Reign in Blood, jak zresztą ogólnie 4 pierwsze Slayer, to muzyka w której nie ma zbędnej sekundy. Niepotrzebne są ewentualnie tylko przerwy między utworami,. No, Reign in Blood z tych pierwszych 4 najlepsza. Jak ktoś uważa inaczej, to zapewne matka robiła mu dziurę w brzuchu i jebała w jelita.
Nebiros pisze: ↑5 lat temuA w dupe lubisz? ja slucham nightwish i Blind Guardian
Trudno wybrać najlepszą z Trójcy Hell Awaits, Reign In Blood, Show No Mercy. Oczywiście South Of Heaven, Seasons If The Abyss nie odstają poziomem.
Chyba jednak moja ulubiona, najbardziej punkowa HA.
Najlepszą weryfikacją albumu jest jego brzmienie z winyla, a tak się składa że mam takowe z epoki, i jest po prostu fantastyczny. Mogę puszczać na zmianę z podobnym wydaniem Kill Em All i tylko się zastanawiać, jaki to kiedyś zajebisty kawał muzy robili.
Show No Mercy, Haunting the Chapel, Live Undead i Hell Awaits w nowych wydaniach już od 5 października. Klasyczne płyty Slayer z ery współpracy zespołu z Metal Blade Records ukażą się jako kompakty, winyle i kasety.
Członkowie Haken, Dream Theater, Protest the Hero, Cradle of Filth i Inhuman Condition połączyli siły, aby stworzyć świąteczną wersję Seasons In The Abyss.
Swoją wersję tej kompozycji zatytułowali Seasons Greetings In The Abyss.
Ależ śmierdzące gówno. Powinni dać jakiś disclaimer, że obejrzenie grozi uszkodzeniem mózgu.
yog3 lata temu
Tormentor
Posty: 18086
Rejestracja:8 lat temu
yog
Toć oczywistym jest, że kto w takie rzeczy klika, temu mózg zanika. Od śmieszkowego metalu gorszy jest tylko świąteczny metal, za to powinna być kolonia karna.
Destroy their modern metal and bang your fucking head
Nie czytałem co tam żeście naprodukiwali w temacie, wpadłem tylko zanzaczyć, że Hell Awaits to najlepsza płyta Slayera a osobiście moja ulubiona w thrash metalu. Tyle klimatu w thrashu ma chyba tylko trójka Destruction. A od South Araya śpiewa już generic i jest to takie se, oczywiście Seasons znacznie lepsza płytka
Zgadza sie, bo na podium jest zaraz po Slejerku, świetne rozwinięcie tego slejerowskiego grania. Poza debiutem i demkiem z 1992 nowych płyt nie sprawdzałem. Z ichniej gałęzi grania treszu to również Rigor Mortis i Funeral Nation sobie bardzo cenie. Poza tym Hell Awaits posiada riffy które dzieciaki za pare lat będą nazywać death metalem oraz produkcje której mi osobiście brakuje na następnym krążku, jebie siarą i piekłem, jak to chyba ktoś tam pisał - to jest prawdziwy bleczur. No i jak nie kochać tej płyty.
Jako że sympatykiem bleku nie jestem, pozwalam sobie nazywać tak tę niszę lat 80 i ogółem rodzaj specyficznego klimatu "black metalem", aniżeli pajaców latających z toporami po lesie, ale rozumiem przypierdolkę, ot taki mój skrót myślowy.
Nie no, bez jaj @pit Venom odstaje jednak mocno od Slayer, na korzyść tych drugich oczywiście.
Venom to szatański rock'n'roll, z punkowym "fuck off" podejściem i brudnym brzmieniem.
Natomiast Slayer to wysoki poziom zarówno kompozytorski jak i techniczny, czyste brzmienie i jednak bądź co bądź zdecydowanie bardziej poważne podejście w kwestii tekstów i otoczki.
To że oba zespoły można gdzieś tam ulokować w szeroko pojętej jednej szufladzie, to stoją one mocno po dwóch stronach tejże. Lubię oba zespoły, ale o ile do Slayera zawsze chętnie wracam, to w przypadku Venom dotąd ni chu chu nie udało mi się przebrnąć przez całość dyskografii mimo wielu prób. Szybko mnie to nudzi i odpuszczam.
Sorry. Chodziło mi o estetykę. Te całe: "Hail Satan! Fuck yeah". Jako przyczynek do tego, że Slayer nie jest wcale dużo poważniejszy (o ile w ogóle) od pand biegających z mieczami po lesie.
