Poleciał debiut i nawet na początku było przyjemnie, potem weszły skrzypce (wtf?!), a potem też jakieś dziwaczne dźwięki się to tu, to tam przewijały. Jak już leci sam death metal to naprawdę fajnie to brzmi. Ale te wstawki mnie irytują, niektóre riffy również. Co zabawne, takie same wstawki w jakiś black metalach mi nie przeszkadzają, ale w deathie już tego nie lubię. Mam teraz dylemat jak by tu całość ocenić. Może nie odbiłem się, ale też nie czuję dalej żeby było to granie dla mnie.
EdusPospolitus pisze: ↑4 lata temu
Tymczasem At the Gates'y planują już kolejny album:
Oby tylko nie był tak wtórny jak poprzedni.
Przestań kolego. Oni nawet jak nagrywają coś wtórnego to jest to na takim poziomie, że innym gacie spadają. Drudzy zaś słysząc te wtórne granie postanawiają nagrać jeszcze raz swoje stare albumy.
Hajasz pisze: ↑4 lata temu
Przestań kolego. Oni nawet jak nagrywają coś wtórnego to jest to na takim poziomie, że innym gacie spadają. Drudzy zaś słysząc te wtórne granie postanawiają nagrać jeszcze raz swoje stare albumy.
A to racja. Tyle, że jakoś do tych ostatnich płyt mimo wszystko nie chce się zbytnio wracać, a przecież kupy tam nie wydali
I don't know
I just took that knife
And I cut her from her neck
Down to anus
And I cut out the vagina
And I ate it
Hajasz pisze: ↑4 lata temu
Gdybym tak przyjrzał się tym wszystkim powrotom uważnie to i tak oba krążki ATG znalazłyby się na liście najlepszych powrotnych albumów.
Pełna zgoda, płyty, które kupiłem dla samej zawartości, nie kierując się sentymentem, bo... za późno ich poznałem, by takowy sobie wyrobić.
Użytkownika cechuje brak gustu i w ogóle elementarna słabość do tandety muzycznej.
At War With Reality to świetny album. Świeży, naturalny, pełen zajebistych kompozycji i świetnych, heavymetalowych melodii. Kto tego nie słyszy, najpewniej jest obłożony klątwą pt "melodyjny death metal to gówno, koledzy metalowcy nie lubią więc ja też nie będę lubiał". Ewentualnie napisze coś o tym, żeby posłuchać sobie Caliban i Heaven Shall Burn, bo to samo + melodyjne refreny.
Asekuracyjnie trzymam kciuki, by utrzymali poprzedni - bardzo dobry - poziom wydawnictw. Fajniej byłoby ich zobaczyć na Mystic Fest niż jakieś tam wynalazki.
Użytkownika cechuje brak gustu i w ogóle elementarna słabość do tandety muzycznej.
2 lipca nowy album, zwać się będzie "The Nightmare of Being":
1. Spectre of Extinction
2. The Paradox
3. The Nightmare of Being
4. Garden of Cyrus
5. Touched by the White Hands of Death
6. The Fall into Time
7. Cult of Salvation
8. The Abstract Enthroned
9. Cosmic Pessimism
10. Eternal Winter of Reason
Ostatnio edytowany przez EdusPospolitus3 lata temu, edytowany łącznie 1 raz.
I don't know
I just took that knife
And I cut her from her neck
Down to anus
And I cut out the vagina
And I ate it
W niusa kolegi wkradła się pomyłka. Premiera nowej płyty celowana jest w 02.07. Ciekawe jak im to wyjdzie bo powrót kapeli bardzo udany, zarówno studyjnie jak i koncertowo.
Heh jedno człowiek myśli, drugie pisze. Już poprawione A co do płyty też jestem ciekaw, ostatnia była nawet nawet
I don't know
I just took that knife
And I cut her from her neck
Down to anus
And I cut out the vagina
And I ate it
Zsamot3 lata temu
Tormentor
Posty: 4222
Rejestracja:8 lat temu
Lokalizacja: Gniezno
Zsamot
Ostatnia była rewelacyjna. ATG chwycił mocno wiatr w żagle. Takie powroty mógłby zaliczyć Carcass, a nie wydając ledwie poprawne płyty, które chyba tylko dla takich niepoprawnych fanów jak ja, są dobre...
Użytkownika cechuje brak gustu i w ogóle elementarna słabość do tandety muzycznej.
yog3 lata temu
Tormentor
Posty: 17933
Rejestracja:8 lat temu
yog
Fajna okładka w tych kolorkach singielka Widmo wymarcia.
