O jakie złoto

O jakie złoto
Miałem na myśli dynamiczną pracę perkusji. "Blasty" to może faktycznie nie były, ale ogólnie gary mieli niezłe, szczególnie właśnie w Arise. Sam Cavallera to jeden z moich ulubionych perkusistów.dj zakrystian pisze: ↑11 mies. temu Blastów w Sepie to chyba nigdy nie było. Igor zresztą mówił, że muzyka tego nie wymagała.
"Arise" i "Beneath the Remains" to ich najlepsze płyty (dla mnie to właściwie taka podwójna płyta
Słuszna uwaga Szanowny @HUMANHUMAN pisze: ↑7 mies. temu Kiedy Niedecenionym jak wychodziła to był sztos najlepsze lata Sepultury , wielbię ten album po dziś . Bedzie leciał od 10 i kultowa wersja i ta najnowsza też z raz poleci . Niebawem w Katowicach na wspołnej tresie Brazylijczyków z Obituary też pewnie usłyszę utwory z tej Genialnej Płyty . W naszej ankiecie ten właśnie album lata wskazałem w mojej pierwszej trójce albumów Sepultury over .
Chyba największą płachtą na kucy, jest Derrick. Nie dosyć, że czarny, to jego wokal świetnie by się sprawdzał w hc/punk. Zresztą on tak zaczynał. Nie są złe te płyty after Cavalera, ale styl Kissera i wokal Greena, aż prosiły się o zmianę nazwy. Nie zawsze kurczowe trzymanie się starego szyldu ma sens.Zsamot pisze: ↑8 mies. temu Kairos bardzo dobra, Between... też. Zawsze podkreślam ich odwagę, za którą cementowi fani nie docenili - A-Lex.
Ja mam ponad połowę płyt po Roots i nie żałuję, bardzo dużo dobrej muzyki. Kisser okazał się zrównoważonym liderem. Zero afer itp. Myślę, że Sepultura miała tylko jeden zły transfer: Gloria Bujnowsky. Niestety.
A ja widzę to wręcz przeciwnie, od cholery ludzi uważa Schizo za ich najlepszy album, nagrany z największą dzikością i autentycznością wkurwienia.
No tak, ale tam trzon został ten sam. Tiamat bez Edlunda, to jak Sepa bez Maxa.