Klip to już prawie poziom filmików gości z Immortal Sam kawałek natomiast zacny, a ta cholerna melodyjka nie chce opuścić mojego łba. Zresztą potem jest ona ładnie wpleciona w standardowe już zagrywki charakterystyczne dla tego zespołu. Mi tam zdecydowanie pasuje, bo jednak sam zespół ma trochę takich "przebojowszych" kawałków, które spokojnie można sobie nucić pod wąsem.
Ryszard pisze: ↑6 lat temu
Trochę za dużo wina, przystojny kolega w koszulce Dissection, At the Gates z dyktafonu... I zaraz pedałują się tekie satany w parku na ławce, za ręce się trzymają... Teczowy Black Metal hahahaha
Japierdole, przecież ta melodyjka jest gorsza niż na ostatnim Kreatorze Słabo, słabo, a "Ominous Doctrines Of The Perpetual Mystical Macrocosm" i " Into The Infernal Regions Of The Ancient Cult" od nich lubię.
yog pisze: ↑5 lat temu
Uważanie Seasons in the Abyss za lepszą od South of Heaven istotnie nie da się wytłumaczyć inaczej, niż kindermetalstwem
yog4 lata temu
Tormentor
Posty: 18031
Rejestracja:8 lat temu
yog
Minimalistycznie.
Black Mass for a Mass Grave wyjdzie jutro. Stronka do zamówień się zwiesiła, jako że info sprzed 3 minut.
Oj ciężko może być z tą nową Inkwizycją, bo 5 kawałek ledwie leci z 12, a już zdążyłem zapomnieć, że czegoś słucham, czego słucham i że to nowa płyta, bo jednak Inquisition z melodyjkami pachołków ze średniowiecznego targowiska dalej gra z grubsza to samo i te same riffy od X płyt. 74 minut takiego przygrywanka to dość srogo.
Destroy their modern metal and bang your fucking head
A mi się podoba nowe oblicze, jakie Inquisition zaprezentowało na najnowszym Black Mass for a Mass Grave. Jako laik w dziedzinie black metalu zawsze ceniłem ten band za umiejętne żenienie standardowego szybkiego napierdolu okraszonego kanonadami blastów z wolniejszymi, "mglistymi" partiami często okraszonymi melancholijnymi melodiami. Dlatego też jest to jeden z najczęściej słuchanych przeze mnie black metalowych artystów, a ostatnia płyta była po prostu znakomita. Najnowszy wypiek natomiast jest krążkiem w mojej opinii równie dobrym, choć diametralnie innym. Aczkolwiek otwierający go utwór Spirit of the Black Star nie daje przesłanek do wyciągania takowych wniosków - to stare, dobre Inquisition, gdzie dominują kanonady blastów i szybkie riffy. Później jednak dostajemy znane już Luciferian Rays, zapadające w pamięć za sprawą tej melodyjki, która osiada się w czerepie i nie chce go opuścić. Od tego momentu przyjdzie nam bowiem poznać melodyjniejsze, zadumane Inquisition - wszystko to za sprawą niemal wszechobecnych melodii, które często kreują atmosferę charakterystyczną dla zespołów grających atmosferyczny black metal, a nierzadko nawet ekip grających progresywnego rocka. W takim na przykład My Spirit shall join a Constellation of Swords czuć ducha projektów pokroju Obsequiae - ale te "średniowieczne" harmonie w połączeniu z inquisitionowatymi, specyficznie "zaciągającymi" gitarami robią fenomenalne wrażenie. Na szczęście nie brakuje na albumie zagrywek charakterystycznych dla Inquisition - są zarówno charakterystyczne harmonie utrzymane w duchu poprzednich pozycji grupy, jak i riffy gitarowe, które w brzmieniu od razu przywodzą skojarzenia z Dagonem.
Jest jednak rzecz, w której muszę się zgodzić z krytykującymi - to długość albumu. No niestety, 64 minuty to spory czas trwania, a jeśli dodamy do tego fakt, że na Black Mass... dominują tempa raczej wolne, to wychodzi nam kolos, od którego wielu może się po prostu odbić i zrazić. I choć wielu będzie pomstować na najnowsze dzieło grupy, mi na okres późnojesienny przypasował album idealnie. Jest to klucz do ucieczki z szaroburego świata codziennego do innego wymiaru. To zaproszenie w podróż w sentymentalną podróż gwiezdnymi szlakami, przepełnioną nostalgią i melancholią.
