Nie mam pytań. Być może za stary jestem? Chyba lepiej z chomiczka, co?Necr0Blind pisze: No tak. Kupujesz płytę i odsłuchujesz ją do połowy. Już widzę recenzje "połówek" 10/10.
+Necr0Blind pisze: Potraktuj po prostu Heretic jako wyjątek i staraj się ocenić pod kątem normalnego materiału, a o tych przeszkadzajkach zapomnij.
Też można z pilota jak cośNecr0Blind pisze: ↑7 lat temu+Necr0Blind pisze: Potraktuj po prostu Heretic jako wyjątek i staraj się ocenić pod kątem normalnego materiału, a o tych przeszkadzajkach zapomnij.
Muszę Cię zaskoczyć, ale na odtwarzaczu kolumn powinien być przycisk, którym możesz sobie przewinąć CD A marną aluzję do mojego wieku sobie daruj. Zdziwię Cię - jak mam jakieś pieniądze odłożone i możliwość, to kupuję płyty.
Ja mam wydanie 2 płytowe też okolice 2003 roku i po tych 14 kawałkach sa poukrywane bonusy. Nie mam teraz jak tego sprawdzic bo płyta na wsi została w kartonie u rodziców.Ryszard pisze: ↑7 lat temu nie rozumiem dąsów. sprawdzam swojego sedeka, wyd erejcz 2003. na liscie 14 kawalkow. zaraz przeslucham wszystkie po kolei i wcisne stop, potem eject. 44 nie ma na nic wplywu.
@Pogan696 jest jakis inny sposob na sluchanie CD? A może chodzi o cztery miniatury pod koniec regularnego stuffu? Na 666 nikt sie o to samo nie przypierdala.
Chyba Cię pojebało A okładka fajna, nawet zajebałem z niej książeczkę i wstawiłem do menu.
Dziękuję Nic nie poradzę, Covenant najlepiej mi robi. Potem Altars i na trzecim ex aeuqo Blessed z Gateways.
Patrząc na okładkę musiałem się do niej przypierdolić. Przedstawione są na niej: cyrograf, pióro z atramentem, dwie satanistyczne księgi i świeca. Opis tej okładki może i wywołuje lekkie ciarki na plecach, ale efekt finalny... w ogóle co to kurwa jest? Grafika najprawdopodobniej została stworzona komputerowo, w dodatku w mało profesjonalny sposób. Otwarta księga wygląda jak idealnie równy kwadrat, cyrograf z piórem i świeca prezentują się niczym tekstury nałożone na dwuwymiarowe modele. Kolorystyka budzi moje skojarzenia z tymi wszystkimi facetami tworzącymi nastrój w sypialni przed seksem po kolacji. Tak, wiem, przypierdalam się do byle gówna będącego ozdobnikiem... dla mnie okładka bardzo wpływa na pierwsze wrażenie, toteż nosi mnie (w przeciwieństwie do was) jak pomyślę sobie, że ktoś mógł uznać tworzenie brzydkich obrazów 3D za rewolucję i stwierdzić, że "tradycyjne grafiki 2D zostaną zastąpione tymi tworzonymi komputerowo". Jak ktoś mi nie wierzy (ktoś taki jak ja) to niech porówna ze sobą grafiki do Leprosy i Youthtanasii. Ja pierdole! <biorę Relanium (audycja zawiera lokowanie produktu)>
Na początku gdy zobaczyłem tą okładkę (jeszcze nie słuchając Sepultury) miałem wrażenie że w tamtych czasach grupa musiała być naprawdę prymitywna. Na okładce widzimy zawiniętego w prześcieradła Indianina, a nad nim jakąś nocną marę. Okładka nie jest brzydka, ale nie pasuje do tytułu. Mam wrażenie że narysował ją ten sam artysta co robił okładki do Morbid Visions czy Rotting i The Laws Of Scourge Sarcofago."
