Awatar użytkownika
yog
Tormentor
Posty: 17501
Rejestracja: 7 lata temu

Jumpin' Jesus

#1

yog 5 lata temu

Obrazek

Obrazek

Skaczący Jezusek to raczej zapomniany death metal starej szkoły, zrodzony w poronionych głowach kolońskich szaleńców o nazwiskach: Mike Gage oraz Oliver Ullrich. W 1989 roku.

Kapela od innych wyróżnia się przede wszystkim techniczną grą i ogromną ilością płynnie zmienianych riffów o nieco surrealistycznym zabarwieniu i mechaniczno-kosmicznych akcentach. Sporo tu solówek, ale kapela obchodzi się bez klawiszy (z wyjątkiem symbolicznych introsów), utrzymując kompozycje w stylistyce odjechanego death/thrashu, jakiego w tamtym czasie niemalże nikt jeszcze nie grał poza Florydą.

Jumpin' Jesus nagrał podobno jeszcze w roku założenia swoje pierwsze demo Live Wire, kolejne zdaje się rok później, w 1990, natomiast pełny album, poprzedzony następną demówką o tytule Braincramps, ukazał się w 1991 roku. Niestety, ta pierwsza płyta okazała się także ostatnim wydawnictwem niemieckiej kapeli, co można pewnie - po części przynajmniej - złożyć na karb unikalności zaprezentowanej na The Art of Crucifying muzyki. Mam wrażenie, że - podobnie jak jakieś D.V.C. (aka Darth Vader's Church) - swoim nieszablonowym graniem musieli ciutkę spowodować zamęt w głowach nieprzygotowanych na to słuchaczy. Moja znajomość bohaterów tematu ogranicza się wyłącznie do tego albumu.

Nie jest to granie tak wygładzone, jak Atheist, a jednocześnie dość mocno połamane, nieoczywiste, ale przez to tym bardziej intrygujące. Nie są to może mega przeboje wypchane zapamiętywalnymi na pierwszy rzut ucha motywami, jednak nie sposób odmówić tej, na pierwszy rzut oka może ciut kuriozalnej formie pewnej gracji, jak płynie na solówkach, wciąż zachowując pełen ciężar fragmentów bardziej łomotanych. Muzyka jednocześnie prymitywna i wysublimowana. Ostatecznie, po kilku przesłuchaniach okazuje się, że wcale tak trudno nie jest tego zapamiętać - w tej łupaninie poukrywano sporo smaczków, a całość jest niesłychanie zgrabna, pełna mistyczno-futyrystycznych ozdobników.

Szkoda, że tak się to skończyło, ale widocznie ktoś musi przecierać szlaki.

Zawartość muzyczną The Art of Crucifying doskonale uzupełnia geigerowska okładka, w której niestety spierdolono kolorystykę na CD. Ta z wersji winylowej (kasetowej mniej) w pełni oddaje, co kryje się w środku:

Obrazek
Za wydanie odpowiadała skromna wytwórnia Morbid Music / West Virginia Records, kierowana m.in. przez Sabinę Classen z Holy Moses. Wszelkie aspekty produkcyjne powierzono z kolei (teraz już byłemu) mężowi Sabiny i (również byłemu) kompozytorowi Holy Moses - Andy'emu Classenowi. Album nagrano podobno we wrześniu 1991. [Tę datę wziąłem z tłumaczonego flyera do test pressa, strasznie dziwnie tłumaczonego przez google chyba, może chodziło o wydanie, bo w tym samym zdaniu mowa o nagraniu i wydaniu albumu]

Polskim akcentem w historii jest fakt, że perkusista Jumpin' Jesus, niejaki Bobby Ferdula (Robert?) grał w takich thrashowych kapelach, jak nyski Devastator czy opolski Beer O.K. Znaczy się, Polakiem był chyba i się zareklamował pozostałym słowami: I make all dead with Ultra-temp.

Cokolwiek miał na myśli, widać było przekonywujące. Zresztą radzi sobie znakomicie.

Dyskografia:
1989 - Live Wire [demo]
1990 - Demo [demo]
1991 - Braincramps [demo]
1991 - The Art of Crucifying

Skład:
Rene Genschewski - Bass (1989-1991)
Bobby Ferdula - Drums (1989-1991) ex-Baron, ex-Wretched Lord, ex-Wolfen, ex-Beer O.K., ex-Devastor (Pol), ex-Love Dictator
Mike Gage - Guitars (1989-1991) D-Filer, ex-Forced Entry
Oliver Ulrich - Guitars (1989-1991) ex-Pounding Demise
Miro Pavelic - Vocals (1989-1991) D-Filer



MA: https://www.metal-archives.com/bands/Ju ... Jesus/6714
Destroy their modern metal and bang your fucking head