Za 2h premiera teledysku (jest już na spotify bez teledysku singiel):
Destroy their modern metal and bang your fucking head
DiabelskiDom pisze: ↑4 lata temuAt War With Reality to świetny album. Świeży, naturalny, pełen zajebistych kompozycji i świetnych, heavymetalowych melodii. Kto tego nie słyszy, najpewniej jest obłożony klątwą pt "melodyjny death metal to gówno, koledzy metalowcy nie lubią więc ja też nie będę lubiał". Ewentualnie napisze coś o tym, żeby posłuchać sobie Caliban i Heaven Shall Burn, bo to samo + melodyjne refreny.
Się rozumie, czekam z niecierpliwością, powrotem w postaci At War with Reality zrobili mi wielką radość. Z wypiekami czekam na nadchodzący album.
Jest zaskoczenie, single robiły trochę błędny obraz całości, boo At The Gates wycina na "The Nightmare Of Being"...prog metal a w kawałku "Garden Of Cyrus" nawet solówka na saksofonie się znalazła.
I don't know
I just took that knife
And I cut her from her neck
Down to anus
And I cut out the vagina
And I ate it
Vortex3 lata temu
Tormentor
Posty: 3114
Rejestracja:8 lat temu
Lokalizacja: Strzałkowo
Vortex
No nieźle im to wkomponowanie takich prog elementów wyszło. Zawsze lubiłem takie połączenie z dethem no i At The Gates na najnowszym albumie też się ładnie pobawiło, bardzo przyjemny album.
Wędrowycz pisze: ↑5 lat temu
Poleciał debiut i nawet na początku było przyjemnie, potem weszły skrzypce (wtf?!), a potem też jakieś dziwaczne dźwięki się to tu, to tam przewijały. Jak już leci sam death metal to naprawdę fajnie to brzmi. Ale te wstawki mnie irytują, niektóre riffy również. Co zabawne, takie same wstawki w jakiś black metalach mi nie przeszkadzają, ale w deathie już tego nie lubię. Mam teraz dylemat jak by tu całość ocenić. Może nie odbiłem się, ale też nie czuję dalej żeby było to granie dla mnie.
Bardzo zajebisty album, właśnie kręci się na talerzu , skrzypki popierdalają aż milo. Energia, surowa melodyka, wyczuwalna szczerość gry, czego chcieć więcej? Płyta bez oznak starzenia.
kurz pisze: ↑3 lata temu
Bardzo zajebisty album, właśnie kręci się na talerzu , skrzypki popierdalają aż milo. Energia, surowa melodyka, wyczuwalna szczerość gry, czego chcieć więcej? Płyta bez oznak starzenia.
No właśnie jakże śmieszny jest ten argument black metali, że jak death metal i skrzypce albo wiolonczela czy o nie pozwól szatanie inny obój to już im zęby zgrzytają albo beaujolais nouveau momentalnie obrasta ich rowki by zaraz z drugiej strony dopierdolić tekstem, że jak w black metalu to wtedy miód malina i nawet tańczące chochoły na weselu Boryny są zajebiste.
Otóż kurwa nie bo to co zaprezentował ATG na debiutanckim albumie zostało uznane ze kolejne novum, które zainspirowało kolejne zespoły do podobnego grania. Problem tylko w tym, że nikomu się nie udało nawet zbliżyć do ich poziomu. Sam ATG zdał sobie sprawę, że przesunęli tę umowną granicę w death metalu ale zrobili to z niesamowitym wyczuciem. Sam kiedy pierwszy raz słuchałem czerwieni miałem obawy, że te skrzypce to "gruba" jazda ale jest ich tam tylko tyle ile potrzeba i wjeżdżają w momentach kiedy coś zajebistego w tekście jest wykrzykiwane.
Poza tym na drugim albumie kompletnie zrezygnowano z tego instrumentu co też świadczy o tym, że chłopaki zdawali sobie sprawę jak łatwo wpaść w cepelię czy dożynkowe granie, które tak owacyjnie jest przyjmowane przez fanów z wymalowanymi japami.
Jakis czas temu znajomy polecil mi kapele.Zachwycony byl strasznie.Nawet kasete mi pozyczyl.'The Red in the Sky Is Ours' sie album zwal.Pamietam ze mega klops to byl.Od tamtej pory omijam.
Vortex pisze: ↑3 lata temu
No nieźle im to wkomponowanie takich prog elementów wyszło. Zawsze lubiłem takie połączenie z dethem no i At The Gates na najnowszym albumie też się ładnie pobawiło, bardzo przyjemny album.
