Wędrowycz miesiąc temu
Wałkuję sobie materiały ze stajni NoEvDia i akurat dziś padło na "Death", którego jakoś bardzo długo nie słuchałem. Czasy to jednak są podłe, bo klęska urodzaju i jak się człowiek ciągle czymś zajmuje to do tych najlepszych rzeczy się niekiedy rzadko wraca. Płyta stoi na półce i się kurzy...Za to jak się odpali to jest wjazd na pełnej.
Tu nie ma zmiłuj, wpierdol leci od samego początku. Zbyt dużo klimatu jak na war metal, zbyt bestialsko i chaotycznie jak na death metal, coś pomiędzy. Wiele osób narzeka na czas trwania i o ile kiedyś najpewniej i mi to przeszkadzało, tak teraz chłonę to jak gąbka. Z wiekiem coraz bardziej doceniam takie granie - jest klimat, jest szatan i smoła, gęsto, duszno, plugawie, chaotycznie, jest nawiedzenie. Muzyka nie dla słabych. To jest prawdziwy ekstremalny metal. Odpychający i chamski, a przy tym świetnie zagrany i przede wszystkim szczery.
Jak ktoś tak samo jak ja nie odpalał dawno, to odgrzewam temat żeby przypomnieć o Teitanblood.
Swoją drogą poza epką "Accursed Skin" już wszystkie materiały poodświeżałem ostatnimi miesiącami i wszystko się broni niesamowicie. Ciężko u nich znaleźć słabe wydawnictwo.
Odium Humani Generis