

No ale ja to tam, jak wiadomo, Sepultury szczególnie nie poważam, a jak tak sobie posłuchać, co w '89 grało Sarcofago na Rotting czy w '91 na The Laws of Scourge...
STOP- płyty bez Maxa, bez polotu, tragiczne aranżacyjnie. Chaos dla mnie to hiper zajebisty album. Roots to tego rozwinięcie. może i z naleciałościami innych bandów, ale wcześniej była łatka drugiego Slayer.Sepultura nagrała jeszcze dwa albumy, które ledwo zwróciły się Roadrunnerowi a to spowodowało, że Monti powiedział panowie wypierdalać.
Wygląda na to, że też wzięli tytuł płyty od kawałka Amebix.Myślę, że duch Sepultury pojawił się jeszcze w szczątkowej postaci w chilijskim Criminal
Ludzie znów zaczęli grać nu-metal? Myślałem, że najpierw doczekamy się revivalu grunge'u.zaczynają wykazywać naleciałości core, nu-metal i cholera wie, co jeszcze
The long awaited documentary ( z 2017 - Rysio)about Sepultura's incredible journey from Brazil to the world.
To przesłuchaj jeszcze raz Arise a potem Chaos A.D.
porwanie w satanistanie pisze: ↑4 lata temuSwoją drogą - nie mogę się nadziwić kształtowi całokształtu dorobku płyt Sepy z Maxem, bo nie znam drugiego bandu, który miałby dyskografię, w której tak wyraźnie widać by było konsekwentny i ukierunkowany rozwój. Na jednym końcu mamy Bestal Devastation, na drugim Roots, a jednak śledząc płytę po płycie przejście jest logiczne i płynne, nigdzie nie ma jakiegoś z dupy przeskoku, a przecież to przestrzeń raptem siedmiu zasadniczych wydawnictw...
Co ciekawe: cały ten rozwój załamuje się po odejściu Maxa i dojściu Greena i jakkolwiek uważam go za doskonały wybór dla nowej Sepultury, to nie mogę nie zauważyć, że te kolejne siedem płyt mogłoby w zasadzie ukazać się w jakiejkolwiek kolejności i wielkiej różnicy by nie było. No, może tylko tak czy siak Against jednak powinno być po Roots... dziwne.
No wiesz, trudno analizować rozwój na przestrzeni pojedynczego albumu i EPki, acz jeśli chodzi o dalszą część Twojego posta to jak najbardziej, 100% racji - ewidentnie słychać, że to objęcie przez niego pozycji gitarzysty prowadzącego umożliwiło Sepulturze pójście naprzód i zaważyło na charakterze ich muzyki i w efekcie karierze. Nie tylko dołożył swoje świetne partie, ale też pociągnął za sobą Maxa, dzięki czemu stworzyli fenomenalny duet.
Też nie do końca tak bo pan biznesmen Monte Conner ładnie przyuważył, że wydany w 1992 roku album niejakiego Biohazard czy Pro-Pain świetnie się sprzedaje i młodym zaczynają gacie w kroku opadać do kolan. Tym samym znawcy od marketingu muzycznego delikatnie zasugerowali co by było dobrze aby znalazło się na nowym albumie. No i mamy dreadlock holiday, radosne skakanie, odgłosy pociągu i inne pierdoły. Czy warto było? Komercyjnie na pewno bo album do dzisiaj jest najlepiej sprzedającym się albumem (tak nawet lepiej niż Roots).porwanie w satanistanie pisze: ↑4 lata temuz drugiej natomiast strony nu czy groove dopiero wtedy kiełkowały, więc tam odchodziły raczej wpływy hc, industrialu...