Powiem tak - jak staniesz z boku, w roli człowieka poważnego, nie słuchającego metalu, tylko dla przykładu muzyki klasycznej, to zobaczysz bandę cyrkowców, jajcarzy, naiwnych i infantylnych ludzi. Tylko kogo to obchodzi Jakby mi się ten teatrzyk nie podobał, to nie mógłbym wsiąknąć tak mocno jak ma to miejsce od wielu lat. Wiem też już doskonale, że będę słuchał tej muzyki do końca swoich dni.
Może jednak rozwinę o co się rozchodzi, bo nie tyle, co pajacerka w lesie mi przeszkadza, co skandynawski black metal sam w sobie. Jako gatunek, jako myśl, jako zabranie z metalu rock'n'rolla, piwa i dupeczek i wymianę tego na jakieś emocjonalne skrzeki, płakanie, wampiry czy poważne deklaracje o swojej "sztuce". Oczywiście wyjątki znajdą się w każdym gatunku muzyki, jednakże wolę black metal w postaci Poison, dema Holy Moses, Vulcano i innych. No a Slayer bardzo szybko porzucił image satanistów, moje stwierdzenie, że Hell Awaits to bleczur proszę traktować pojedynczo, bo drugi taki przypadek w selerze nie nastąpił. Oraz pokroiłbym za produkcje taśmy z niewydanymi utworami z okresu przed Show No Mercy.
Brzmi jak hedonizm charakterystyczny dla społeczeństw zachodnich od kilkudziesięciu lat. No nieee. Poza tym, jak dupeczki to pop, metal to wkurw, nienawiść albo intelektualistyczne bajdurzenie. Od najebanych, śmierdzących Januszów metalu wolę już skromnego kuca.
UP THE VERONICAS
KIERWA TAKE ME ON THE FLOOR TARARATA TARARARA
yog pisze: ↑2 lata temu
polerowanie niemca to kwestia zdrowotna!
Dupeczki nie mają przypisania do konkretnego gatunku muzycznego, wszędzie są i tak samo ekscytują. Chyba, że ktoś ma inne preferencje.
Z drugim się jak najbardziej zgadzam - metal to nienawiść, agresja, brutalność, ale też pesymizm, bunt i rebelia, nostalgia i melancholia, reakcja na najcięższy gnój tego świata itp. itd.
Dla mnie Janusze metalu tak samo jak skromne kuce, nie czają po prostu bazy. Ci pierwsi zapewne są podstarzali i nigdy tego nie skumali po prostu bo są jebanymi debilami, zaś drudzy po prostu są neofitami i potrzeba dużo czasu, osłuchania i refleksji.
Blind pisze: ↑3 lata temu
O kurwa, tylko nie metal, alkohol, dupeczki. Januszowatość do kwadratu - słowa klucze "dożynki" "impreza w remizie".
No pełna zgoda towarzyszu Blind. Metal i piwko plus cycki, to esencja brudaskiego wodogłowia. Metal ma chociaż udawać powagę, ale nie być odpowiednikiem disco polo i janusz wąs etos.
Byłem rasowym metaluchem jednakże to dawno i nieprawda a co do bycia intelektualistą to od zawsze nim byłem
Ale pierdolicie hipolity Nie wiem, czy oczami wyobraźni widzicie od razu motley crue, nocnego kochanka czy inne pudle, ale przypominam, że i taki Slayer miał sesje z dupeczką we krwi, alkoholu raczej nie żałowali, a i postawę życiową mieli raczej hedonistyczną. Jak to napisał gdzieś tam ktoś tam w temacie - thrash metal i metal traktuje jak synonimy, jak najczystszą formę gatunku i uważam, że nie ma bardziej metalowej postawy od wkurwionej, imprezowej i głośnej dzieciarni w hajtopach. Z tym pesymizmem, smutkiem pierdolete to bym nie przesadzał, różni są artyści. Jedni pozują w garnkach na głowie, inni z mieczami, innmi tną łapy na okładki. Już nie mówię nawet o afmiracji hel jea i wąsów, a o niebycie smutną pizdą.
O, wczoraj była rocznica jak Hanneman ruchał małe pająki, to dobra okazja, by nabić pościka. Jakiś czas temu leciałem przez hajlajty z dysko Slayerka i utwierdziłem się w przekonaniu, że najlepszą płytą jest Hell Awaits. Tak, przy ogromnym uwielbieniu do Reign in Blood i Seasons in the Abyss oraz debiutu to właśnie drugi, duży album uważam za najlepszy. Neofolkowe lamusy, które oceniają płyty na podstawie okładek i składu pewnie będą chrząkać, ale to właśnie ten album dzisiaj robi mi najlepiej. Uważam, że mimo iż jest chyba najbardziej deathmetalowy w swojej thrashowości, to tak naprawdę jest najbardziej blackmetalowy.