Bardzo dobre granie na nowym At The Gates, jest dużo nastroju, desperacji w wokalu, do tego fenomenalne klipy w wykonaniu Costina Chioreanu - oby gościu na stale z nimi został. Klipy pięknie budują nastrój i odbiór muzyki. Sam pamiętam, jakie wrażenie zrobił na mnie klip do Heroes and Tombs oraz Night Eternal.
Dobrze sobie zapodałem ten nowy album z 12-15 razy pod rząd w dwa dni.
Jest rewelacyjny. Totalnie mnie wciąga. Szerokie spektrum emocji. To jest właśnie takie granie, jakie uwielbiam. Do tego niegłupie teksty. A nieszablonowe instrumenty tylko potęgują pozytywne wrażenie.
Na pewno kupię. Takie płyty weteranów to rzadkość. Tu witalności i pomysłów pozazdrościłoby wielu debiutantów.
W każdym razie wszystkie albumy powrotne, a to chyba 3, są po prostu porcją bardzo dobrej muzyki.
Użytkownika cechuje brak gustu i w ogóle elementarna słabość do tandety muzycznej.
Hajasz3 lata temu
Raubritter
Posty: 5640
Rejestracja:7 lat temu
Lokalizacja: Opole
Hajasz
Karolek ładnie napisał i nawet nic nie wspomniał o sentymentach. Szanuję.
Nikt natomiast nie zauważył, że nowy album to istny hołd dla trzech pierwszych płyt zespołu z naciskiem na With Fear...
Ta płyta to dowód, że można powrócić i ponownie rozdawać karty. Tyle co się dzieje na tym albumie można by obdzielić z 50 innych płytek, o których nikt nawet nie pierdnie. Thomas mimo upływu czasu dalej trzyma moc w głosie, gitary ciągle wygrywają niebagatelne melodie a ilość zaproszonych gości obsługujących te wszystkie dziwne instrumenty to jakiś kosmos. Trzeci album od momentu powrotu i znowu poprzeczka poniesiona niebotycznie wysoko.
Doskonały album.
Up . W punkt Panowie dziękuje za trafne wypowiedzi . Mądrych dobrze poczytać , biorę sie za odsłuch wspomnianego przez Was materiału . To w koncu At The Gates !!!
DiabelskiDom pisze: ↑2 lata temu
Bez kitu, trzeba być głuchym, żeby nie słyszeć jak te albumy z siebie wynikają i że ma to w chuj punktów wspólnych ze starym In Flames (gdzie, zastrzegę, nikt a na pewno nie ja, nie napisał, że In Flames to jakieś objawienie i najlepszy zespół).
Jako, że odrobinę choruję i wczoraj tego nie dostrzegłem to ośmielę się dopytać ale już w odpowiednim temacie.
Przypomnę tylko, że rozmawialiśmy o płycie With Fear... i teraz pytam jakie to punkty wspólne ze starym In Flames? Jakie to punkty wspólne może mieć album wydany rok przed debiutem In Flames?
Przecież to jest ten sam korzeń grania. Riffy, melodyka, harmonie. Problem z takim zestawieniem (dla In Flames) polega na tym, że muzyka, którą serwowało wtedy At The Gates to była o wiele brutalniejsza i złożona forma. Chociaż owszem, jako, że In Flames zadebiutowało później, to wypadałoby raczej powiedzieć, że to oni użyli lżejszej i bardziej przystępnej formy niż Tompa i koledzy.
Panzer Division Nightwish
Hajasz2 lata temu
Raubritter
Posty: 5640
Rejestracja:7 lat temu
Lokalizacja: Opole
Hajasz
Nie jest ten samo korzeń grania bo bracia Brojler to o wiele lepsi muzycy byli niż gitarzyści z In Flames. Riffy z samej tylko With Fear... dla In Flames są nieosiągalne. ATG poza krótkim romansem ze skrzypcami klimat robili dwoma gitarami a In Flames napierdalali klawisze, wiolonczele, altówki i polską kawalerię. Generalnie ja sam po rozpadzie ATG w 1996 byłem pewien, że to dobry moment, bo pomijając kłótnie w składzie nagrać coś choćby zbliżonego w doskonałości do Slaughter... wydawało się niemożliwe. A oni powrócili i dalej rozdają karty. Co robi In Flames? Po prostu wydaje kolejne nikomu niepotrzebne płyty, które na MA nawet nie dobijają do 50% w ocenach.