Ryszard pisze: ↑6 lat temu
Trochę za dużo wina, przystojny kolega w koszulce Dissection, At the Gates z dyktafonu... I zaraz pedałują się tekie satany w parku na ławce, za ręce się trzymają... Teczowy Black Metal hahahaha
Najsłabsza Inkwizycja? No chyba jednak tak. Czy kiepska? W żadnym wypadku.
T, to twoja focia na tym blogu czy LG Petrova? Wyglądasz na zawodnika do biesiady hehe
Turris Babylonica e stercore facta est.
deathwhore4 lata temu
Tormentor
Posty: 4745
Rejestracja:8 lat temu
Lokalizacja: bojkot kadry moderatorskiej
deathwhore
On raczej jest miłym, grzecznym chłopcem z buzi, tak mi chyba coś mignął kiedyś na fejsbuku. Może by się spodobał Dagonowi nawet
Nebiros pisze: ↑5 lat temuA w dupe lubisz? ja slucham nightwish i Blind Guardian
yog4 lata temu
Tormentor
Posty: 18031
Rejestracja:8 lat temu
yog
Raczej się odbiłem za pierwszym odsłuchem, jak łatwo pewnie wywnioskować z tego, co nasmarowałem parę postów wyżej, ale może jeszcze zmienię trochę zdanie, bo tak już miewam w przypadku zespołów z kręgu ulubionych, że premiery płyt mnie potrafią zawodzić, a jak już się do nich wróci ze 2 płyty później to zaskakują - może z nostalgii za utraconymi czasami, ale często okazują się wchodzić sporo lepiej niż w momencie premiery. Tak zresztą miałem z tymi ostatnimi 2 Inquisition, że choć dalej uważam za najsłabsze to posłuchać sobie można czasem jak najbardziej. Dobra starczy pierdolenia, tak na prawdę to chciałem wkleić tylko foty z tej zajebistej sesji zdjęciowej.
PS. Winylowe (drewniane jak pamiętam) boxy i kasety się sprzedały prędziutko. A w ramach ciekawostki to stronę sklepu Inquisition robił basista Varathron. Ciekaw jestem - ile hektarów lasów rocznie przepada bezpowrotnie, bo jacyś metalowcy chcą w truchłach drzew, które się nie mieszczą na półkach z Ikei, trzymać plastik!?
Destroy their modern metal and bang your fucking head
Heh...ja sobie wczoraj wieczorem ogarnąłem ostatni album na słuchawkach w skupieniu i album się odpowiednio "przeżarł" i godzina mignęła nie wiem kiedy choć nadal kawałki 5 oraz 7 nieco przymulają, bo są najgorszymi na płycie. Brakuje tutaj agresji, dzikości i po prostu wpierdolu, ale może tak właśnie miało być? W innym przypadku dostalibyśmy może i stare dobre Inquisition i byśmy się cieszyli albo marudzili, że "kurwa dalej to samo, ileż można?!" Rasumując - nie grają już jak neandertale tylko jak grzeczni chłopcy, i kiedy to zaakceptować to jest ok. Mojej żonie też się spodobało.
Najsłabsza Inkwizycja? No chyba jednak tak. Czy kiepska? W żadnym wypadku.
T, to twoja focia na tym blogu czy LG Petrova? Wyglądasz na zawodnika do biesiady hehe
To ten pan, co w "You, That May Wither" połamane blasty gra, a później niestety połamał sobie nogi i już blastów nie gra, ale nadal wywija na instrumentach strunowych wyśmienitą muzykę.
A dla mnie to jednak poszli za daleko. Ta płyta jest za grzeczna, za gładka i przede wszystkim zbyt rozwleczona. To, co kiedyś było dodatkiem i urozmaiceniem muzyki Inquisition, teraz stało się główną atrakcją, a na dodatek jak wspomniałem, zostało to ugrzecznione i mooocno polukrowane. I tak oto jesteśmy właśnie świadkami upadku grupy.
