TheAbhorrent miesiąc temu
Nie kapuję. Lubiłem Gunsów bardzo pod koniec 90ych, potem emocje słałby, ale gdzieś tam wciąż śledziłem ich losy i wracałem do muzyki. W tamtych odległych już czasach przeciąganie wydania ChD i ogólna impotencja artystyczna były tłumaczone perfekcjonizmem Axla. Czytałem książki o zespole i byłem pewny, że to jest możliwe. Gościu był tak zacięty, że czekał z wydaniem November Rain kilka lat, żeby dopracować dokładnie do swojej wizji (można posłuchać wersji jeszcze z czasów sesji AfD). Groził, że kończy zabawę jeżeli zostanie to spieprzone. Podobne rzeczy z tego co pamiętam były w temacie jego drugiego "dziecka", tzn. Estranged, chociaż ten kawałek jest młodszy i tu zaczęło się od tekstu. Nawet przejęcie pełnych praw do nazwy odbyło się w okolicznościach wskazujących na to, że Axlowi zależy - kiedy inni oddawali się nałogom i ledwo wychodzili na scenę, on był przytomny i wkurwiony. Nie to, że profesjonalny, ale przytomny i wkurwiony. Tak mi lata mi mijały, aż tu bach! Nowy album. Nie powiem, zagrzałem się. Nawet udało mi się wygrać podpis nowego wiosłowego w jakimś zjebanym konkursie z pytaniami o zespół. Pamiętam dobrze jak leciałem do Empika po swoją Chińską Demokrację. Do teraz mam ten zjebany box z limitowanej edycji i do teraz dołączona do niego płachta ŚMIERDZI farbą, taką totalną tandetą. Muzykę też uważam za tandetną. Płyta ma momenty - szczególnie te bardziej "epickie", ale to nie był album Gunsów, o którym marzyłem.
Reunion sprawił, że odżyły nadzieje na coś fajnego. Z początku jarało mnie samo oglądanie Slasha i Axla na jednej scenie, ironiczna nazwa trasy "Nie w tym życiu" nawiązująca do znanej wśród fanów wypowiedzi precyzującej możliwość pogodzenia się liderów. Było fajnie (ten wokal rudego na żywo wcale nie jest taki zły, nie umiem tego wyjaśnić, ale na YT brzmi nieporównywanie gorzej i nie jest to kwestia emocji). Dybanie pod sopockim Sheratonem na zespół było namiastką tego, co działo się pewnie na początku 90ych. No dobra, było miło, ale teraz chyba pora ruszyć dalej... W końcu Duff jest płodnym artystą, a jego poprzedni solowy, akustyczny album bardzo lubię. Płyty Loaded też nie są fatalne. Slash również wydaje sporo muzyki, są to fantastyczne rockowe kawałki, którym brakuje w moim odczuciu - głupio to określę - duszy (i na moje innego wokalisty, ale dobra). Szczególnie "4" i "Apokaliptyczna miłość". No do czego się przyjebać? Duff i Slash nagrali też trochę muzyki razem w Velvet Revolver. Na co więc czekać kiedy w końcu mogli połączyć siły pod szyldem, który gwarantuje im topowe zainteresowanie?
Odpowiedzi na pytanie nie znam, ale mam parę innych:
1. jak to, kurwa, jest, że kawałki, które przed wydaniem Chińskiej Demokracji zostały ODRZUTAMI, teraz zostają nieznacznie poprawione i wydane jako coś nowego? Dla niewtajemniczonych powiem, że niektóre "nowe" są nawet sporo starsze niż ChD, taki "Absurd", znany jako "Silk Worms" był nawet grany na żywo na Rock in Rio w... 2001 roku (!!!).
2. czy do powyższego w jakikolwiek sposób pasuje termin kreatywność?
3. gdzie podział się perfekcjonizm Axla?
4. dlaczego Duff za 2 miesiące może wypuścić kolejny solowy album (całkiem fajne single), dlaczego Slash podobno kończy pracę z Konspiratorami nad kolejną płytą, a Gunsi nie tworzą nic (nie tworzą, bo wypuszczają trochę zmienione kawałki z czasów, gdy Duff i Slash byli poza zespołem)?
5. o co chodzi z tymi systematycznymi gadkami, że "nowa muzyka powstaje i jest zajebista!"? Trwa to od lat! Niedawno czytałem, że Neymar dostanie spory hajs od posta na swoich socjalach, w których będzie zachwycał się Arabią. Czy jest możliwe, że w tym dziwnym świecie muzycy zespołu... tzn. pracownicy Axla, dostają kasę za mówienie w wywiadach, że nowa muzyka powstaje? Przecież od lat to jest mówione, mówili to ludzie, których już nie ma w zespole (np. Ashba, Ron Thal) jak i na przestrzeni ostatnich lat Duff i Slash!
Na moje to co się dzieje to jakiś jebany minimalizm, wypychanie czegoś, co kiedyś sam Axl uznawał za zbyt słabe. No, ale stadiony wciąż wyprzedane więc ludziom chyba się podoba. Ja już chyba odpuszczam.