Dlaczego tak bezczelnie pominąłeś absolutnie najlepszą płytę Morbid Angel, jak i przy okazji jedną z najlepszych płyt w historii death metalu, jaką jest Blessed Are The Sick?Nucleator pisze: ↑7 lat temu Po Exhumed postanowiłem zabrać się do odświeżenia dyskografii Morbidów. Na początek poszły moje ulubione, czyli debiut i Covenant. Zwłaszcza ten drugi, jeden z moich ulubionych albumów z tego gatunku i bezdyskusyjnie najlepszy z dyskografii Morbid Angel. O mistrzowskich kompozycjach powiedziano już wszystko, jednak warto wspomnieć o okładce. To jest genialny cover, idealnie zgrywający się z satanistycznymi tekstami i mrocznymi utworami. Potem świetny Gateways to Annihilation i ... no właśnie Domination. Na ogół bardzo dobrze oceniany, ale mi nie chce zaskoczyć. Kilka utworóm bym wywalił, jak nudny Inquisition czy Hatework, które są nudne, niektóre riffy tez jak na mój gust zbyt melodyjne. Dla mnie to tylko poprawne płyciwo i nic więcej. Aha, bardzo lubię Formulas - szacun zwłaszcza dla Tuckera, który nagrał świetne wokale do tekstów Treya, a te były porąbane i dość trudne do wyryczenia. A Trey nie szedł na ustępstwa, więc Tucker się męczył, ale naprawdę podziw wielki dla tego pana. Następne płyty zlewam, nudny Heretic i przekombinowane Ilus, ale nadal mam w serduszku nadzieję, że panowie mimo ogromnej konkurencji rozpieprzą system na nadchodzącej płycie i rozstawią innych po kątach.
Znam i cenię, aczkolwiek na półce jej nie mam, toteż jej nie słuchałem. Kurwa, właśnie dałeś mi dobitnie do zrozumienia, jak dużo znakomitych płyt mi brakuje do kolekcji. Dla mnie nieco gorsza od Altar i Covenant, ale minimalnie. Thy Kingdom Come i Fall from Grace to zabójcze killery!deathwhore pisze: ↑7 lat temu Dlaczego tak bezczelnie pominąłeś absolutnie najlepszą płytę Morbid Angel, jak i przy okazji jedną z najlepszych płyt w historii death metalu, jaką jest Blessed Are The Sick?
W tekście pada słowo klucz: Youthanasia A okładka Schizophrenii to akurat najbardziej pasująca do tytułu okładka w historii Sepultury. Ale kolo jest gówniarzem, pewnie pojęcia nie ma co to słowo nawet znaczy, a co dopiero rozkmina nad przedstawieniem graficznym.
Jeszcze będziecie klękać do tej płyty za prawdę powiadam Wam. Zgadzam się, że kilka kawałków przekombinowali ale reszta to zajebisty Morbid Angel.
Można powiedzieć, że stał się niejako kultowy, bo w swoim ostatecznym kształcie podzielił fanów i nie zostawił ich obojętnym wobec niej. Są na tym albumie bodajże 2 świetnie utwory - Existo Vulgore i 10 More Dead. Wokale Vincenta bez ikry, jakby miał dzień głodówki przed nagraniami, a reszta kompozycji jest albo przeciętna, albo to jakieś kombinowanie z industrialem a la Laibach. Mnie przy pierwszym przesłuchaniu wynudziła jak chuj i nigdy już do niej nie wróciłem - szkoda czasu.
Starałem się tego bronić po premierze, bardzo doceniałem fakt, że tak mocno zaryzykowali, gdzieś tam trochę to nawet imponowało, do tej pory kilka numerów uważam za bardzo dobre, ale ogólnie niegodna płyta logówki która się na niej pojawiła i pierwszy raz na płycie Morbid Angel pojawił się numer który wprawił mnie w autentyczne zażenowanie - I Am Morbid. Większej kurwa tragedii i oktoberfestu dla pijanego metalucha nagrać nie mogli. Destructos dla odmiany bardzo dobry i jakby cała płyta była na tym poziomie to byłbym kontent. A reszta to letnie przeciętniactwo, dodatkowo niespójne.
Love of Lava to chyba tylko jako bonus do limitowanej edycji Formulas był dodawany czy to oddzielnie też wyszło? No i to są jednak same solówki na gitarze, więc metal Swoją drogą bardzo przyjemnie się tego słucha.
Ok, za wolność artystyczną i ryzyko należy im się szacunek. Ale to nie znaczy od razu, że mam klękać przed albumem tylko dlatego, że jest znacząco inny od pozostałych i odważnie inkorporuje elementy innych gatunków. Może i Ilud będzie klasykiem kiedyś, ale dla mnie to i tak będzie przeciętna płyta i najgorsza w dyskografii ekipy Treya. Średniawka w mojej opinii i tyle.Hajasz pisze: ↑7 lat temu Historia muzyki zna wiele przypadków płyt, które były poniewierane jak wyszły a wiele lat później zostały nazwane kultem, kamieniem milowym itp.
