TITELITURY pisze: ↑2 lata temu
Dla dobrego, przemyślanego BM godzina jest spoko. Np. dla "Istiny" NM, o czym pisałem w temacie zespołu. Ale dla takiego grania, godzina to chuj. A teraz proszę sobie zapamiętać, że jeśli chodzi o nowe Immo, zachodzi zgodność zdań pomiędzy mną oraz Hajaszem. Jest to wydarzenie niebywałe na skalę kosmiczną, zatem niewątpliwie godne odnotowania w annalach historii. Wiem, co odkrywa PWS w tym materiale. Za każdym razem wsłuchuje się w poszczególne kawałki, idę o zakład. Ale całość, to coś więcej, niż suma części, co odkrył był Arystoteles, a poza Arystotelesem nie ma myślenia, tylko bajanie i gaworzenie niemowląt. Ale nie będę się powtarzał, bo co o tym nowym Immo myślę, napisałem już dwukrotnie. Co by było gdyby Immo zagrało jak Anal Wallmart lub Postal ? Chuj wielki i szelki. W tym rzecz geniuszy, żeby zagrać coś nowego tak, żeby się podobało. Rzecz, na której wyłożył się Morbid Pendzel, nagrywając to gówno "Illus - debillus - cos - tam ". wierzę jednak w geniusz Rossa Donata i jego kolegów, wierzę i jestem głęboko przekonany, że kiedyś wpadną na coś, co sprawi, że krew pocieknie nam z uszu jakby to były kuciapy podczas periodu.
Próby czytania tego co piszesz to istna męczarnia. Za długo, za zawiłe. Porównując do muzyki, to godzinna porcja nudnego bełkotu.
TITELITURY pisze: ↑2 lata temu
Wiem, co odkrywa PWS w tym materiale. Za każdym razem wsłuchuje się w poszczególne kawałki, idę o zakład.
Zgadza się. Nie odkryłem dotąd żadnych szczególnych zalet albumu jako całości, może oprócz całkie dobrze uszytego brzmienia, same kawałki natomiast są przednie i chociaz fajnie by było, gdyby razem składały się w jakiś fajny obrazek, to jednak dla mnie byłoby to już z coś ekstra, dodanego, coś czego obecność byłaby bez wątpienia zaletą, ale brak nie jest wadą.
Acts of God to album totalnie w stylu Immolation.Klasycznie ciężki, z charakterystycznymi dla nich riffami,zagrywkami gitarowymi, brzmieniem i wokalem Rossa. Przy tym długi, a wchodzący z miejsca. To też manifest, że niektóre zespoły nie muszą się odnajdywać na nowo. Muszą zostać sobą.
Nieważne ile lat mają na karku.
I am Satan's generation and I don't give a fukk.
Elementw2 lata temu
Master Of Reality
Posty: 212
Rejestracja:5 lat temu
Elementw
,,To też manifest, że niektóre zespoły nie muszą się odnajdywać na nowo. Muszą zostać sobą." - istota sprawy.
Szajtan pisze: ↑2 lata temuActs of God to album totalnie w stylu Immolation.Klasycznie ciężki, z charakterystycznymi dla nich riffami,zagrywkami gitarowymi, brzmieniem i wokalem Rossa. Przy tym długi, a wchodzący z miejsca. To też manifest, że niektóre zespoły nie muszą się odnajdywać na nowo. Muszą zostać sobą.
Nieważne ile lat mają na karku.
Ja tej płyty słucham częściej od dwóch poprzednich, też zresztą świetnych, ze wskazaniem na poprzedniczkę. Akt Boży ma bardzo dobre numery początkowe jak Noose of Thorns, potem środek płyty trochę tonuje w stosunku do kilku pierwszych rozpierdalatorów. No i na koniec mocne Apostole. Bardzo dobra płyta, na wiele posiedzeń i odkrywania zarówno smaczków, jak i autocytatów.
Byłem rasowym metaluchem jednakże to dawno i nieprawda a co do bycia intelektualistą to od zawsze nim byłem
Immolation to kolejny kult, będący cover bandem dla Slayer i Death, któremu po pierwszej płycie zachciało się iść swoją własną drogą i zaczęła się lipa.
Debiut bdb, choć miejscami może trochę przynudzać, w szczególności te ciągnące się w nieskończoność napierdalanie na double bassie.
Następna płyta to już wydziwianie i szukanie oryginalności na siłę. Jakieś melodyjkowanie, dziwne wolne pasaże, masturbacia flażoletami... Nie chwyta to już tak, jak debiut.