Zresztą podobnie sytuacja wygląda ze Schizophrenią Sepy, nie bez powodu King się obsrywał po jej wydaniu.
Czasem (a może i często...) tak jest, że moją ulubioną płytą zespołu pozostaje na lata ta od której poznaję jego twórczość. Tak i jest z Divine Intervention do którego mam szczególny sentyment...Świetna ponad pół godzinna dawka urozmaiconego thrashu, z bardzo dobrymi bębnami- zawsze się nimi jaram.
Poza tą płytą do pierwszej trójki wrzuciłbym South of Heaven i oczywiście Season in the Abyss..
Przy okazji - dobrze sie bawiłem czytając wyżej na pierwszych stronach przepychanki z niejakim Wiórem:)
There's something growing in the trees__Through time war prevails____Wśród jeszcze żyjących kłamstw,
I think it's a different me_______Thoughts fears cast aside_____Gnębiących ten Biały Ląd.. ___Face the consequence alone ___With HONOUR - VALOUR - PRIDE
DiabelskiDom pisze: ↑2 lata temu
O, wczoraj była rocznica jak Hanneman ruchał małe pająki, to dobra okazja, by nabić pościka. Jakiś czas temu leciałem przez hajlajty z dysko Slayerka i utwierdziłem się w przekonaniu, że najlepszą płytą jest Hell Awaits. Tak, przy ogromnym uwielbieniu do Reign in Blood i Seasons in the Abyss oraz debiutu to właśnie drugi, duży album uważam za najlepszy. Neofolkowe lamusy, które oceniają płyty na podstawie okładek i składu pewnie będą chrząkać, ale to właśnie ten album dzisiaj robi mi najlepiej. Uważam, że mimo iż jest chyba najbardziej deathmetalowy w swojej thrashowości, to tak naprawdę jest najbardziej blackmetalowy.
Zresztą podobnie sytuacja wygląda ze Schizophrenią Sepy, nie bez powodu King się obsrywał po jej wydaniu.
Kiedyś wyszedł taki składak, a raczej dwa, z kowerami Slayera, kawałki z Hell Awaits rzeczywiście mają najbardziej blackowy sznyt. Totalne otwarcie nieco przyćmiewa cały album, ale i tak go uwielbiam.
Co do Divine Intervention, to chyba jedyny z poza "kanonu", który jest wg mnie równy tym z Lombardo. Klipy budowały świetny klimat, a wkładka robi cały czas wrażenie.
Użytkownika cechuje brak gustu i w ogóle elementarna słabość do tandety muzycznej.
yog2 lata temu
Tormentor
Posty: 18086
Rejestracja:8 lat temu
yog
Satanic speed metal z debiutu jednak bardziej blackmetalowy od proto-Autopsy z Hell Awaits, jak dla mnie.
Destroy their modern metal and bang your fucking head
Przebudziłem się dziś po piątej, skręciłem papierosa, wyszedłem na balkon (na szczęście okazało się, że wciąż jest ciemno, a ludzie się nie kręcą), włączyłem na słuchawkach Hell Awaits i poczułem oddech diabła na karku. Gdyby dwie minuty jakiegoś metalowego utworu mogłyby być wizytówką ekstremalnego metalu, to niewątpliwie początek tego arcydzieła nadawałby się do tego idealnie. Pamiętajcie, żeby nie ufać metalowcom, którzy nie cenią sobie klasycznego Slayera.
UP THE VERONICAS
KIERWA TAKE ME ON THE FLOOR TARARATA TARARARA
yog pisze: ↑2 lata temu
polerowanie niemca to kwestia zdrowotna!
Dzisiaj prywatnie dyskutowałem sobie z @CzłowiekMłot o Slayerze ogólnie i zaczął się temat płyt z Bostaphem. Utkwiliśmy na poziomie lekkiej przepychanki czy lepsza Diabolus in Musica (zdaniem jego) czy lepsza God Hates Us All (zdaniem moim), więc pomyślałem, żeby dyskusję przenieść tutaj.
Wiadomo, temat płyt z Lombardo, zwłaszcza tych klasycznych, jest oklepany i jasny jak słońce, więc zachęcam do dyskusji o tych mniej oczywistych Slayerach.
Divine Intervention jest chyba moim ulubionym Slayerem. Bo tu taki Slayer brudny, niechlujny, lekko garażowy. Świetna, niedoceniana płyta.
