Przecież tam jest brzmienie Dismember !!! Nawet lepsze niż na debiucie czego nie mogę powiedzieć o dajmy na to dwójce Grave.
Noo, @Hajasz za to zdanie to już na pewno będziesz na czarnej liście @Blinda!
Twe podejście doskonale rozumiem, lecz oceniając ją, staram się być obiektywny, co do samej muzyki niezależnie od tego, jaki styl mi się bardziej podoba/preferuję — co akurat jest Ci chyba dobrze wiadome.Arson pisze: ↑5 lata temuI dlatego też, jako muzyczna konserwa i ignorant, wolę podejście Dismember. Nie oczekuję od deathmetalowej kapeli odkrywania nowych rejonów, wytyczania nowych trendów, nagrywania kontrowersyjnych płyt na pograniczu gatunków, powiewu świeżości czy nie wiadomo jakiego wizjonerstwa oraz kombinacji.
Chcesz chusteczki? Mam takie ze zwierzątkami.Hajasz pisze: @Arson normalnie jest mi z tego powodu przykro a moja mama będzie płakać.
Czego oczekujesz od "death" płyty z przełomu lat 80-tych i 90-tych? Nile czy późniejsze Morbid Angel? Taki był rodzący się europejski death. Wtedy taki Kreator był wzorem. Posłuchaj może wczesnego Vader. Podstawówka. Dzikie i nieokrzesane...tak. Dismember zawsze stawiało na prostotę. Bez kombinacji. Czy to w melodyjnych partiach czy w deff riffach, gdzie np. Unleashed czasami się gubiło. Tak samo jak wyżej wspomniane Entombed. Przynajmniej nie mieli teledysku z X-MEN'ami,yog pisze: Dismember dzikie i nieokrzesane?Debiut to prawie heavy metal i zdecydowanie najłagodniejszy album z tej 'wielkiej czwórki', a że teksty o mordowaniu to nie czyni z tego jakiegoś bestialstwa przecież
No nie wiem, chyba że później jakoś bardzo zmienili swoje granie, czy coś
Polecałbym jednak doczytać. Być może dowiedziałbyś się czegoś nowego? Chodziło mi ogólnie o scenę metalową w Finlandii. W tym kraju, w każdym gatunku była tendencja ukierunkowana w stronę melodii (nie koniecznie wysokich lotów). Szanuję fińską scenę "grobowego" deff, ale wysoki poziom wskaźnika depresji wśród Finów warunkuje, czasami sięganie po tematy "zbyt bogate w aranżacje i tony". Myślę jednak, że brak odsłuchu Dismember i zbyt duże napięcie pośladów zrobiło swoje? Ale to tylko moja opinia.pp3088 pisze:Zakończyłem czytać na drugiej linijce. Melodyjne pitu pitu = Finlandia + DM. Śmiechłem okrutnie XD
Akurat zupełnie się nie zgadzam, bo w fińskim death metalu za jego zarania nie było specjalnie miejsca na melodie i słodkie pierdy. Ze wszystkich znaczących scen fiński death był najmniej melodyjny. Nie ma porównania nawet. Nie bez przyczyny to w Szwecji powstał melodeath jak i death `n roll. Tak samo fiński doom metal nie był nakierowany na melodie, chyba że uznajesz funeral doom za melodyjne pitu pitu to spoko. Fiński black? Też niespecjalnie, z wyjątkiem Impaled Nazarene ale tam raczej jest punkowe umpa umpa.Pogan696 pisze: ↑5 lata temuPolecałbym jednak doczytać. Być może dowiedziałbyś się czegoś nowego? Chodziło mi ogólnie o scenę metalową w Finlandii. W tym kraju, w każdym gatunku była tendencja ukierunkowana w stronę melodii (nie koniecznie wysokich lotów). Szanuję fińską scenę "grobowego" deff, ale wysoki poziom wskaźnika depresji wśród Finów warunkuje, czasami sięganie po tematy "zbyt bogate w aranżacje i tony". Myślę jednak, że brak odsłuchu Dismember i zbyt duże napięcie pośladów zrobiło swoje? Ale to tylko moja opinia.pp3088 pisze:Zakończyłem czytać na drugiej linijce. Melodyjne pitu pitu = Finlandia + DM. Śmiechłem okrutnie XD
Teraz, tak bardziej poza muzycznie. Zauważyłem na brutallu dumnie pisanym 3.0 w pewnych momentach dość znaczną dozę hipokryzji. Nie chce nikogo urazić, ale mając porównanie z nieodżałowanym dawnym brutalland.webd.pl widzę tendencję do narzekania na zasłużone kapele, które wcześniej były jak ten "menhir". Nagle po latach wszyscy są obiektywni... Co jest do chuja Wacława?. Bez spiny.
Tak ? A niby dlaczego ? Bo Entombed ?
No i bardzo dobrze, to lepsze niż przytakiwanie. Z opozycji zawsze rodziły się najlepsze rzeczy, od Black Sabbath począwszy, którzy jako gówniarze mieli dość radosnych hippisów. Lepiej bezpodstawnie zjebać, bo to może kogoś pobudzi do myślenia / działania, niż powtarzać te same bzdury i czapkować przed tymi samymi albumami.Ryszard pisze: ↑5 lata temu
Dismember zaś, tym bardziej jako zasłużona kapela, powinien być jak najbardziej krytycznie oceniany i analizowany. Co prawda zgodzę się z opinią nad panującą wśród gówniarzy bezpodstawną krytyką starych kapel, jednak zjawisko to, obok pustego balwochwalstwa i idealizowania innych zespołów z drugiej strony, jest w gruncie rzeczy bardzo typowe i występuje pośród metalowców wszelkich grup wiekowych.
