Blind miesiąc temu
Przez ostatni tydzień mini fazę złapałem na tych zasłużonych Szwedów i właściwie odczucia takie jak w przeszłości, czyli za najlepsze pozycje uznaję wciąż Like an Everflowing Stream, Indecent and Obscene oraz Massive Killing Capacity. Te trzy albumy zawierają najwięcej hitów i te uznaję za najlepsze. Jednak gdybym się miał pokusić o rozlokowanie ich na podium, to już by się pojawił problem, bo ta, która aktualnie leci, ta wydaje się być tą najlepszą. Przyjmuję jednak od lat, że moja ulubiona to dwójka z takimi ciosami jak Reborn in Blasphemy czy Dreaming in Red. Dodatkowo kocham początek utworu Souldevourer. Mnóstwo dobroci na gitarach. Można sobie zanucić w głowie o każdej porze dnia i nocy. Później bywało różnie. Death Metal, który wiele osób ceni, dla mnie jest nierówny. Zaczyna się z grubej rury od Of Fire, ale później poziom to taka sinusoida. Hate Campaign wcale nie jest tak słaba za jaką uchodzi. Cierpi trochę na "zbyt płynne" przechodzenie z utworu w utwór bez wyciszeń, przez co trochę się może zlewać w jedno, ale należy pamiętać, że takie Beyond Good and Evil czy wściekłe, szybkie Retaliate to jednak bardzo dobre utwory. Where Ironcrosses Grow to z kolei, w mojej ocenie, ponowna zwyżka forma. Naprawdę dobry, równy album z tłustymi riffami czy cudownymi melodiami jak te na końcu Tragedy of the Faithful. Dwóch kolejnych nie ocenię natomiast. The God That Never Was dziś do kawy puściłem, ale trochę gdzieś tam problemy ze skupieniem się miałem. Cóż, wydała się być dużo słabsza od poprzedniczki. Nie chodzi o to, że chujowa, nudna, a o to, że jednak trochę przeciętna. Do ponownego odsłuchu. Dismember z kolei nie odświeżyłem jeszcze, a z dziesięć lat jej nie słyszałem. Kiedyś mi się podobała, ale nic z niej już nie pamiętam.
UP THE VERONICAS
KIERWA TAKE ME ON THE FLOOR TARARATA TARARARA
yog pisze: ↑2 lata temu
polerowanie niemca to kwestia zdrowotna!