Oooo jaki słodki "pyrtum pyrtum" Dziadzia Metal
Nie wiem czego używasz do słuchania muzyki, ale chyba warto zainwestować tak przynajmniej ze 200 zł w jakieś słuchawki. Co jak co, ale bas jest bardzo wyraźny w tych nowych numerach.
Taka mentalność kucy! A poza zbyt grzecznym, jednowymiarowym brzmieniem, to numery są udane i geriatrii nie słyszę, pewno dlatego, że nie słucham na kiblu z telefonu niepodłączonego do niczego.
Mylisz się, ale nadzieja jest złudna, bo prawda jest dużo gorsza. To nie czasy się zmieniły. Po prostu z małego blajndzia zmieniasz się w starą zrzędę która ma wyjebane i obraca się wśród ludzi, którzy mają wyjebane, a nie gorącogłowych małolatów. Jeszcze Ci trochę żal młodości, dlatego zaklinasz rzeczywistość.Blind pisze: ↑rok temu bo jakiś czas temu miałem taką dygresję, że dziś nawet już te największe zespoły nie mają takich kampanii promocyjnych i nie ma już takiego gorącego oczekiwania jak pamiętam jeszcze chociażby sprzed wydania Death Magnetic. Z Iron Maiden podobnie - przed wydaniem ostatniej nie czułem takiego oczekiwania wśród słuchaczy jak jeszcze, na przykład, przed wydaniem The Final Frontier.
Mam nadzieję, że się mylę i że to tylko moje błędne, subiektywne odczucia.
Też znalazłem - ma bonusowy materiał z coverami i numerami na żywo. Dobra zabawa niczym przy 'Garage Inc' ...i np 'Undisputed Attitude' takiej jednej kapeliTheAbhorrent pisze: ↑rok temu liczę, że coś znajdę na tym albumie dla siebie. Na poprzednim znalazłem.
Chciałem ci odpowiedzieć wczoraj ale w sumie artykuł z gazeta.pl mnie nawet wyręczyłSzajtan pisze: ↑rok temu My jako fani w jakiś tam mniej lub bardziej świadomy sposób oczekujemy, że nasi ulubieni wykonawcy będą nagrywać coś w stylu naszych ulubionych płyt - połowa fanów zespołu Metallica chciałaby znowu usłyszeć granie w stylu "Master Of Puppets", połowa fanów Judas Priest chciałaby dostać kolejnego "Painkillera" (w sumie "Firepower" wcale tak daleko od "Painkillera" nie był), i tak dalej. Ale trzeba mieć na uwadze, że muzycy to przede wszystkim ludzie. Mają do czynienia z innymi inspiracjami, innymi emocjami, innymi etapami życia, innym doświadczeniem. Ciężko wymagać, żeby dany muzyk grał dokładnie to samo przez 20 czy 30 lat, czy żeby wokalista, który jest po 50-ce, brzmiał tak samo jak kiedy miał 20 lat.
Zgadzam się właściwie ze wszystkim poza jednym - że jest lepszy od poprzedniego. Jest może równiejszy (najlepiej słucha mi się 72 Seasons, Screaming suicide, Chasing Light i Room of Mirrors), ale jak włączyłem poprzednią płytę, to jakoś lepiej wchodzi. Najlepsze wg mnie na HSTD (Hardwired, moth info flame, spit out the bones) nie mają konkurencji z czymkolwiek z 72 Seasons.Zsamot pisze: ↑rok temu Ujmę to tak, oczekiwałem mało, a tymczasem album sporo lepszy niż poprzednia, gdzie miałem ochotę z 60% usunąć, bo te dwie płyty to porażka. Tymczasem jest sympatycznie, dobrze się tego albumu słucha. Cholernie mnie to cieszy, bo sentyment do Mety mam. Zatem jak na weteranów można rzec, że album im się udał.
Czy Megadeth lepszy? Po stokroć. Czy Overkill lepszy? Ba. Ale to nie ma nic do rzezy, włączam sobie ten "72 seasons" i jest frajda. Taka po prostu przyjemność fajnych dźwięków.
