blue_calx rok temu
Pierwsze moje zetknięcie z Katem nastąpiło w wieku ok. 8-9 lat, kiedy to na spotkaniu rodzinnym z okazji świąt, mojemu Ojcu nie przypasowało, że ktoś tam zapuścił muzykę świecką. Padły wtedy słowa, które zapamiętałem na całe życie:
"Zrobicie święta, to będziemy słuchać Dżeksona, będziemy słuchać KATA! (...)"
Te słowa, wypowiedziane w sile emocji, odezwały się we mnie echem jakieś 10 lat później, kiedy to poszukiwałem polskiej muzyki metalowej (czegoś innego niż, zgrozo, Hunter czy z zagraniczniaków System of a Down i Rammstein, które się już do bólu przesłuchały, a wzorców nie miałem). Byłem pod ogromnym wrażeniem, że można sadzić takie teksty, tak grać i tak śpiewać, że mimo upływu lat dalej urywa dupsko. "Mag-Sex" to chyba nawet gdzieś na murze kiedyś widziałem napisane u siebie w mieście. Wciągnąłem praktycznie wszystko z Romanem, otworzyły się wrota świata zupełnie innego, niż w duchu którego byłem chowany, choć jeszcze byłem w temacie całkowicie nieob(rz)ez(n)any, to jak ktoś tu pięknie w temacie KD napisał: "krzyżyki odwróciły się w odpowiednią stronę". Pamiętam, jak za którymś dopiero razem dosłyszałem chórki w 2:00 w "Porwanym Obłędem" i byłem w szoku, że metal, obok moich ukochanych ambientów (aphexów), też może skrywać coś, co zaskakuje z czasem, niczym pyta spod palta.
Miałem napisać, że w Szyderczym Zwierciadle podoba mi się motyw z początku i końca płyty, bo jest tajemniczy i rytualny, a przy okazji spina LP w kółko, a kobieta śpiewająca, że karzełek maluje świat, brzmi niemalże jak moja znajoma. Szkoda, że się Roman tak szybko zawinął. Mind Cannibals, i wszystkich innych post Romanum nawet nie sprawdzam, ale na Wodzie znalazłem dla siebie min. dwa fajne utwory, do których wracam (tj. Kielich dla mnie, Żyj szybko i giń).
Nothing inside.