Slucham? Jak jednej płyty. To kapela trzymająca wysoki poziom cały czas do końca. I nie trzeba być koniecznoe wielkim fanem Lemmiego by mieć świadomość jaki duży wpływ jego twórczość miała na rozwój heavy, thrashu, speed metalu i ogólnie muzyki rock&rollowej..
Kolego chyba nie zrozumiałeś kontekstu. Motorhead nagrał tylko jedną płytę a potem ją powtarzał tylko ze zmienionym tytułem.
Wtedy w MH brakowało kogoś z sercem do takiej muzyki. Ale sam album może początkowo mnie nie zachwycił, ale potem na spokojnie odzyskał zaufanie do kapeli.Nocturno pisze: ↑3 lata temu Cieszę się, że ożywiona dyskusja jest w temacie Unleashed, pamiętam recenzję Warior w Metalhammer, trochę niesprawiedliwa, ale ta płyta skończyła stary dobry Unleashed, co do późniejszych dokonań, dla mnie słabo. Porównanie z takim polskim Neolith, też mają swoje lata, a najlepszą płytę wydali w 2019 r. Co do Motorhead, to są odbierani różnie, mają fanów, nawet wyznawców, ale to na inny temat. Pozdrawiam wychowanych na szwedzkim death metalu.
I co stary wbił do wanny czy wolał na narożniku ubrany w baranicę?
Mówiłem, krypto gejoza w każdym poście...TITELITURY pisze: ↑8 godz. temu
Bo, pamiętajcie, kto unleashed słucha, tego stary rucha.
Marnujesz niepotrzebnie swój czas na rozmowę, gdzie nie ma merytorycznych argumentów. Zresztą nie będzie ich, bo jak można zasadnie wykazać, że dana płyta jest lepsza niż inne? Nie i szkoda czasu na takie rozmowy. Do niczego takie przerzucanie się epitetami nie prowadzi. Nie ma pasji, to nie ma sensu dyskutować.
Przypomniałeś mi historię z młodości! Miałem na osiedlu takiego rówieśnika z lekkim zespołem Downa. Znaczyło to, że był jebnięty, ale chodził do tej samej podstawówki co ja i nawet podrywał jakieś dziewczyny. Generalnie lekko nierówno pod sufitem, ale gość funkcjonował w społeczeństwie. Zmarł tragicznie, bo założył się z kolegą z klasy, że skoczy z dachu bloku, w którym mieszkał i zakład wygrał. Ale, pamiętam to doskonale, miał okres kiedy stwierdził, że zostanie poetą i wszystkie drzwi klatek na moim osiedlu z wielkiej płyty były wtedy pomazane wierszami kiepskiej jakości podpisanymi "Hugo anonim". Nie muszę chyba mówić, że koleś miał na imię Hugon?
Hehe, a ja właśnie z początku mojej znajomości ze szfeckim death metalem najbardziej ich polubiłem. Pierwszy raz usłyszałem ich na składance Monsters Of Death, gdzie obok Death, Morbid Angel, Gorguts czy Immolation... mocno się wyróżnili, bo ich "Into Glory Ride" to był bezsprzecznie najbardziej przebojowy kawałek na kasecie. Zaskoczyło mnie&ucieszyło, że death metal można grać w taki sposób. Pobiegłem zaraz na targ, gdzie obok szczypiorku i ziemniaków stał koleś z kasetami, który miał akurat na stanie nowe wówczas "Warrior" - i to (przegrane, nie kupione, bo było taniej, a ów przedsiębiorca oferował taką usługę) też mi się bardzo podobało (DEATH METAL VICTORY!). Grave dla kontrastu, które też wówczas poznałem, na debiucie wydało mi się wtedy najnudniejszym zespołem DM na świecie, z głupim brzmieniem, jak określałem sobie wtedy sławetny szfecki sound i kßórego brak był dla mnie u Unleashed zaletą.deathwhore pisze: ↑2 tyg. temu Nihilist tutaj akurat raczej wszyscy pamiętają. Co do samego Unleashed - dla mnie z tych najbardziej znanych szwedzizn to oni byli najgorsi, tak z czystym sumieniem to z jakąś tam przyjemnością wracam do Shadows in the Deep.
Dobrych nagrali więcej. Nagrali też trzy zajebiste: Like an Ever Flowing Stream, Indecent & Obscene oraz Massive Killing Capacity.
a Goatmoon to:Skoczne rytmy i melodyjki zagrane zupełnie bez pary.
