Potwierdzam, gig najwyższej próby. Fuoco Fatuo zobaczyliśmy tylko ostatni kawałek, bo przez opóźnienie na trasie nie udało nam się wbić na czas. Ale ten ostatni kawałek mnie poorał, rewelacyjny.
Grobowa Miazga, jak to kiedyś kolega powiedział, to była kwintesencja metalu śmierci w ten czwartkowy wieczór. Gęste, masakrujące brzmienie, mnóstwo mięcha, doskonałe wokale. Non stop latająca bania, bo inaczej się nie dało.
Ruiny Bifrostu również. Zupełnie inne granie a tak samo niszczące, jednak dotykające innych aspektów duszy metalucha
Transowy, rozkręcający się początek, apogeum i miażdżąca końcówka. Świetny przekrój numerów (całe sześć poleciało!), bo oprócz trochę słabszej ostatniej płyty mieliśmy zarówno reprezentanta
Blood Vaults (Daemon), czy
Foulest Semen... (I Raised This Stone as a Ghastly Memorial).
Brzmienie u każdej z kapel idealne do stylu granej muzy. Do tego wszystkiego kupa znajomych (także z forum, pozdro również
) , zbijania piątek. Nawet całkowita abstynencja nic nie wadziła