Może i nieosiągalne, ale nie zmienia to faktu, że stylistyka jest bardzo podobna. Nie mam po prostu w zwyczaju w napuszony sposób dyskutować o muzyce na zasadzie "uch, och, to jest przepaść, jedno masakruje drugie, uch och, po chuj słuchać X, skoro mamy Y blablabla", a inna sprawa, że ja nigdy nie twierdziłem, że In Flames jest lepsze. Ba, twierdziłem dokładnie odwrotnie. Jednak jak czytam, że ktoś się napina jaki to melodic death jest chujowy, po czym popiera to zawsze tym samym jebanym zestawem At The Gates-Soilwork-In Flames (i najczęściej oskrzydlajaco pisze, że z tej trójki tych pierwszych to trochę szanuje), to wiem, że to kolejna z osób, która powtarza oklepane schematy i gówno z tej stylistyki (nie tylko stricte gotebiorskiej) słyszała. Już pisałem wcześniej, to tak samo jako jebanie po symfonicznym blacku i popieranie się Limbonic Art, bo tylko to się z tej stylistyki zna.
Druga rzecz, to kwestia obecnej formy obu kapel, co do której nikt przy zdrowych zmysłach nie dyskutuje z faktem, że obecnie In Flames to nędza, nie wiem zatem co ma do rzeczy fakt porównania ich dzisiejszych dokonań, skoro sam przed chwilą podkreślałeś, że rozmawiamy o starych albumach.
Pisałem już kilkanaście razy tutaj - ja nie traktuję tego grania jako łagodnej wersji death metalu. Dla mnie łagodna wersja death metalu to właśnie potupajne, wyrosłe z konotacji z grindem granie. A to, co w ciężkiej, nieprzystępnej formie prezentowało At The Gates a potem w łagodniejszej In Flames, to granie, w którym najwięcej jest heavy metalu, żeby nie rzec, że to zbrutalizowany heavy metal. Co zresztą widać na przykładzie takich kapel jak Arghoslent, gdzie granica między death i heavy jest zajebiście płynna.
Panzer Division Nightwish
yog2 lata temu
Tormentor
Posty: 17933
Rejestracja:8 lat temu
yog
Nie wiem, czy ktokolwiek napisał, że melodic death metal jest chujowy, wręcz przeciwnie. Może @Blind tak napisał, do czego odniosłem się zarówno ja, jak i @Hajasz, że nie ma racji. Napisano natomiast, że chujowy jest melodic death metal spod znaku In Flames i jemu podobnych. Nie wiem, jak inni, ale ja to napisałem, bo nie tyle gówno z tej stylistyki słyszałem, co np. wszystkie płyty In Flames do Soundtack to Your Escape, bo się starałem zrozumieć fenomen tej kapeli, tak jak starałem się zrozumieć fenomeny At the Gates, Dark Tranquility, Soilwork czy innego Insomnium. Niestety udało mi się to tylko w przypadku bohaterów tematu.
Co do ostatniego akapitu - nie chce mi się roztrząsać, ale delikatnie rzecz biorąc, to się nie zgodzę. Idąc tym tokiem rozumowania, Limbonic Art to nie black metal, to symfonia albo muzyka elektroniczna, bo ma w sobie Casio.
Destroy their modern metal and bang your fucking head
No nie wiem, dla mnie to w Limbonic Art więcej black metalu, niż w In Flames death metalu. Mówiąc tak niedaleko już do powiedzenia, że Dimmu Borgir a dalej Emperor to też symfonika i Casio a nie black metal
Cała ta dyskusja z mojej strony nie ma na celu obrony In Flames (chociaż akurat do Reroute... nawet lubię, choć już od dawna takiej muzyki nie słucham), tylko wykazanie wspólnego pochodzenia oraz wyłożenia mojego toku rozumowania (po raz kolejny) nt postrzegania tych odłamów muzyki.
O, właśnie, Sentenced. Amok to też coś innego niż brutalniejszy, "zdefiony" heavy metal? A przy tym też inne granie niż bohaterowie tematu, czy tym bardziej In Flames.
Bohaterowie wątku byli jednymi z tych pierwszych grających melodic dm, jednak imo brak w waszej porównawczej dyskusjii (nie tylko w tym wątku poruszanej) najważniejszego zespołu, który przyczynił się do popularyzacji tegoż nurtu, a mianowicie Carcass. To po jego zmianie stylu szeroko pojęte podziemie muzyczne zainteresowało się tym mdm i nastąpił pewien boom. ATG starało się wybić, lecz nie mieli jednak takiej siły przebicia, co powszechnie już znani Brytole. Owszem czas to zmienił i do dziś ATG to jeden z nielicznych zespołów z nurtu, których dam radę posłuchać. In Flames zaś, na zawsze już będzie kojarzony przez mnie z zażenowaniem, jakie niegdyś ich muza wywołała. Wstyd mi było za cały szwedzki dm, którego słuchałem, prawie że od narodzin tamtejszej sceny.