Dziś łaziłem służbowo w terenie, zatem idealne warunki, wiatr w ryj, muza na uszy.
Najnowszy album zespołu na literkę I jest... cholernie udany. Nie wiem, co mnie w nim ujęło klimat czy swobodna, nienachalna chwytliwość? Może jak posłucham innych, to będę miał gorsze wrażenia, a może wręcz przeciwnie. W każdym razie niemal 3 odsłuchy w perfekcyjnych warunkach jednoznacznie są pozytywne. Tylko okładka jakaś taka idiotyczna. A przynajmniej mnie niczym nie ujęła.
Użytkownika cechuje brak gustu i w ogóle elementarna słabość do tandety muzycznej.
yog4 lata temu
Tormentor
Posty: 18031
Rejestracja:8 lat temu
yog
Jeśli nie słyszałeś wcześniejszych płyt Inquisition, to zazdroszczę
Destroy their modern metal and bang your fucking head
Zsamot4 lata temu
Tormentor
Posty: 4346
Rejestracja:8 lat temu
Lokalizacja: Gniezno
Zsamot
Posłucham innych płyt, dla porównania. Mam kilka na półce.
Użytkownika cechuje brak gustu i w ogóle elementarna słabość do tandety muzycznej.
Także tego... Czasem warto posłuchać płyt, nad którymi się pałujecie tak mocno, że gdybyście byli Pinokiami, zasypałyby Was własne wióry. Ten nowy materiał, to pozytywne zaskoczenie. Lubić Inquisition, to nie za bardzo w moim przypadku, ale ten cede uwiódł mnie niczym mały chłopczyk homoseksualistę, który chwilowo zmienia "orientację" przechodząc koło przedszkola i staje się turbosperminatorem koszącym dziecięcą cnotę. Podobnie sprawa miała się z Kawir. Nie to oczywiście, żeby muzycy wysyłali całuski przez płot dzieciakom bawiącym się na podwórku, po prostu Kawir też mi rzetelnie koło chuja latał jak te dzieci pedofilom, a ostatnia płyta okazała się dla mnie kozacka. W muzyce hamburgerożerców słyszę naleciałości greckiej sceny, a nawet w drugim kawałku, mam wrażenie jakbym słuchał Master's Hammer, no ale to już może być moja palma, natomiast co do tej greczyzny, to gotów byłbym popolemizować z jakimś adwersarzem, ale zaznaczam od razu, że nie będę, ponieważ mi się nie chce. Te proste motywy na gitarze akustycznej lub klawiszach "robią" całą płytę, tworząc nastrojowo - melancholijny klimat i sprawiając, że znakomicie mi się przy muzyce Amerykanów wypoczywa. Słuchałem wczoraj dwukrotnie, dzisiaj raz do herbaty oraz porannego stolca i nadal to zdanie podtrzymuję. Co mi się nie podoba, pewnie każdego gówno interesuje, ale i tak napiszę. Płyta jest zdziebko przydługa jak na mój gust, więc pod koniec uszy robią się nieco znudzone, jedno idzie po piwo, a drugie film oglądać, ale tak to jest zajebiście i z czystym sumieniem, tym czystszym, że go nie mam, napisać mogę, że faktycznie jest to jedna z lepszych tegorocznych płyt. Dziękuję serdecznie za uwagę.
TITELITURY pisze: ↑4 lata temu
Płyta jest zdziebko przydługa jak na mój gust, więc pod koniec uszy robią się nieco znudzone, jedno idzie po piwo, a drugie film oglądać, ale tak to jest zajebiście i z czystym sumieniem, tym czystszym, że go nie mam, napisać mogę, że faktycznie jest to jedna z lepszych tegorocznych płyt
Nie, ta płyta jest zdecydowanie zbyt długa... Nigdy tego zespołu nie lubiłem, ale najnowszy materiał nawet mi podszedł. Niestety płyta trwa ponad godzinę i pod koniec robi się nudno. Spokojnie mogli z tego wykroić dwie osobne płyty.