No ale rozumiem, że ktoś woli muzykę przy której karzeł mógłby zatańczyć grając na akordeonie od death metalu na najwyższym poziomie.Muzyka dość melodyjna i zajebiście skoczna [...] Nie zmienia to jednak faktu, że ten zamawiający na poniższym zdjęciu pięć piw facet ma talent do tworzenia wpadającej w ucho muzyki, muzyki której po prostu przyjemnie mi się słucha od paru dni.
Trzeba być Titkiem i mieć kał w uszach. Stare materiały Unleashed z lat 90-tych ubiegłego stulecia są zajebiste i koniec dyskusji. Dziękuję za uwagę...
I co w tym drugim argumencie jest złego? Jak na imprezie dla przeciętnego człowieka puścisz Britney Spears to nikt nosem nie kręci, tylko się ludzie bawią. No i uważam, że analogicznie jest z Unleashed w środowisku metalowym, bo to muzyka do zabawy, nie kontemplacji. Jak się schleję to wolę posłuchać Unleashed niż Deathspell Omega. I po prostu dziwię się, że dla kogoś cechy muzyki, które świadczą o jej przebojowości w jednym przypadku są zaletą, a w drugim przypadku wadą. Zwłaszcza, że w Unleashed na debiucie i dwójce ta przebojowość jest serwowana ze smakiem, bez tandety, z maksymalnym wykorzystaniem typowych dla metalu instrumentów do stworzenia muzyki łatwiej, prostej i przyjemnej. Bez tańczenia oberka.DiabelskiDom pisze: ↑2 tyg. temu EDIT: No, widzę zatrzęsienie argumentów: "to jest zajebiste i koniec dyskusji", "jak można lubić metal a na to kręcić nosem"
To mam właśnie na myśli.
No fajnie, ale dlaczego nie może być tak, że ogólne cechy grania z danego kraju po prostu komuś nie pasują? Albo i lepiej, z danego GATUNKU. Czy jeśli ktoś np nie lubi thrashu, to znaczy, że możliwe, iż nie lubi tak naprawdę metalu? Czy naprawdę trzeba stosować napisane kiedyś przez jakiegoś starego metala z Metal Hammer ścieżkę "Slayer Kurwa!"? Jak się okazuje, że ktoś nie lubi thrashu, ale lubi heavy oraz nie lubi piwko death metalu, ale lubi raw blacki to się nagle kory palą i nie można tego skumać?brzask pisze: ↑2 tyg. temu Podobać nie musi (i nie może) się wszystko - zwłaszcza z tych starszych rzeczy bo są gusta i guściki.., ale jeśli komuś przeszkadza w jakimś sensie klasyka i zespoły, które charakteryzowały kiedyś poszczególne kraje...to czy tak naprawdę lubi metal czy tylko mu się to wydaje?
Ja też jak się schleję, to sobie włączę Abbę albo Whigfield. A z metalu Iron Maiden. Ale zaskoczę Cię i powiem, że czasem zdarzało mi się po schlaniu włączyć np Diocletian i mówiłem sobie "oooo, ale zajebiśście napierdala-HEP!-ją...". Nigdy natomiast "jak się schlałem" nie włączyłem sobie czegoś, co mi się nie podoba z powodu np takiego, że chciałem coś prostego i skocznego.Blind pisze: ↑2 tyg. temu I co w tym drugim argumencie jest złego? Jak na imprezie dla przeciętnego człowieka puścisz Britney Spears to nikt nosem nie kręci, tylko się ludzie bawią. No i uważam, że analogicznie jest z Unleashed w środowisku metalowym, bo to muzyka do zabawy, nie kontemplacji. Jak się schleję to wolę posłuchać Unleashed niż Deathspell Omega. I po prostu dziwię się, że dla kogoś cechy muzyki, które świadczą o jej przebojowości w jednym przypadku są zaletą, a w drugim przypadku wadą.
Więc reasumując: metal jest (na szczęście) tak różnorodny, że łatwo znaleźć coś dla siebie. Preferencje mogą zależeć od nastroju i mogą być skrajne.Blind pisze: ↑2 tyg. temu A co do Unleashed [...] gdy na debiucie kończy się akustyczne intro, a zaczynają pierwsze sekundy Dead Forever to zawsze jest grubo. Siła tkwi tam w prostocie, a przebojowość w rytmiczności tej muzyki oraz przyjemnym tremolowaniu. Tak, to przyjemna płyta. Powie ktoś, że death metal nie powinien być przyjemny, a tu taki chuj, bo jakby wszędzie była krypta i bagna to byłoby po prostu na dłuższą metę nudno.