Też mi się chwilami kojarzy z Load/Reload, ale w takim mocniejszym wydaniu. Taki mix z Death Magnetic czy HSTD. Były przynajmniej ze 2 kawałki, które nasunęły mi takie skojarzenia, ale nie mogę sobie teraz przypomnieć, którenecronomicon pisze: ↑rok temu Zarzucano, ze kawałki brzmią jak odrzuty z HWTSD, ale wręcz przeciwnie, dużo więcej słyszę tam nawiązań do Load/Reload i Death Magnetic.
w sumie tak. grają coś czego nie lubię, no to nie słucham niepotrzebnie gatunku którego nie chcę ogarniać.TheAbhorrent pisze: ↑rok temu Czy Metallica powinna być wciąż porównywana z Megadeth, Overkill, Testament czy nawet Exodus? Wiem, że to powszechne, ale oni się dawno wypisali z tej ligi i grają w innej. Nie chcę napisać, że "w swojej", ale to, że grają po prostu inną muzykę. Dorzucili swoje ciegiełki do thrashu w 80s, a potem poszli w rock w 90s. Teraz to jest taki swoisty - wciąż na tyle charakterystyczny, że nie do pomylenia - mix. Jak ktoś zabiera się za słuchanie po Exodus czy Testament, to jasne, że będzie rozczarowany.
Pisze o tym dlatego, bo czaję podobne klimaty. Wiele osób jebie mój fav zespół, bo oczekuje tam blacku. Tymczasem to jest problem słuchacza, a nie zespołu. Z Metallicą jest tak samo.
No właśnie poza singlami, jest tu sporo dobrego grania. Nie wiem gdzie tu kiepskie konstrukcje numerów? No może poza niepotrzebnym rozwlekaniem. Co też daje się zauważyć, to riffy są jakby prostsze w stosunku do dwóch poprzednich płyt. Hammett też miejscami gra ciekawie. Kondycja Hetfielda imponująca, co widać na koncertach jak i słychać na płycie. 72 Seasons jest bardziej na zasadzie prościej i do przodu, nie ma jakichś ewidentnych zamulaczy. Słychać, że granie nadal sprawia im frajdę, no ale to już nie Kilemol i nie mają po 20 lat. Być może jestem też trochę bezkrytyczny wobec Mety, od której zaczęło się kucowanie. Być może jest to po prostu solidna płyta weteranów.Vortex pisze: ↑rok temu To co się na 72 Seasons odwala, to nogi mi cierpną. Wszystko, podkreślam wszystko, co wydali do tej pory, było dla mnie lepsze. Po przesłuchaniu, w głowie mam tylko dobre wokale James'a. Kompozycję kawałków są dla mnie tragiczne. Nie szukam na siłę negatywnych argumentów, ba ja staram się znaleźć te pozytywne. Mam jeden. Single wyciągnięte z tej nudy są najlepsze.
To jest solidna płyta ludzi, którzy całe życie grają. I naprawdę nic nie muszą udowadniać. Słucha się tej płyty rewelacyjnie.dj zakrystian pisze: ↑rok temuNo właśnie poza singlami, jest tu sporo dobrego grania. Nie wiem gdzie tu kiepskie konstrukcje numerów? No może poza niepotrzebnym rozwlekaniem. Co też daje się zauważyć, to riffy są jakby prostsze w stosunku do dwóch poprzednich płyt. Hammett też miejscami gra ciekawie. Kondycja Hetfielda imponująca, co widać na koncertach jak i słychać na płycie. 72 Seasons jest bardziej na zasadzie prościej i do przodu, nie ma jakichś ewidentnych zamulaczy. Słychać, że granie nadal sprawia im frajdę, no ale to już nie Kilemol i nie mają po 20 lat. Być może jestem też trochę bezkrytyczny wobec Mety, od której zaczęło się kucowanie. Być może jest to po prostu solidna płyta weteranów.Vortex pisze: ↑rok temu To co się na 72 Seasons odwala, to nogi mi cierpną. Wszystko, podkreślam wszystko, co wydali do tej pory, było dla mnie lepsze. Po przesłuchaniu, w głowie mam tylko dobre wokale James'a. Kompozycję kawałków są dla mnie tragiczne. Nie szukam na siłę negatywnych argumentów, ba ja staram się znaleźć te pozytywne. Mam jeden. Single wyciągnięte z tej nudy są najlepsze.