Nie wiem, co tu jest za długie i za nudne... Nie chcę się powtarzać, ale ta płyta pięknie płynie i ingerencje w jej zawartość uznałbym za niepotrzebną. Na siłę można usunąć 2 kawałki, by było to z 40 minut nagrań, ale które??? No właśnie.
Użytkownika cechuje brak gustu i w ogóle elementarna słabość do tandety muzycznej.
Dla mnie pisanie, że ten album jest za długi i za nudny wynika najwyżej z inkłizyszynowego neofictwa. Pomijając fakt, że ten album jest chyba tylko o 6 czy 7 minut dłuższy od poprzedniczki, na którą nikt w kontekście długości nie narzekał (a może to właśnie ta granica została przekroczona? 3 sekundy ritual ambientu, 25% metalu na półce, pół minuty marynarza, 84 winyle na regale?), to numery zawarte na Black Mass for a Mass Grave są po prostu świetnie napisane. Nieco inaczej, niż to było na kilku ostatnich a nawet na wszystkich dotychczasowych.
Ciągle słychać charakterystyczny styl zespołu, ale melodie, na których opierają się kawałki, same riffy napędzające je są znacznie bardziej oniryczne i senne, niż to drzewiej bywało. Ta muzyka dzisiaj płynie w tych tęsknych melodiach snujących się po nocnym niebie, nie zdobywa czarnych, diabelskich dziur w otchłaniach kosmicznej pustki, ani tym bardziej nie schodzi do podziemia na tajemne praktyki. Te melodie zresztą, tzn zarzuty o ich głupkowatość czy przaśność też się według mnie ocierają o czepianie dla samego czepiania tudzież popisówy, bo uważny słuchacz zna takowe też ze starszych dokonań.
Jak pisałem, świetnie napisane kompozycje, bardzo fajne melodie, małą zmiana stylu pisania numerów i aranżacji na płynące, rozmarzone i leniwe. Czyli co? Zespół, dla mnie ścisła czołówka black metalu nagrał kolejną płytę, na której brzmi tak jak oni a jednak inaczej. Jedna z najlepszych płyt, jakie w tym roku słyszałem a w black metalu to pierwsza trójka bez najmniejszych wątpliwości.
DiabelskiDom pisze: ↑4 lata temu
Te melodie zresztą, tzn zarzuty o ich głupkowatość czy przaśność też się według mnie ocierają o czepianie dla samego czepiania tudzież popisówy, bo uważny słuchacz zna takowe też ze starszych dokonań.
Ejj...ale tak z ciekawości gdzie wcześniej grali takie wesołe siabada siabada, siabada sialala jak w Luciferian Rays? O ten fragment:
Poza tym tak - to było czepianie się dla samego czepiania! Jednakże po kilkukrotnym przekatowaniu owego utworu zacząłem tę durnowatą melodyjkę nucić pod nosem, a następnie w kontekście całej płyty jej wesołkowatość uleciała gdzieś w daleką niewiadomą
Ja jestem w stanie zrozumieć zarzuty o długość płyty ponieważ początkowo mnie też to bolało. Operują praktycznie jednostajnym i to wolnym, usypiającym wręcz rytmem, a to do spółki ze snującymi się melodiami może wywołać odczucie nudy owszem. Druga sprawa, że środek płyty jest najmniej ciekawym fragmentem całego albumu i nuży dodatkowo i w robocie gdzieś od tego momentu nie wiedziałem w ogóle co dalej się dzieje na płycie. Jednak od kiedy ogarnąłem sobie całość na spokojnie w domu, na słuchawkach nie wiedziałem kiedy ta godzina zleciała - widać wieczorowa pora, półmrok w pokoju pozwoliły w pełni oczarować się tymi melodiami. Inne Inquisition, ale nadal wspaniale
deathwhore4 lata temu
Tormentor
Posty: 4745
Rejestracja:8 lat temu
Lokalizacja: bojkot kadry moderatorskiej
deathwhore
Of Blood and Darkness We Are Born?