Przecież oni w 1994 roku wydali coś o nazwie Laibach Remixes i też pokazali dosadnie fanom środkowy paluch, potem chyba w 1999 wyszło cudactwo zwane Love Of Lava a po I.D.I. wyszła płyta z zajebistymi remixami. To wszystko nazywa się wolność twórcza.
Oby więcej takich średniawek, Altars, Blessed i Covenant już nagrali, poza tymi skocznymi hiciorami na I znajduje się sporo dobrego, klasycznego Morbida. Nie jestem ortodoksem, więc mnie ta płyta przypasowała, po kilku odsłuchach wracam do niej częściej niż do HereticNucleator pisze: ↑7 lat temuOk, za wolność artystyczną i ryzyko należy im się szacunek. Ale to nie znaczy od razu, że mam klękać przed albumem tylko dlatego, że jest znacząco inny od pozostałych i odważnie inkorporuje elementy innych gatunków. Może i Ilud będzie klasykiem kiedyś, ale dla mnie to i tak będzie przeciętna płyta i najgorsza w dyskografii ekipy Treya. Średniawka w mojej opinii i tyle.Hajasz pisze: ↑7 lat temu Historia muzyki zna wiele przypadków płyt, które były poniewierane jak wyszły a wiele lat później zostały nazwane kultem, kamieniem milowym itp.
Przecież oni w 1994 roku wydali coś o nazwie Laibach Remixes i też pokazali dosadnie fanom środkowy paluch, potem chyba w 1999 wyszło cudactwo zwane Love Of Lava a po I.D.I. wyszła płyta z zajebistymi remixami. To wszystko nazywa się wolność twórcza.
Sztuka ma to do siebie, że wiele płyt, obrazów czy książek zostaje docenionych po śmierci artysty. Dzisiaj nie musisz klękać przed tą płytą ale jak przyjdzie moda na takie granie death metalu to pamiętaj, że oni byli pierwsi i wszystko co zostanie nagrane w takim stylu będzie porównywane właśnie do Illud.Nucleator pisze: Ale to nie znaczy od razu, że mam klękać przed albumem tylko dlatego, że jest znacząco inny od pozostałych i odważnie inkorporuje elementy innych gatunków. Może i Ilud będzie klasykiem kiedyś, ale dla mnie to i tak będzie przeciętna płyta i najgorsza w dyskografii ekipy Treya. Średniawka w mojej opinii i tyle.
Pierwsi? No chyba niespecjalnie, nawet takie Project Hate coś tam coś tam ze Szwecji grają podobne rzeczy od dawna.Hajasz pisze: ↑7 lat temu Widzisz @yog gówno ma tę szczególną cechę, że może się podobać innym, a nawet może być wychwalane i stawiane na piedestałach.
W przypadku wspomnianego LOL miało wyhaczyć trochę więcej kasy od fanów, którzy mają zajarkę, że bóg Trey nagrał jakieś tam 18 min swoich wypocin.
Sztuka ma to do siebie, że wiele płyt, obrazów czy książek zostaje docenionych po śmierci artysty. Dzisiaj nie musisz klękać przed tą płytą ale jak przyjdzie moda na takie granie death metalu to pamiętaj, że oni byli pierwsi i wszystko co zostanie nagrane w takim stylu będzie porównywane właśnie do Illud.Nucleator pisze: Ale to nie znaczy od razu, że mam klękać przed albumem tylko dlatego, że jest znacząco inny od pozostałych i odważnie inkorporuje elementy innych gatunków. Może i Ilud będzie klasykiem kiedyś, ale dla mnie to i tak będzie przeciętna płyta i najgorsza w dyskografii ekipy Treya. Średniawka w mojej opinii i tyle.
Zgadza się jak najbardziej. Uwielbiam MDB i uwielbiam procenty, nie miałbym nic przeciwko drugiemu takiemu albumowi.
Wszystkie trzy uwazalem za gowno. No ale ze 20 lat temu, a ze nie jestem koniem... Tak sfery i heretic polubilem a pozostalych dwoch po calej tej traumie z dziecinstwa chyba nawet jeszcze nie probowalem ....
kup se kiedyś za parę funtów na cd, zbyt piękne brzmienia tam są na youtube ;p