DiabelskiDom rok temu
Może i nieosiągalne, ale nie zmienia to faktu, że stylistyka jest bardzo podobna. Nie mam po prostu w zwyczaju w napuszony sposób dyskutować o muzyce na zasadzie "uch, och, to jest przepaść, jedno masakruje drugie, uch och, po chuj słuchać X, skoro mamy Y blablabla", a inna sprawa, że ja nigdy nie twierdziłem, że In Flames jest lepsze. Ba, twierdziłem dokładnie odwrotnie. Jednak jak czytam, że ktoś się napina jaki to melodic death jest chujowy, po czym popiera to zawsze tym samym jebanym zestawem At The Gates-Soilwork-In Flames (i najczęściej oskrzydlajaco pisze, że z tej trójki tych pierwszych to trochę szanuje), to wiem, że to kolejna z osób, która powtarza oklepane schematy i gówno z tej stylistyki (nie tylko stricte gotebiorskiej) słyszała. Już pisałem wcześniej, to tak samo jako jebanie po symfonicznym blacku i popieranie się Limbonic Art, bo tylko to się z tej stylistyki zna.
Druga rzecz, to kwestia obecnej formy obu kapel, co do której nikt przy zdrowych zmysłach nie dyskutuje z faktem, że obecnie In Flames to nędza, nie wiem zatem co ma do rzeczy fakt porównania ich dzisiejszych dokonań, skoro sam przed chwilą podkreślałeś, że rozmawiamy o starych albumach.
Pisałem już kilkanaście razy tutaj - ja nie traktuję tego grania jako łagodnej wersji death metalu. Dla mnie łagodna wersja death metalu to właśnie potupajne, wyrosłe z konotacji z grindem granie. A to, co w ciężkiej, nieprzystępnej formie prezentowało At The Gates a potem w łagodniejszej In Flames, to granie, w którym najwięcej jest heavy metalu, żeby nie rzec, że to zbrutalizowany heavy metal. Co zresztą widać na przykładzie takich kapel jak Arghoslent, gdzie granica między death i heavy jest zajebiście płynna.
Panzer Division Nightwish