deathwhore 11 mies. temu
Znowu muszę Wam tłumaczyć co macie myśleć, bo widzę, że się gubicie.
Scream Bloody Gore - ładna płyta, takie proto Autopsy, jeszcze lekko niedojebane, czuć old school w chuj, mocno punkowy ten wczesny death metal. Szalony, młodzieńczo brutalny, super. Gdyby wyszła dziś też by się broniła, bo ładne piosenki.
Leprosy - Chuck zaczyna wierzyć, że jest super kompozytorem. Pisze nawet niezłe riffy, chociaż dość schematyczne. Niestety, tak mu się podobają, że nakurwia je w nieskończoność, a ta wspomniana schematyczność sprawia, że te numery po prostu są wydłużone bez większego sensu i przynudzają. Dodatkowo Andrews to blaszany bębenek, a nie metalowy perkusista, gdzie nie grał, to spierdolił.
Spiritual Healing - Leprosy deluxe, coś zaczyna kombinować, ale dalej mu nie za bardzo idzie. Zatrudnił Murphiego, to w solówkach się dzieje. W riffach też próbuje wyjść poza schemat, ale dalej sumarycznie nie wie gdzie skończyć. W efekcie - zamiast zrobić ciekawszy materiał, to on go jeszcze rozciąga. Trzeba wyrobić normę przynudzania.
Human - o, tu się dzieje. Udało się upchać więcej pomysłów bez jeszcze bardziej pokracznego wydłużania utworów, zajebiści muzycy pozwolili też w końcu na to, żeby w muzyce coś się działo więcej niż tylko akompaniament pod riffy pana artysty. Pierwszy raz w Death można posłuchać ciekawych partii bębnów i basu. Zmiany tempa, rytmu - no i w końcu ta muzyka żyje.
Individual Though Patterns - no i tu sytuacja jak z Leprosy-Spiritual, czyli wersja deluxe poprzedniej płyty. Hoglan jest jeszcze lepszy niż Reinert, a DiGiorgio niż DiGiorgio. Ot, kopia poprzedniej płyty na której po prostu wszystko jest trochę lepsze.
Symbolic - po dwóch numerach otwierających album w których są fajne rozwiązania rytmiczne, melodyczne, jest agresja i ciężar... album totalnie siada. Technicznie coś tam się dzieje, brzmienie zajebiste, ale utwory to takie płaczliwe, nijakie pioseneczki. Są fajne, ciekawe fragmenty, ale ta płyta jest zwyczajnie przepitolona. Techniczny melodeath? Chyba tak.
Sound of Perseverance - wokale tragiczne to tu są okrutnie. Utwory... z jednej strony techniczne, progresywne na swój sposób, a jednocześnie dwuwymiarowe. Na ITP muzyka miała więcej planów, tutaj najwyżej gitary sobie harmonizują, ale ogólnie ten album to gitara + bębny. Nie jest to tak zawiłe i ambitne jak metalowcy w sweterkach zwykli mawiać. Album na pewno dziwaczny, bo Queensryche ze wokalem wściekłej myszy to jednak niecodzienny kierunek. Na plus - fakt, że połamane rytmy zamknęli w bardzo przebojowej formie, ale z takimi muzykami można było zrobić dużo ciekawszy materiał.
Nebiros pisze: ↑3 lata temu
A w dupe lubisz? ja slucham nightwish i Blind Guardian