Nebiros pisze: ↑5 lat temuA w dupe lubisz? ja slucham nightwish i Blind Guardian
Mi ten motyw z "Lucyferian..." dzisiaj cały dzień chodzi po głowie. Chuja tam "festyn". I kiszona kapusta. Co najwyżej beczki po niej z dziećmi w środku.
Dla mnie, tak jak pisałem mocno niezrozumiałe jest nazywanie tego motywu wiejskim bądź przaśnym. Podejrzewam, że źródło jest takie, jak w wielu tego typu przypadków. Jeden napisał, drugi podchwycił i zaczął klepać a za nim inni i nagle co druga osoba mówi o wieśniactwie. Dla mnie chwytliwość tego jak i połowy innych numerów z albumu wcale nie jest wsiowa.
Kontynuując wątek - @Marduk666 żeby wziąć pierwszy z brzegu z jednej z kultowych płyt - Journey to Infernukeorreka. Żeby była jasność - mnie się ten kawałek bardzo podoba, ale jest on w moim odczuciu znacznie bliżej potupajki niż Luciferian Rays.
W moim odczuciu natomiast kolejny nietrafiony przykład ten Infernorokoko Tutaj podobnie jak w przytoczonym wyżej przykładzie "skoczność" nadawana jest przez rytm czy nawet sposób skrzeczenia przez Dagona, ale "różowych" melodyjek nie ma! Mi to w Luciferian Rays od razu rzuciło się w uszy bo takich motywów brakuje w twórczości Inquisition i taka wjebana na koniec riffu melodyjka to coś nowego. Przaśna, wioskowa czy też nie jest zajebista i fajnie uzupełnia riff
Poza tym dzisiaj wydłubałem z paczkomatu winyla więc po powrocie z roboty będę się raczył "wioskowymi" melodyjkami jak pojebion!
yog4 lata temu
Tormentor
Posty: 18031
Rejestracja:8 lat temu
yog
DiabelskiDom pisze:
Dla mnie, tak jak pisałem mocno niezrozumiałe jest nazywanie tego motywu wiejskim bądź przaśnym. Podejrzewam, że źródło jest takie, jak w wielu tego typu przypadków. Jeden napisał, drugi podchwycił i zaczął klepać a za nim inni i nagle co druga osoba mówi o wieśniactwie. Dla mnie chwytliwość tego jak i połowy innych numerów z albumu wcale nie jest wsiowa.
Źródło jest tego takie, że jak odwiedzisz jakiś zameczek i tam jest grupka poprzebieranych w stroje dawne muzyków, którzy umilają zwiedzającym wizytę radosnymi rytmami, to oni grają właśnie coś takiego, średniowieczne pioseneczki ku uciesze gawiedzi, zdatne do tańców, hulańców i swawoli, ale może to jakieś szlachetne melodie są w przypadku Inquisition, nie wiem. Dla mnie - średniowieczna cepelia, po prostu (którą to czasem lubię, czasem niekoniecznie).
Destroy their modern metal and bang your fucking head
To w końcu wiejski teatr pacynek i beczki z kiszoną kapustą czy zamek i zamkowi grajkowie?
Taka średniowieczna cepelia jest w 3/4 skandynawskich numerów blackowych, tylko w jednym przypadku wypada a w drugim nie wypada tego określać w ten sposób
DeDe ma tu rację i basta. Ja to widzę tak. Fani war metalu od wyciągania rodzynek z dupy gitarami śmieją się z tych, którzy potrafią na nich grać. Na gitarach, nie rodzynkach. Z dupy.
Dum bibo piwo, stat mihi kolano krzywo.
yog4 lata temu
Tormentor
Posty: 18031
Rejestracja:8 lat temu
yog
Dziwię się, że muszę tłumaczyć, ale tacy dzisiejsi zamkowi grajkowie grają chyba nutki grane rzekomo właśnie na ryneczkach miast, tam gdzie tłumy liczne bywały, coby jak najwięcej grosiwa do mieszka uzbierać przy okazji przygrywania na fujarce.
Zgodzę się z tym, że taka średniowieczna cepelia jest w wielu skandynawskich kapelach - Satyriconach, Gehennach czy Dodheimsgardzie.
