blue_calx pisze: ↑rok temu
High Voltage to jedyna płytka AC/DC jaką posiadam, więc tu kręciło się mocno. [...] Zaskakująco podobnie brzmiący B.J. też zasługuje na podziw i wzbudza moją sympatię, ale strata Scotta jest niepowetowana. Tona szacunku.
High Voltage (ogólnoświatowe wydanie wybranych kawałków z dwóch pierwszych australijskich albumów), powtórzę się po raz pierdyliardowy, to cios nad ciosy. Cóż to jest za muza! Czysta niepowtarzalna energia.
Brian Johnson, według mnie, tylko pozornie przypomina Bona, śpiewa bardziej z gardła, a Scott szedł ciężkim, kwaśnym wyziewem z brzucha. Poza tym Bon miał ten luz, którego niestety Brianowi brakuje, choć na Back In Black udźwignął niełatwy ciężar zastąpienia mistrza. Inna sprawa, że kawałki na tym albumie są kwintesencją ich, nie boję się tego powiedzieć, jedynego i niepowtarzalnego stylu, nie do podrobienia, pozornie prostego i schematycznego, ale jakże unikalnego.
Thank you people, thank you, thank you. I'm glad you like the show, yes, thank you very much folks. Goodnight and God bless!