No ja to niestety, w Enslaved, Emperor czy Satyricon zła nie widzę, jak bym nie patrzył i z której strony, ale jestem taki pojebany, że i tak czasami słucham, jak i Dissection. Podobnie to zło w tymże kawałku Deus Mortem. Dla mnie to takie zło już nieco emeryckie, szczerze powiem, w fotelu przy kominku wygodnie usytuowane. Ale dla mnie to nigdy nie było w tym zespole nic porywającego, więc może nie dostrzegam tu jakiejś iskierki natchnienia. Jak dla mnie kawałek na zasadzie jakiegoś Abbatha dosłownie (choć pewnie lepszy). Ot umiemy to se zagramy i nagramy, co nam szkodzi. Na nagrane
in Honor of the Dark Lord to mi to jakoś po prostu nie brzmi
Co do Dissection to właśnie dyskusja straciła sens dawno temu, chyba obie strony nie rozumieją w ogóle, o czym druga gada, bo mi co chwila jest sugerowana jakaś nienawiść do Dissection, a mnie ta muza najzwyczajniej ni ziębi, ni grzeje na dwóch pierwszych płytach - ale tak słodkich melodyjek jak ten hord to nikt prawie nie miał w tamtym czasie, to już wpada w rejony pod jebane Dimmu czasem

A na pewno tak słodkich nie miały Enslaved, Emperor, a nawet i Satyricon. Jak dla mnie to Jon od dzieciaka pisał lovesongi, co można sobie obczaić na jego demówkach przed-Dissectionowych, co słychać na
Reinkaos po uwielbieniu do jakichś hardrocków/poprocków pokroju Bon Jovi. Ten feeling w Dissection wciąż jest i oczywiście apogeum tego Jonowego romansu ze śmiercią i pisania do niej lovesongów jest
Reinkaos, ale już na dwójce jest to mocno uradowana nutka, choć pozornie mroźna itepe. No, starczy.