Destroy their modern metal and bang your fucking head
TITELITURY pisze: ↑4 lata temu
DeDe ma tu rację i basta. Ja to widzę tak. Fani war metalu od wyciągania rodzynek z dupy gitarami śmieją się z tych, którzy potrafią na nich grać. Na gitarach, nie rodzynkach. Z dupy.
Niektórzy nie mogą zdzierżyć, że rację ma ktoś inny a nie oni sami w swoim mniemaniu. Zwłaszcza, gdy roszczą sobie prawo do stanowienia o muzyce
PS. To mówimy o dzisiejszym średniowieczu czy średniowiecznym średniowieczu, bo już się pogubiłem?
Panzer Division Nightwish
yog4 lata temu
Tormentor
Posty: 18031
Rejestracja:8 lat temu
yog
?????
No chyba logiczne, że nie słyszałem nut granych w średniowieczu, tak jak i żaden z blackmetalowców.
Destroy their modern metal and bang your fucking head
A to skąd pomysł nazywania tego średniowieczną cepelią? Przecież takie melodyjki grane po festynach niekoniecznie a i przeważnie wcale nie mają nic wspólnego z faktycznymi melodiami z czasów wieków ciemnych a w najlepszym razie są ich współczesną wariacją, podbitą przaśnością. Czego Inquisition wcale nie stosuje.
Panzer Division Nightwish
yog4 lata temu
Tormentor
Posty: 18031
Rejestracja:8 lat temu
yog
Melodyjki z festynów to dla mnie kwintesencja cepelii. Pewne melodyjki zachowały się chociażby za pośrednictwem zapisów nutowych na różnorakich obrazkach, np. melodyjka zdjęta z dupy z Ogrodu rozkoszy ziemskich Boscha to pewnie jakiś ówczesny bangier. Zapewne również w średniowieczu istniały różne stopnie cepelii, jak i dziś. Jedna melodyjka do biesiady, inna do lamentowania nad zagryzionym przez lisa kogutem. Oczywistym jest jednak, że w 90% to dzisiejsze wyobrażenie o tym, jak to mogło brzmieć dawniej, bo przecież nie każdy jest Dead Can Dance, że do biblioteki chodzi zgłębiać wiedzę o dawnym muzykowaniu. Jeszcze gorzej, niż z przaśnym średniowiecznym black metalem ma się jednak sytuacja z wikingami i ich muzyką.
Destroy their modern metal and bang your fucking head
Album lata u mnie regularnie w ostatnich tygodniach i nadal zdanie podtrzymuję, że nowe Inquisition jest znakomite. Nie słyszę ponadto w Luciferian Rays nic, co możnaby określić jako granie z festynu - podobnie jak reszta materiału z "Black Mass...", jest on raczej melancholijny i przepełniony taką hmm, "zwiewnością" charakterystyczną dla atmosferyków. I tak jak pisałem wcześniej, to średniowieczne plumkanie można usłyszeć najwyżej w My Spirit shall join a Constellation of Swords.
Ryszard pisze: ↑6 lat temu
Trochę za dużo wina, przystojny kolega w koszulce Dissection, At the Gates z dyktafonu... I zaraz pedałują się tekie satany w parku na ławce, za ręce się trzymają... Teczowy Black Metal hahahaha
Im raczej chodzi o to, że jest jakaś melodia, więc cepelia. Bo wiadomo, w metalu to tylko dwa akordy, darcie mordy. Reszta to plastik, ale techno jest super. A średniowieczna muzyka biesiadna brzmiała m. in. tak i np. w tym przypadku ( masło maślane) sparodiowano Dies Ire, Dies Illa.
Dum bibo piwo, stat mihi kolano krzywo.
yog4 lata temu
Tormentor
Posty: 18031
Rejestracja:8 lat temu
yog
Ale przecież Inquisition zawsze czerpała ze średniowiecznego granka i stąd tak udany klimat ówczesnego kultu diabła w starych nagraniach. Po prostu z tym przygrywaniem skręcili w radośniejsze i milsze uchu rewiry. A ten link powyżej - no, wypisz wymaluj Nokturnal Mortum na Goat Horns
Destroy their modern metal and bang your fucking head