
Mamy to! Po bardzo dobrej demówce i świetnym debiutanckim albumie najlepszy przedstawiciel młodego pokolenia polskiego death metalu powraca z drugim pełnowymiarowym gromem z jasnego nieba. Oczekiwania były wysokie, bo zespół z Lubelszczyzny dojrzewa wraz z wiekiem tych młodych chłopaków, ich doświadczeniem scenicznym i kolejnymi godzinami spędzonymi w sali prób. Teraz można już stwierdzić, że wszystkie najśmielsze proroctwa dotyczące nowego albumu Toughness znalazły swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Dojrzałość – to pierwszy termin jaki ciśnie się na papier po odsłuchach tego dzieła. „Black Respite of Oblivion” to materiał starannie przemyślany i profesjonalnie nagrany przez czterech gości, którzy doskonalą swoje umiejętności, wysnuwają wnioski z poprzednich spotkań z instrumentami i mikrofonem, a przede wszystkim niebędących przepisywaczami dźwięków, które już nagrał ktoś wcześniej, jakby to chcieli uparci sceptycy. Owszem duch Finlandii ze wskazaniem na Demilich unosi się nad niektórymi utworami, ale jest to co najwyżej przekąska bogatej oferty kulinarnej kucharzy z Puław. Drugi album Toughness jest bardziej progresywny i znajduje się tu więcej przestrzeni, w tym więcej otwartego grania niż w twórczości ww. fińskich mistrzów. Już pierwszy utwór „Abominating the Scourge” prezentuje pełną paletę współczesnych możliwości tego kwartetu z koncertem dyplomowanego basisty, który wbija w fotel. Głęboki i potężny wokal, który jest największym ukłonem w stronę Demilich, wspaniale buduje grobową atmosferę zatęchłą atmosferę, czasem delikatnie wędruje w stronę wyższych rejestrów, a gdy w jego tle pojawia się solówka (patrz: „The Profanity That Creates an Expression of Pain at the Impossibility of Ascending to the Lower Realms”) to robi się po prostu przepysznie. Toughness nie są zwolennikami zawrotnych temp i pozwalają nam nacieszyć się przejrzystością odbioru każdego instrumentu, ale gdy już się rozpędzą tak jak w utworze tytułowym, to nie gubią nic ze swojej myśli przewodniej by nie popaść w odmęty muzycznego chaosu. Z drugiej strony należy podkreślić, że pajęcza sieć gitar i basu poczyna sobie coraz odważniej. Panowie słusznie zaufali swoim coraz wyższym możliwościom i bawią się przerzucając dźwiękami wioseł, co sprawia że kolejne odsłuchy dostarczają nam nowych wrażeń. Skupienie uszu na grze gitarzystów w „Embrace Blackness” i „Carrion Entrails (Lost Abyssal Disbelief)„ daje całkiem inny odbiór tych pieśni niż skoncentrowanie się na koncercie basisty w tym samym kawałku. Kompletnym zaskoczeniem jest struktura i tempa „Condemned to Noxious Persistence”. Wodze fantazji bohaterów tematu poszły tu w zdecydowanie bardziej awangardowych, aczkolwiek zaskakująco dostępnych kierunkach, utwór znakomicie buja i niesie zmysły. Jeśli tak ma wyglądać przyszłość zespołu to czekam z wypiekami na twarzy. „From the Shroud of Human Disgrace” sprowadza nas do parteru oldschoolowym death metalem o surowszym, ale jakże przyjemnym obliczu. To świetna koncertowa kołysanka, którą puławianie dołączyli do swojego tegorocznego zestawu obróbki materiału ludzkiego na żywca i obawiam się, że robi ona większą krzywdę na scenie niż z odtwarzacza. Jeśli ktoś jest żądny potężnego lania w wykonaniu sprawnej wojennej maszyny to powinien udać się do „Open Wounds of the Forgotten Planet” – najszybszego hitu z „Black Respite of Oblivion”, którego patetyczne zakończenie należy do moich ulubionych fragmentów tej płyty. Zamykający całość „Vile Unrelenting Miscreancy” jest definicją zakazu wyjmowania płyty (dla niewielu kasety) z odtwarzacza, stanowi bowiem rześką i energiczną dawkę popisów sprawnej ekipy, gdzie każdy z muzyków dostaje czas na prezentację swoich możliwości.
Słów kilka należy się idealnej produkcji omawianego albumu. Tego typu materiał wymaga selektywnego, naturalnego oraz analogowego brzmienia, pozbawionego wulgarnych cyfrowych sztuczek i to otrzymujemy. Przekona się o tym każdy kto usłyszy Toughness na żywo i nie stwierdzi większych różnic między tym co leci z klubowych głośników a tym co słyszał z różnych nośników.
Zapewne wiele tajemnic drugiego albumu Toughness jest dla mnie nieodgadnionych, ale jedno jest pewne: jest to wspaniały pokaz siły i młodości polskiego death metalu, a każdy kto lubi death metal, a tego nie docenia niech pierwszy rzuci tytułami ostatnio wydanych płyty DM, które zrobiły mu lepiej. Niestety już pojawiły się głosy zawodowych malkontentów, którzy wysypują się argumentami pobocznymi, opisami czegoś czego na tej płycie nie ma i zwykłym czepialstwem, a kompromitują się tonami podzespołów, którym czapkują.
Na koniec podziękowania dla Godz ov War, która wydała ten album godnie, w wielu formatach i trzeba mieć nadzieję, że trafi on pod strzechy na całym świecie.