Ja na luzie

. Nic nie mam do SFU z początków, ale to i tak nie byli moi faworyci, głównie ze względu na wokal Chrisa, który mi nie odpowiada. Ostatni ich album to zwyczajna parodia DM, jak i samego SFU. Jednak mam miłe wspomnienia. Jako szczyl jarałem się ich Graveyard Classics. Coverowy album, który robił na mnie wrażenie ze względu na to, że pokazał mi, że można przerobić klasyki na ekstremalną modłę. Dzisiaj dość ciężko mi się tego słucha, ale mam dobre wspomnienie jak mamuśka mnie opierniczała, że za głośnio napierdala T.N.T. Chwile później wjechało Future of the Past, Vader, Sepa, Dismember, Szwecja, Samael, Moonspell, black i popłynąłem... .
Cannibal Corpse to dla mnie Fisher, jego wyjebany kark, miłość do World of Warcraft i jego najlepszy headbanging w historii. Dla mnie legenda, jak Behemoth,... a przepraszam, Nergal by chciał, ale stopy i yoga

.
I też dla Ciebie zdrówko, bez spiny

.