Oj zapewne niedługo się przekonasz, że jesteś w błędzie.
Oj zapewne niedługo się przekonasz, że jesteś w błędzie.
Łohoho, ale dojebałeś @PanLisek tym twierdzeniem, bo zdecydowanie jest tak jak to yogi napisał
Przy okazji wklejam wywiad z Garmem dla The Quietus, bo czemu nie:HOM 018 – Ulver – Drone Activity (DLP, CD, possibly DL)
As commissioned last year by Red Bull Music: a retreat into the sunken paradise. Half-buried misty temples, giant creatures and vaguely prehistoric figures emerge as depth and time intertwine, from the ancient Atlantis to the Northernmost seas.
A special one-off performance multi-tracked and mixed/mastered by the band and its associates.
Lepsze to akustyczne Kveldssanger, niz udawanie Depeszy. Tamto akustyczne granie wydaje sie autentyczne, co z tego, ze malo wokali? Jak nie ma darcia japy to muzyka nie ma klimatu, wartosci sama w sobie? Natomiast ten ich synth pop niby fajnie i przyjemnie brzmi, ale gdzie temu do dramatyzmu chocby Ultra DM? Do tego te linie melodyczne jakies bez wyrazu. Niewiele z tych melodii zostaje w glowie. Garm to nie Gore.Hajasz pisze: ↑6 lat temu Przecież te Kveldssanger to ponad 35 min męczenia i to w dodatku instrumentalnego !!! Tylko 5 kawałków z tekstem a reszta to płonie ognisko w lesie.
Na Empyrium odrobinę krócej ale za to więcej śpiewania. Obojętnie kto to takie płyty są chuja warte bo każdy album takiego Sol Invictus czy choćby Death In June z okresu neofolk jest o wiele lepszy i więcej przyjemności ze słuchania.
Teraz jeszcze Peste Noire sobie taki albumik tworzy no kurwa pojebało takich poważnych ludzi. Zamiast na Asgardsrei to powinni pojechać do Lednicy i radośnie skakać przez rybę.
Gdyby nie Blood Inside też pewnie bym tak twierdził. Perdiction City to chyba druga najlepsza ich płyta. Lyckantropen Themes to kontynuacja tych wątków, słabiej, ale też zajebiście.yog pisze: ↑5 lat temu Nic lepszego już później Ulver w tych klimatach nie nagrał, odkąd pamiętam była jedną z moich ulubionych. Piękne i wzruszające utwory się tu znalazły, jak Porn Piece or the Scars of Cold Kisses, Hallways of Always czy zamykający Nowhere / Catastrophe. Późniejsze, te po równie fenomenalnym Lyckantropen Themes już niestety aż tak dobre nie są.
Nawet Wrzeciono mnie nie przeraża już. Brzeska też umiera. O Ząbkowskiej nie wspomnę. A Ursynów, gdzie kiedyś można było kroić nożem nie klimat, a przyjezdnych między blokami, to w ogóle dzielnica dla dzieci. Warszawa, nawet w swej najpiękniejszej brzydocie, może być już chyba tylko plugawa na Dworcu Zachodnim, bo reszta się jakoś ucywilizowała.
Nie przesadzaj aż tak z tym Ulver. Owszem początki niemetalowe były bardzo dobre ale im dalej w las tym więcej niepotrzebnych płyt się pojawiło.pit pisze: ↑5 lat temu Ulver chciał jak kilka innych grup (nie mających z metalem nic wspólnego) pójść w "alchemię dźwięków", pod drodze odrobinę zaplątali się we własne nogi, ale przynajmniej wyszli z metalowego getta podniesionym czołem. W przeciwieństwie do cyrkowców pokroju Mortiisa mogą zagrać na festiwalu np. z Nurse With Wound i nikt nie zwymiotuje z zażenowania.