Ten sympatyczny gość to Bain Wolfkind, który tworzy blues-rock wymieszany ze ścieżkami dźwiękowymi z lat 60-tych. Do tego wszystkiego pojawiają się sample, jakieś industriale, mroczny synth-pop i "rozmyślający" wokal. Tekstowo to sporo kryminalnych opowieści, prawdziwe zbrodnie i ogólnie tzw. Americana. Muzyka idealnie nadająca się do obskurnych knajp zadymionych tanimi papierosami i oferującymi podłej jakości alkohol.
W muzycznym CV trzy duże albumy ale niestety widać tendencję spadkową po genialnym debiutanckim Music For Lovers & Gangsters oraz kilka EP'ek.