Wróciłem sobie do prawdziwie największego hitu Metalliki, jakim jest niewątpliwie
Fade to Black i tak przy rozkmince shoutboxowej o wyboldowanych płytach na RYM zauważyłem, że nawet i zespół i wydawcy wiedzieli z czym mają do czynienia, bo wydali singiel na 12 calach z tracklistą: strona a) Fade to Black, strona b) Fade to Black. I jest zasłużenie najwyższa ocena wśród płytek tej legendarnej formacji.
St. Anger nienawidzę, ale tytułowy kawałek z tym swoim san quentinowym teledyskiem dawał radę za dzieciaka,
Frantic to niestety taki metalowy Crazy Frog, parę chwil na płycie się znalazło, ale wolę każdą wcześniejszą stokrotnie i koniec końców za ten jebany werbel uważam za abominację. Kupiłem za dyszkę od kumpla zrzucając się z innym ziomkiem po piątaku i tak sobie stoi nieodpalana od roku pewnie wydania, kody do downloadu nieużyte, a dvd nigdy nie grane. Ale nagrodę Kerrang! na najlepszy album wygrał, także coś w nim musi być! Ale żeby się nie zniesmaczyć tą gadką o
St. Anger, drodzy czytelnicy, to macie tutaj
Fade to Black dla 1,6 miliona żądnych rogatej wolności Rosjan:
Troszeczkę się Kirk potknął na początku, ale solóweczka to aż parzy. Najlepszy koment:
end of the ww2 : red army in berlin
end of the cold war : metallica in moskow
Koncert podobno zakończyli grając
Blyattery.