deathwhore
Tormentor
Posty: 4794
Rejestracja: 8 lat temu
Lokalizacja: bojkot kadry moderatorskiej

Wargrinder (GRE)

deathwhore

Obrazek

Nazwa zespołu i logo może nie są zbyt szczęśliwe, bo sugerują nieco inną muzykę, niż zespół wykonuje. Jeżeli myślicie o death grind, grindcore, brutal death czy czymś takim, to zaprzestańcie. To znaczy nie przestawajcie w życiu myśleć, ale tym razem nie trafiliście. To nie ten adres. A jaki? Za chwilę się dowiecie!

Wargrinder to szyld pod którym solowo muzykę nagrywa Ελευθεριος Ελευθεριου, znany też jako Leyteris Eleytheriou, Terry Eleftheriou tudzież Warhead (nie, nie myślcie o Venom. Jak pomyśleliście, to znowu Wam nie wyszło). A w jakich to zespołach grał w życiu ten Warhead? Ano w jego muzycznym CV są np. Naer Mataron i Perdition Temple. O, i jak tutaj zaczęliście coś kombinować, co pan Ελευθεριος Ελευθεριου może tutaj grać, to zaczęliście myśleć w końcu dobrze.

Zwłaszcza, jeżeli zwróciliście uwagę na tę drugą nazwę. Na materiałach, które znam (a znam raptem od soboty, więc bez szału), Ελευθεριος Ελευθεριου jest zapatrzony w Angelcorpse. Przemiły, młody człowiek, który polecał mi płytę Tank Tread Doctrine, nie pomylił się ani trochę. Nie znajdziemy tu innych wpływów niż muzyka napisana przez Palubickiego i Helkampa. Oczywiście, któryś może powiedzieć "to nie lepiej włączyć Angelcorpse albo Perdition Temple?". No i miałby rację, przynajmniej częściowo. Jak macie delikatne uszka, wolicie lżejsze granie, to jasne, wystarczy Wam, że sobie raz na jakiś czas włączycie oryginał. Ale co, jeżeli jesteście metalowcami i ciągle Wam mało? Jeżeli album z metalem to ma być wpierdol, ale poparty dobrymi, przemyślanymi kompozycjami, konkretnym czytelnym riffem? Jeżeli szukacie albumów na których pęd jest kontrowany ciężkim walcowatym zwolnieniem, które zamiast dawać oddech, podbija tylko napięcie, a po którym kolejne partie blastów nie usypiają, a podbijają wpierdol?

No to tak, macie Wargrinder. Wspomniany album ma wyjątkowo udane brzmienie. Jest czytelnie, wszystko słychać, ale gitary mają mocno brudne brzmienie, mogące trochę kojarzyć się ze starymi demówkami. Całość brzmi jakby była nagrywana na taśmę, chociaż podejrzewam, że tak naprawdę na etapie masteringu po prostu wrzucono wtyczkę vst z symulacją takiego brzmienia ;) Może drażnić tylko syntetyczna stopa, ale to i tak dużo lepsze brzmienie niż taktownik na Of Lucifer and Lightning.

Znam też zeszłoroczną Profound Detestation of Solace, chociaż ta przeleciała tylko raz. Od poprzedniczki na pewno różni się czystszym brzmieniem. Jestem skłonny stwierdzić, że może wyszło to muzyce na plus, jest bardziej dzisiejsze, ale z drugiej strony... Poprzednia z tym soundem była wręcz bezczelna, bo w tej stylistyce raczej takiego syfu się nie wrzuca. Ciężko powiedzieć, obie mnie urzekły.

I tak, wiadomo, Exterminate czy The Inexorable to niedościgniony wzór takiego grania, ale już w przypadku Perdition Temple nie byłbym wcale gotowy krzyczeć, że "oryginał lepszy". A ja Perdition Temple lubię w stopniu bardzo.

https://wargrinder.bandcamp.com/
Nebiros pisze: 5 lat temuA w dupe lubisz? ja slucham nightwish i Blind Guardian