Tagi:
Awatar użytkownika
TITELITURY
Tormentor
Posty: 4631
Rejestracja: 7 lata temu
Lokalizacja: Chmurokukułczyn

#2

TITELITURY 5 lata temu

[posty sprzed założenia tematu - dop. @yog]

Oczywiście uwagę moją zwróciła nazwa. Sami przyznacie, że "Skaczący Jezus", to dość nietypowe jak na death metal. Chłopaki pochodzą z krainy kartofla i sałatki ziemniaczanej( a może pochodzili i już nie żyją ? ) i nagrali jedną płytę w roku 1991. Dostajemy zatem wypadkową wszystkiego, co było wówczas modne, więc można usłyszeć wpływy Pestilience, Morbit Pędzel, Autopsy i innych takich. Na tamte czasy brzmiało to może średnio, a lubiący ćwiczenia fizyczne mesjasz pewnie nie wybijał się ze statystycznej średniej, ale przy tym death metalu granym dzisiaj, to jest muzyka zagrana z głową, ciekawa i przemyślana. Mnie nie nudzi i chciałbym więcej takiego odschoolu. Okazuje się, że to nie we mnie jest problem, że przestałem lubić death metal. Po prostu dzisiejszy death jest tak chujowy, że nie mogę go słuchać. Ale wystarczy, że włączę sobie tego zespoła, albo którąś z puerwszych dwóch płyt Thanatosa, a przenoszę się w krainę niebanalnej muzyki.
Dum bibo piwo, stat mihi kolano krzywo.
Awatar użytkownika
yog
Tormentor
Posty: 17501
Rejestracja: 7 lata temu

#3

yog 5 lata temu

Co Ty pierdolisz Titek, jakie MODNE? Jumpin' Jesus to nowatorski death, wyprzedził swoje czasy z 1-2 lata. To jest 1991, a oni grają to, co jakieś Pestilence dopiero będzie grało w przyszłości :P Jeden z pierwszych technicznych deathów w historii. (Też ciut przesadzam, ale jednak Ty bardziej! Testimony we wrześniu wyszło, The Art of Crucifying nie wiem ;p)
Destroy their modern metal and bang your fucking head
deathwhore
Tormentor
Posty: 4438
Rejestracja: 7 lata temu
Lokalizacja: bojkot kadry moderatorskiej

#4

deathwhore 5 lata temu

Ja bym wydzielił tego posta jako osobny temat, szkoda żeby taka fajna kapela przepadła gdzieś w zbiorczym temacie o tym czego teraz się słucha.
Nebiros pisze:
4 lata temu
A w dupe lubisz? ja slucham nightwish i Blind Guardian
Awatar użytkownika
TITELITURY
Tormentor
Posty: 4631
Rejestracja: 7 lata temu
Lokalizacja: Chmurokukułczyn

#5

TITELITURY 5 lata temu

co Ty pierdolisz Titek, jakie MODNE? Jumpin' Jesus to nowatorski death, wyprzedził swoje czasy z 1-2 lata. To jest 1991, a oni grają to, co jakieś Pestilence dopiero będzie grało w przyszłości Jeden z pierwszych technicznych deathów w historii.
No bez przesadyzmu, jakie tam wyprzedzanie. Przecież tak "grało się" wtedy. I nie wiem, czy to takie techniczne bardzo. Dla mnie techniczne rzeczy, to np. Necrophagist, albo inne takie, gdzie się spuszczają nad każdym potrąceniem struny, a tu tego nie słyszę. Ot, dobry death metal, gdzie nad każdym kawałkiem ktoś pomyślał, żeby zainteresować nim słuchacza, zamiast zajebać gruzem, aż mu uszy spuchną.
Dum bibo piwo, stat mihi kolano krzywo.
deathwhore
Tormentor
Posty: 4438
Rejestracja: 7 lata temu
Lokalizacja: bojkot kadry moderatorskiej

#6

deathwhore 5 lata temu

Jeżeli technicznymi określa się nagrania Atheist, Death, Revenant czy właśnie Pestilence, to i Jumpin' Jesus można nazwać takim mianem, jak najbardziej. Necrophagist i tak dalej to przecież późniejsze czasy, gdzie taką estetykę doprowadzono do absurdu i są bardziej "technical" niż "death metal". A tu wszystko na miejscu. Ja nie znałem, świetna kapela, dzięki.

