Tego Pana to powinienem wielbić i wynosić pod niebiosa ale jakoś z jego muzyką kompletnie mi nie po drodze !!! Od Scorn po setki innym projektów stwierdziłem w końcu, że nie przeskoczę tego i poddałem się. A co ciekawe przecież wszystko co wydawało Earache w latach 90-tych kupowałem w ciemno bo na 100% były to ciosy. A pod literką S jak Scorn stoi tylko Lick Forever Dog i Evanescence. Z resztą projektów podobna sprawa i chyba nie zanosi się aby każdy nowy projekt Pana Harrisa mi się z automatu spodobał. Chociaż Fret ciągle czeka w kolejce bo coś tam słyszałem i nawet fajne było natomiast z Monrella chyba się nie polubimy bo brzmi to strasznie syntetycznie i sztucznie. Takie czasy.
W ramach brakującego w poście otwierającym wątek pomniejszego opisu, dla nie wtajemniczonych - w skrócie o twórczości Micka (do roku 2004) taki zgrabnie sporządzony artykulik
pit pisze: ↑6 lat temu
Na "Moments" umieścił 99 tracków każdy w okolicach pól minuty, minuty. Czyżby chwyciła go chwilowa nostalgia za czasami Napalm Death?
To też widziałem i zastanawiałem się czy to jeden kawałek, który odtwarzacz CD pokazuje jako 99 osobnych czy faktycznie jest tak jak piszesz.
Minęła dłuższa chwila od kiedy Harris wydał muzykę pod własnym szyldem. I choć nie jest to szczególnie długie wydawnictwo, jakość materiału rekompensuje czas jego trwania. Harris z pietyzmem tka dronujące, zniuansowane tła przelewające się po minimalistycznych strukturach rytmicznych. Powrót do HedNod po 15 latach jest więcej niż owocny.
Pioniere pisze: ↑8 lat temu
Mnie najbardziej pasują mega-transowe, kurewsko mroczne, trzy ostatnie wypusty dla Earache. Poza tym z licznych jego projektów poleciłbym zapoznać się z Trace Decay, Matera oraz The Weakener.
MateraSame Here bardzo mi podeszło. Harris momentami bardzo agresywnie gra i wokale też tworzą super klimat.
Więc tak.
- Execution GroundPainkiller - miks freejazzu, metalu, jakichś rytualnych ambientów i cholera wie czego jeszcze. Jazda bez trzymanki, fantastyczny, wyjątkowy album.
- From Enslavement to ObliterationNapalm Death - grupa w najlepszej formie, z Mickiem na czele. Czad, agresja, jad, ale i nośność kompozycji. Brzmi to jak seria z Kartaczownicy Gatlinga. Cholernie dobry album.
- EvanescenceScorn - najfajniejsza rzecz jaka wyszła przy współpracy z Bullenem. Rodzący się styl atmosferycznej elektroniki, z resztkami industrialu. Wypada tylko żalować, że drogi panów MN się rozeszły.
- Greetings from BirminghamScorn - jak dla mnie kwintesencja twórczości Scorn w solowej odsłonie. Tłuste, niespieszne bity, w klimatycznym sosie dość ciężkiego ambientu. Świetna płyta.
- Logghi BarogghiScorn - ostatni album dla Earache, nagrywany w pośpiechu, aby wypełnić kontrakt. Efekt, jak to czasami bywa, przy tego typu produkcjach, przerósł oczekiwania. Bity są agresywne, gniewne, czuć w tym pośpiech i dzięki temu wypada to bardzo szczerze.
- Over DepthFret - płyta nagrana przez Harrisa po długiej przerwie spowodowanej kryzysem psychicznym, depresją, wypaleniem itp. itd. Taki powrót do żywych i to jaki powrót! Brzmi to niezwykle świeżo, jest pełna nadziei i mijającej melancholii. Jeżeli się słucha, znając kontekst, w którym album powstawał i wczuwa się w niego, to wrażenia są bardzo intensywne. Bardzo mi się podoba ten materiał.
Dwie ostatnie płyty Scorn też są bardzo dobre, czuć że Harris wszedł na wysoki pułap, jest mrok, jest tłusto, jest zajebiście..
kurz pisze: ↑3 lata temu
Więc tak.
- Execution GroundPainkiller - miks freejazzu, metalu, jakichś rytualnych ambientów i cholera wie czego jeszcze. Jazda bez trzymanki, fantastyczny, wyjątkowy album.
I fantastycznego dubu, o którym zapomniałeś, a który jest ważnym składowym elementem tegoż materiału,
kurz pisze: ↑3 lata temu
Więc tak.
- Execution GroundPainkiller - miks freejazzu, metalu, jakichś rytualnych ambientów i cholera wie czego jeszcze. Jazda bez trzymanki, fantastyczny, wyjątkowy album.
I fantastycznego dubu, o którym zapomniałeś, a który jest ważnym składowym elementem tegoż materiału,
Nie wypada się nie zgodzić. Oczywiście. Dzięki za uzupełnienie.
Znam Total Station, dwójki nie słyszałem, ciekawi mnie Eraldo Bernocchi & Blackfilm, życia nie starcza żeby słuchać wszystkiego co by się chciało.
Ostatnio też przekonałem się do Vae Solis, dla mnie świetnie oddaje klimat kina lat 80/90, Hardware, Blade Runner, Terminator.. ale to takie moje osobiste skojarzenia.
Co jakiś czas organizm domaga się porcji syntetymuzy. Zatem latam jak tornado, szukam synthhopu jak jakiś desperado i słucham różnych różności. W 90% koniec jest taki sam, leci lista ulubionych albumów Scorn, 13 szt, od początku plus ewentualnie jakieś inne projekty Micka. Gościu jakby był Grekiem i żył ładnych kilkanaściedziesiąt wieków temu, byłby rzeźbiarzem i tworzył dzieło życia, przez całe życie, codziennie oddłutowywawszy kolejny maleńki element z wielkiej kamiennej bryły, dążąc do tej idealnej esencji, zaklętej w tymże kamieniu.
Jeszcze to jest zajebiste. Nie 100% spójne, ale zajebiste. Nik i Mick chcieli jeszcze wciągnąć do udziału Aphex Twina, no ale on nie będzie przecież remiksował niszowych projektów.
Uuuuu, srogo pocisnął na tym materiale. Wyczuwalne naleciałości techstepu i mrocznych jungli z lat 1997-2001, okraszone downtempowym rytmem w okolicach 80 bpm. Oczywiście jak zwykle jest też w chuj brudnego dubu.
"Jeżeli black metalowcy są ludźmi, to karaluchy również nimi są"
No to dziś zapowiada się niezła uczta dla mych uszu, gdyż Mick w ciągu niespełna dwóch miesięcy wydał dwie kolejne EP-ki, szesnastą z cyklu HedNod Session i Culvert Dubs Session One: