Chyba jednak Nirvana to Kurt. Grohl jest autorem zaledwie jednego numeru Marigold i współautorem Scentless Aprectice z In Utero. Reszta numerów to w zasadzie dzieło Kurta, choć takie Smells jest podpisane jako kompozycja zespołowa, bo ktoś tam wpadł na pomysł by podkręcić tempo. Były pauker wspominał, że w Nirvanie liczyli się Kurt i Chris. A w zasadzie to mógł być sam Kurt z sesyjnymi muzykami grającymi wg jego pomysłu.Zsamot pisze: ↑rok temuTragiczny koleś. Na pewno będzie miał "fejm", o jakim nigdy nie marzył.
Dzban, jakich mało. A może wcale nie mało...
Miesiąc temu sobie na Spotifie obleciałem "Nevermind" i In utero". Ależ świetnie się tego słucha. Po prostu nic się nie zestarzały. Zresztą z tego "złotego" okresu grunge, co non stop leciały w MTV chyba żadna płyta nie straciła na wartości. Wręcz mocniej doceniam ich dopracowanie. Ale to już inna sprawa.
Jestem ciekaw, czy gdyby Kurt nie miał wystrzałowego pomysłu na siebie, czy lider Foo Fighters miałby większy udział w muzyce Nirvany...
Cały ten koncert był wchuj zajebisty. Szczególnie zakończenie, gdzie Kurt klaszcze jak foka ku uciesze gawiedzi, po czym schodzi ze sceny z ponurą miną. Zero udawania, tylko szczerość w tym co grał. Gość zapewne nie odnalazłby się w dzisiejszym spierdolonym świecie. Wtedy świat też był zjebany, ale nie tak bardzo. Co do wokalu Kurta, to poza świetnym darciem japy, potrafił też świetnie interpretować Beatlesów. Cover And i love her np, gdzie numer ten zabrzmiał mocno depresyjnie. Tylko gitara akustyczna i Kurt z jego wizjami. Sporo takich zaskakujących wykonów jest na tych odkopanych już po jego śmierci wydawnictwach.
Tak, szczery i skromny. W tamtym czasie nie odnalazł się także niestety. Nie miał w sumie nikogo obok kto podałby rękę i pomógł udźwignąć ciężar sławy można powiedzieć..dj zakrystian pisze: ↑rok temuZero udawania, tylko szczerość w tym co grał. Gość zapewne nie odnalazłby się w dzisiejszym spierdolonym świecie. Wtedy świat też był zjebany, ale nie tak bardzo.
Proszono jeszcze o bisy, ale Kurt stwierdził, że tego wykonu już nie przebije i na tym zakończono koncert.
I wyprał go też na heroinizm, bo ten uwierzył, że ćpać można do sędziwego wieku.