[koniec postów sprzed założenia tematu - dop. @yog]
Nebiros pisze:
4 lata temu
A w dupe lubisz? ja slucham nightwish i Blind Guardian
Awatar użytkownika
TITELITURY
Tormentor
Posty: 4631
Rejestracja: 7 lata temu
Lokalizacja: Chmurokukułczyn

#7

TITELITURY 5 lata temu

No dobra, jeśli Death jest techniczny, to to też, niech będzie. W takim razie technicznie rzecz biorąc lubię techniczny death.
Dum bibo piwo, stat mihi kolano krzywo.
Awatar użytkownika
yog
Tormentor
Posty: 17501
Rejestracja: 7 lata temu

#8

yog 5 lata temu

No to jest taki death na riffach Nocturnusa, Morbid Angel itp. Necrophagisty czy ciut później taki Lykathea Aflame dużo z tym graniem wspólnego mają, jak się wsłuchać ;) Tyle, że tu jeszcze to wszystko thrash spina, a u Necrophagista na próżno takowego szukać i tam już trudno machać baniakiem do tego.
Destroy their modern metal and bang your fucking head
Awatar użytkownika
Belzebóbr
Tormentor
Posty: 1333
Rejestracja: 6 lata temu

#9

Belzebóbr 5 lata temu

Ale ten Jezus skacze zajebiście!
Awatar użytkownika
yog
Tormentor
Posty: 17501
Rejestracja: 7 lata temu

#10

yog rok temu

Winyl zaczął wkraczać w rejony 100 euro, więc będzie reedycja.

Obrazek
Destroy their modern metal and bang your fucking head
Awatar użytkownika
Zsamot
Tormentor
Posty: 3757
Rejestracja: 7 lata temu
Lokalizacja: Gniezno

#11

Zsamot rok temu

Cd ktoś tu kupił ostatnio, jest w normalnych pieniądzach, czy znowu inwestycja życia???

Hajasz zachęcił, ja już to kiedyś sprawdzałem, ale niestety zapomniałem. A że mam słabość do tamtych lat, to chętnie przypomnę sobie. Cudownie brzmi ta płyta. Naprawdę tyle lat temu i nic się nie zestarzało. Selektywnie bas, dobre wokale, oj dzieje się.
Szkoda, że coś nie poszło dalej. Bywa...
Użytkownika cechuje brak gustu i w ogóle elementarna słabość do tandety muzycznej.
Awatar użytkownika
Hajasz
Raubritter
Posty: 5281
Rejestracja: 6 lata temu
Lokalizacja: Opole

#12

Hajasz rok temu

Pierwsze wydanie na CD kosztuje sporo ale wznowienie z niebieską japą już ma ceny normal ale nie wiem jak tam gmerano ten remaster. Przed wojną można było kupić ładnego boota od Wanii, który już też osiąga niebotyczne ceny bo chujki pchają go jako fp.
GRINDCORE FOR LIFE
Awatar użytkownika
Zsamot
Tormentor
Posty: 3757
Rejestracja: 7 lata temu
Lokalizacja: Gniezno

#13

Zsamot rok temu

Taki off top- kupujesz Hajasz te booty (piraty powiedzmy wprost)? Ja jakoś mam opory...
Użytkownika cechuje brak gustu i w ogóle elementarna słabość do tandety muzycznej.
Awatar użytkownika
Hajasz
Raubritter
Posty: 5281
Rejestracja: 6 lata temu
Lokalizacja: Opole

#14

Hajasz rok temu

Kupuję tylko kiedy nie wyszło na CD i raczej nigdy nie wyjdzie. Mam może ze 3-4 i grają zajebiście. Problem jest inny. Są one często tak dokładnie zrobione, że skurwysyny sprzedają je jako fp i to mnie wkurwia bo to jawne oszustwo.
GRINDCORE FOR LIFE
Awatar użytkownika
Pioniere
Moderator globalny
Posty: 3976
Rejestracja: 7 lata temu

#15

Pioniere rok temu

Hajasz pisze:
rok temu
Pierwsze wydanie na CD kosztuje sporo ale wznowienie z niebieską japą już ma ceny normal ale nie wiem jak tam gmerano ten remaster. Przed wojną można było kupić ładnego boota od Wanii, który już też osiąga niebotyczne ceny bo chujki pchają go jako fp.
Przecież "niebieska japa" jest też na fp, z tym, że na wersji winylowej, nie CD. A wznowienie ma podkręcony kontrast okładki winyla.
Awatar użytkownika
Czit
Tormentor
Posty: 1163
Rejestracja: 7 lata temu

#16

Czit rok temu

Ale chłopy zagadaliście z tym Jumpin' Jesus.
Na śmierć o tym zapomniałem, a weszło mi teraz jak bajka.
yog pisze:
4 lata temu
Uważanie Seasons in the Abyss za lepszą od South of Heaven istotnie nie da się wytłumaczyć inaczej, niż kindermetalstwem ;)

Wróć do „Death Metal”