Zsamot rok temu
Synu, stanowczo ta recka nie jest Twoją najlepszą. Pisałeś o wiele lepsze.
Zasadniczo, to z Hate jest pewien problem, że na podstawie wizualizacji (koszmarnej, acz będącej w jakimś tam nurcie tego stylu), w dodatku swoistego zakotwiczenia w pewnych klonicznym brzmieniu, tracili swą tożsamość. Poszczególne płyty naprawdę wymagały sporo uwagi, by je rozróżnić, nie mówiąc o kompozycjach. Słuchało się, nadal słucham, ich z przyjemnością, acz po odłożeniu płyty człowiek miał wrażenie, że nie pamięta nawet jednej kompozycji.
Typowy problem to natłok pomysłów w jednej kompozycji, a może po prostu brak jednej, dobrej linii i maskowanie tego natłokiem dźwięków?
Mocno zniknął Hate z koncertów w Polsce, kiedyś naprawdę w ciągu roku bywałem minimum raz, teraz nie pamiętam, kiedy w okolicy - nawet dalszej- grali. Cenię Adama, pewnie ma swą wizję, ale jakoś to wszystko się nie klei. Niemniej ostatnie dwie płyty rzuciły nieco - nazwijmy to górnolotnie - nadziei, że będzie lepiej. I chyba jest. Niemniej, zmiana brzmienia i nieco uproszczenie kompozycji wiele by pomogło... Ale to już pieśń przyszłości. Na razie jest ok.
Bardzo dobry był poprzedni album, obecny też myślę, że będzie konkretnym.
ps. Irytują ceny płyt Hate. W porównaniu do czołówki polskiej sceny to nieco zbyt wysokie.
Allah jest wielki, ale B-52 też jest duży.