Kazdy za mlodu, przynajmniej po części, słuchał muzyki i opinii starszych kolegów i bardzo często nie mając własnej, chcąc im zaimponować, decydował się na różne durnoty i wstrząsające adwersarzy opinie. Jeden zaczynał od death czy black metalu i mając za mentora elitarnego pojeba szczekał na black sabbath czy judas priest.
No i wszystko się zgadza, bo podobno na takim działaniu opierało się na początku "szwedzkie brzmienie" - kupuję BOSS Heavy Metal HM-2, przekręcam wszystkie gałki maksymalnie w prawo i jest fajnie.deathwhore pisze: ↑5 lata temuDo tego Dismember, jak reszta tej szwedzkiej czołówki, miała beznadziejne brzmienie gitar, chrzęści to, buczy i pierdzi. Tak sobie ustawia wiosło każdy małolat, który nie potrafi grać i wychodzi z założenia "jak dam wszystkie gały w prawo, to nie będzie słychać jak się mylę".
Sprawdzę sobie zaraz ten album, skoro to taka klasyka, bo szczerze mówiąc tak mnie zdegustował zaraz po premierze, że na dłuższy czas obraziłem się na Entombed - jak rozumiem chodzi o klasykę DNR.
Ja wiem, jak death z przełomu 80/90 brzmi, ale przecież jedynka Dismember to z tych największych legend to najlżejszy album debiutancki poza nie wiem, może Nocturnus? Ja bym tego mógł słuchać wioząc mamę na zakupy. Większość ciężaru tej płyty to brud na gitarach, d beatowa perka i tematyka. Swoją drogą do tej muzy, którą oni grają ta tematyka pasuje jak pięść do nosa. Ta muza za chuja nie pasuje do tytułów pokroju Bleed for Me, a to SKIN HER FUCKIN ALIVE to w ogóle brzmi tak na siłę, że aż lekko śmieszne w ich wykonaniu są te teksty z punktu widzenia oprawcy. A może czegoś nie rozumiem? Mnie się wydaje ten album napisany na kanapie z yerbą w dłoni wręcz, a ta dzikość to aż trochę usilna jest. Masa tutaj gitarowych melodyjek i heavymetalowych solówek, a muza raczej płynie - jak ten tytuł/okładka - zamiast podskakiwać, jak to u innych Szwedów bywa. Nawet d beat tego nie zmienia i płynie razem z gitarami.Pogan696 pisze: ↑5 lata temuCzego oczekujesz od "death" płyty z przełomu lat 80-tych i 90-tych? Nile czy późniejsze Morbid Angel? Taki był rodzący się europejski death. Wtedy taki Kreator był wzorem. Posłuchaj może wczesnego Vader. Podstawówka. Dzikie i nieokrzesane...tak. Dismember zawsze stawiało na prostotę. Bez kombinacji. Czy to w melodyjnych partiach czy w deff riffach, gdzie np. Unleashed czasami się gubiło. Tak samo jak wyżej wspomniane Entombed. Przynajmniej nie mieli teledysku z X-MEN'ami,yog pisze: Dismember dzikie i nieokrzesane?Debiut to prawie heavy metal i zdecydowanie najłagodniejszy album z tej 'wielkiej czwórki', a że teksty o mordowaniu to nie czyni z tego jakiegoś bestialstwa przecież
No nie wiem, chyba że później jakoś bardzo zmienili swoje granie, czy coś
Teraz, tak bardziej poza muzycznie. Zauważyłem na brutallu dumnie pisanym 3.0 w pewnych momentach dość znaczną dozę hipokryzji. Nie chce nikogo urazić, ale mając porównanie z nieodżałowanym dawnym brutalland.webd.pl widzę tendencję do narzekania na zasłużone kapele, które wcześniej były jak ten "menhir". Nagle po latach wszyscy są obiektywni... Co jest do chuja Wacława?. Bez spiny.
Powiadasz najlżejszy debiut ?! To chyba nie słyszałeś debiutów Tiamat, Unleashed czy Afflicted.
@yog weź bo normalnie nawet mój syn się uśmiał. Wszystkie płyty Unleashed razem wzięte nawet nie doskakują debiutowi Dismember !!!
Uważam tak samo jak yog.yog pisze: ↑5 lata temuno nie wiem, wczoraj słuchałem jedynki Dismember, ze 2tyg temu z 15-20 razy w pętli jedynki Dismember, Unleashed, Entombed i Grave. Jak dla mnie z tego wszystkiego Dismember jest masakrycznie leciutki, nawet przy motorheadowym Unleashed. W Dismember niby krew się leje, a nawet ten d beat nie zmienia tego, że to wszystko kurewsko grzeczniutkie jest i leci na melodii cały czas - ba, PŁYNIE.
Zajebisty jest, a ten zawodzący riff na starcie to jak jakieś MDB z totalnych początków wręcz brzmi. I ta melodeklamacja to jeden z lepszych momentów na płycie dla mnie, z jakiegoś dziwnego powodu
"Been caught buttering" to oczywiście death metal, ale skażony tym charakterystycznym rock'n'rollowym luzem, co dało świetną mieszankę. Potem koncepcja została przez nich rozwinięta na kolejnych albumach. Nie chcę się tu absolutnie wykłócać o jakieś łatki, ale warto o nich wspomnieć w kontekście dyskusji o death'n'rollu.
Tylko co za pacan tam wstawił Death Breath i Gorefest ?Ryszard pisze: ↑5 lata temuJaka śliczna lista.... bardzo moim zdaniem celne zestawienie http://rateyourmusic.com/list/Zkinion/r ... th_n_roll/