No, kurwie syny i, niestety nieliczne, kurwie córki zakupiłem sobie najlepszy materiał Throneum, w sumie to trochę tak na żywioł, bo dawno nie słuchałem, ale pamiętałem, że to świetna płyta jest.
I tak właśnie jest, świetna a przy tym zajebista. Ogólnie to dość przystępna, chociaż jak ktoś sobie włączy po jakichś przebojach z radia, to może pomyśleć, że ło kurwa, jakie trudne granie. Ale jeśli tak się zdarzy, to polecam się wgryźć, bo to bardzo muzyczna, że tak powiem płyta. Metalowa w chuj, a jednocześnie pełna smaczków, psychodelicznych plam i dziwactw. Sam zespół raczej dotychczas szanowałem niż byłem fanem, bo poza splitem z Anetą Danutą nic mnie jakoś wybitnie nie porwało, ale ten albumik powyżej to potężny cios i, tak jak pisałem, dla mnie najlepsza płyta Throneum.