Na trzeciej płycie nie ma już zbytnio wydziwiania, ale pomysłów na riffy również. Czwarta to znowu pokaz gitarowej masturbacji zrodzonej z braku pomysłów. Później już tylko męczenie buły płyta za płytą i odcinanie kuponów od kultu.
Ostatnio edytowany przez Derelictrok temu, edytowany łącznie 1 raz.
"Jeżeli black metalowcy są ludźmi, to karaluchy również nimi są"
Elementw pisze: ↑rok temu
Te Derelikt, dawaj tera o Morbid Angel, Black Sabbath i J.S. Bachu.
Pierwsze to wyśmienita kapela death metalowa, w jej składzie jest fenomenalny bębniarz Pete Sandoval, oczywiście również można ich nazwać cover bandem Slayer i Death, ale jeżeli już, to jednym z najlepszych, przy czym gdy odbili w swoją stronę to nagrywali świetny metal.
Black Sabbath to "ojcowie założyciele", co tu dużo gadać. Pierwsze 5 płyt kult eternal i biblia bluesowanka i stonerowanka w hejwiorku, dwie kolejne płyty bdb. Dopóki był Ozzy wszystko działało, jak należy. Okres z Dio na majku mi koło chuja lata.
Tego trzeciego nie znam.
"Jeżeli black metalowcy są ludźmi, to karaluchy również nimi są"
Słucham teraz ostatniego bosa death metalu i szukam zwolenników na poparcie tezy, że dzwięki w solówce Under the Supreme to jedne z najbardziej przerażających odgłosów wydobytch z gitary elektrycznej.
Derelict pisze: ↑rok temu
Immolation to kolejny kult, będący cover bandem dla Slayer i Death, któremu po pierwszej płycie zachciało się iść swoją własną drogą i zaczęła się lipa.
...
I mnie takie kabarety ominęły?
Użytkownika cechuje brak gustu i w ogóle elementarna słabość do tandety muzycznej.
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=918044027030921&set=a.491015383067123&type=3 pisze:Decibel Books is proud to announce the publication of “Into Everlasting Fire: The Official History of Immolation,” a massive 400-page history of one of the most beloved bands in death metal history. Fans can pre-order their copy now with an expected ship date in November.
tinyurl.com/immoltionbook
“We are very excited and extremely proud to announce ‘Into Everlasting Fire,’” says the band. “It provides a unique glimpse into our world throughout the years as well as a glimpse into our scene from its earlier beginnings right up until the present. Kevin Stewart-Panko did an amazing job in assimilating almost 40 years of stories and memories into a book that will finally give our fans a unique look into Immolation’s long and rich history rooted in the beginnings of the death metal scene.”
“Into Everlasting Fire: The Official History of Immolation” provides eyewitness accounts from ex-members, label owners, producers and fellow artists who were part of the band’s relentless climb to the top of the modern death metal landscape. Penned by longtime extreme metal journalist Kevin Stewart-Panko, featuring a foreword by Deadguy guitarist Keith Huckins, and boasting stunning new art from legendary Immolation cover artist Andreas Marschall, “Into Everlasting Fire” is Immolation’s fully authorized, unprecedented look into the band’s career via countless in-depth interviews, studio recollections, harrowing and hilarious road stories and dozens of exclusive photos.
For an exclusive preview of Into Everlasting Fire, fans can read the first excerpt at www.decibelmagazine.com, which takes readers back to early ’90s as the death metal scene was about to explode, and the Immolation were about to sign to their first record deal with Roadrunner subsidiary R/C Records.
"Acts of God" w końcu dziś poleciało. Zdecydowanie za długo byłem na bakier z nowościami. Tak to wydawało się że premiera była wczoraj, a tu kurwa dwa lata minęły nie wiem kiedy. Immolation zawsze było w moim prywatnym top 5 jeżeli o death metal chodzi, więc o poziom byłem spokojny.
Okazało się, że album mnie dosłownie zmiótł. Zajebiste granie mimo iż całość trwa 52 minuty, więc wcale nie mało. Nie nuży zupełnie. Wszystko się zgadza, bo o ile wydaje mi się, że mniej nacisku położyli na techniczne zagrywki i duszność znaną z niektórych ich albumów, to mamy dużo klimatu i chwytliwości, ale w tym pozytywnym sensie. Ująłbym to tak - brzmienie, riffy i praca perkusji, wokale, brutalność, klimat, a także technika są na podobnym poziomie i te proporcje się sprawdziły. Jest w tym feeling i jest go dużo. Świetna sprawa i ponownie Immo zrobił mi robotę i patrząc po bardzo pochlebnych opiniach wielu innym wielbicielom również.