Wędrowycz dzień temu
Czasem warto po dłuższej przerwie zrewidować swoje opinie na temat zespołu i jego wydawnictw. Od zeszłego roku taki pomysł w mojej pale się zrodził, żeby ileś zespołów rocznie wziąć na warsztat i ich dyskografie przerobić w całości. W znacznej mierze są to te które znam od lat. Przy okazji nadrabiam zaległości w postaci niesłyszanych materiałów czy też nowości.
W zeszłym roku zrobiłem 57 różnych gatunkowo zespołów, w tym roku na chwilę obecną tyle samo, ale zapewne dobiję jeszcze co nieco.
W tym momencie kończę rozpracowywanie Deicide.
Wspominałem na shoucie, że gust ewoluuje i się zmienia. Czasami niebywałe jak mocno. Parę lat temu niektóre albumy bohaterów tematu zlewałem ciepłym moczem i zjeżdżałem mocno, a obecnie zaskoczyły na plus. Zasadniczo jako cołość Deicide to bardzo fajny death metalowy zespół. Biorąc pod uwagę staż, naprawdę przez znaczną część jakiś poziom utrzymują i poniżej niego nie schodzą. Co prawda im dalej w las...tym melodyjniej i bardziej współcześnie. W ich przypadku akurat postrzegam to niestety jako minus. Zdecydowanie wolę chaotyczne i barbarzyńskie oblicze niż te wymuskane i okraszone pięknymi solóweczkami.
Jeżeli chodzi o ulubione materiały zespołu to tu nic się nie zmienia odkąd je poznałem.
Deicide i Legion obie 10/10 i tylko co raz wydaje mi się, że a to jedna, a tu druga nieco lepsza.
Once Upon the Cross i Serpents of the Light nieco słabiej, ale dalej w mojej opinii doskonałe albumy 9/10
Okres od Insineratehymn do Till Death Do Us Part jest zasadniczo zróżnicowany, ale po czasie wszystkie te pełniaki traktuję tak samo, jako dobre (oczywiście gdyby wejść w szczegóły to na każdej są plusy i minusy), ale całościowo są to albumy do których chętnie wróciłem.
To Hell With God i In the Minds of Evil tu już odczułem to o czym pisałem wyżej. Zmęczenie formułą dotychczasową i jej odświeżenie poprzez unowocześnienie brzmienia, riffów i wzmocnienie melodyjności, kosztem "zła". Czegoś już brakuje, więc mają te pełniaki swoje momenty ale wracać do nich się już nie chce.
Overtures of Blasphemy ładna okładka Bielaka, ale muzycznie z przykrością stwierdzam, że bieda. Zupełnie nie trafia do mnie. Obiektywnie średni album, pewnie są i jego wielbiciele. Napewno nie dla mnie, gdyż przy ostatnim pełniaku Deicide się już nieźle wynudziłem.
Odium Humani Generis