Przeglądając co tam u Henia słychać pozwoliłem sobie zajrzeć do Darker Than Black i wpadła mi w oko jedna fioletowa okładka. Szybko przejrzałem net i ściągnąłem album Moosegut ale zamiast tego co chciałem okazało się, że to wcześniejszy czyli drugi ...to Flowery Deaths. Okładka z kategorii koszmar minionego lata więc ostatnia nadzieja w muzie. A tu wjechała prosta, surowa łupanka umpa, umpa przez 90% albumu (Miechy robią mlask, mlask) w towarzystwie klawiszy i zimnych gitarowych melodii. Wokalnie dosyć wysoki blekowy wrzask ale całościowo to nawet dobrze się złożyło. Symfoniczno, folkowy blek metal od pana z Kanady okazał się bardzo słuchalny i nie wywołał odruchu wymiotnego. Następnie wjechała już ta płyta, która miała być. Okładka z kategorii koszmar następnego lata więc zostaje muza. A tutaj jakiś postęp bo lepsze brzmienie, okazało się, że na garach można zagrać inny rytm bo umpa, umpa teraz to jakieś 60-70% płyty. Reszta raczej bez zmian czyli leci sobie klawisz, kolo drze japę i wszystko jak na symfoniki wychodzi ciekawie. Jeśli ktoś się spodziewa jakichś Limboników lub podobnego śmiecia to niech zapomni bo tutaj jest surowo i koślawo a klawisz gra bo tak.
O dziwo mnie się to nawet podoba bo lukru nie ma tylko pizgawica z kanadyjskiej tundry. Nie wiem jak Moosegut pogrywał na debiucie bo jakoś nie chciało mi się sprawdzać ale chyba nie było źle skoro zaraz awansował do labelu Henia