Diabolus in Musica - nie przeszkadza mi fakt, że zabrzmieli nowocześnie, wręcz nu metalowo. Przeszkadza mi to, że ta płyta jest nierówna. Środek albumu mocny, a końcówka mnie trochę już przynudza.
God Hates Us All - drugie największe dokonanie z Bostaphem na perkusji. Hardcorowy wkurw słychać na każdym kroku, ale w przeciwieństwie do poprzedniczki - tutaj praktycznie nie ma zapychaczy. Jest kilka odstających kawałków (New Faith, Exile), ale i tak wchodzi o wiele lepiej niż poprzedniczka.
Repentless - mnie ten album satysfakcjonował w chwili premiery i dość często go słuchałem. Jak na moje, to godne zakończenie studyjnej kariery.
I ranking:
1. Divine Intervention
2. God Hates Us All
3. Repentless
4. Diabolus in Musica
UP THE VERONICAS
KIERWA TAKE ME ON THE FLOOR TARARATA TARARARA
yog pisze: ↑2 lata temu
polerowanie niemca to kwestia zdrowotna!
yog2 lata temu
Tormentor
Posty: 18086
Rejestracja:8 lat temu
yog
Obie szrot dla nu metalowców z kilkoma sensownymi kawałkami na krzyż. Slayer się skończył na Seasons in the Abyss, a potem to kilka kawałków z sensem nagrali. Pozdrawiam cieplutko.
Destroy their modern metal and bang your fucking head
Blind2 lata temu
Tormentor
Posty: 2080
Rejestracja:8 lat temu
Blind
Po Seasons in the Abyss to Slayer właśnie prawdopodobnie nagrał swoje opus magnum, czyli Divine Intervention. Płytę, na której Bostaph udowodnił, że jest godnym następcą Lombardo, a cały zespół nagrał muzykę równą od początku do końca. Tylko, że mniej tam już szatana, a więcej obijania mordy kijem bejsbolowym w ciemnym zaułku nocą.
I jasne - Show No Mercy czy Hell Awaits to kulty nad kultami i płyty wybitne. No i Divine Intervention jest równie wybitnym albumem. Ot, po prostu to szósty krążek, nagrany już w latach dziewięćdziesiątych, więc i tego kultu nie ma, bo zespół był już szeroko znany, a i sam ten album nic nowego do gatunku nie wniósł. Tyle, że muzycznie po prostu masakruje kręgosłup.
UP THE VERONICAS
KIERWA TAKE ME ON THE FLOOR TARARATA TARARARA
yog pisze: ↑2 lata temu
polerowanie niemca to kwestia zdrowotna!
Końcówka Diabolusa, to przecież Point. Numer, który zmiata nu metalowych rezusów jednym riffem. Seler w klasycznym wydaniu, ale z nowocześniejszym soundem i na pełnej kurwie. Mowa o tym numerze, bo cała płyta jest zaledwie dobra, ale momentami przekombinowali. Janusze wąsate chcą piwka i czadu, jak na Rejdzin Blodzie a nie jakichś dziwnych rytmów i efektów gitarowych.
Byłem rasowym metaluchem jednakże to dawno i nieprawda a co do bycia intelektualistą to od zawsze nim byłem
Miałem przyjemność być w spodku w 98 gdzie rozpoczynali set kawałkiem Bitter Peace. nigdy potem juz nie usłyszałem tego utworu live. Slayer był wtedy w znakomitej formie i nigdy potem nie usłyszałem już tak perfekcyjnego koncertu w wykonaniu bębniarza . Bostaph zagrał wtedy idealnie. Gemini wgniotło w ziemię. Teraz płyty. O kant chuja rozbijam twierdzenia Slayer skończył się na tym czy tamtym. Kapela się rozwijała, tworzyła nowe nurty, dotykała nowych rejonów, pokazała fucka przekraczając granice. Różne granice.
Co do płyt. Divine to kompozycyjnie i aranżacyjnie miszcz. Ale jak mówi sam Kerry mix został schrzaniony. Ta płyta po prostu słabo brzmi. Diabolus uwielbiam i biorę bez reszty. GHUA to rzeczywiście HC na wkórwie i tez kupuję. CI to wg mnie najsłabszy element dyskografii (wiem , że z Lombardo ale dyskusja trochę tez dotyczy płyt po Seasons). Repenless , przepraszam za dobór słow ale troche jak na Slayer przesłodzona, ale kompozycje sie bronią. Komercyjny sukces ze względu na media (okładka, klipy, film).
In the depths of a mind insane, fantasy and reality are the same.