Jakbym chciał to bym wpuścił na te forum swoich ludzi i zbudowałbym sobie te ugrupowanie na swoje bluźniercze podobieństwo i true metalowy obraz kultu celtyckiej metalurgii, bo niewątpliwie jestem mesjaszem metalu i konsekwentnym autorytetem w pewnych kręgach, tylko po co? Jedyna osoba, która by na tym zyskała to szanowny admin Wędrowycz bo uzyskałby duży ruch na forum, no i może młodzi adepci stali, których zostałbym nauczycielem.CzłowiekMłot pisze:To pokaż może co TY sobą muzycznie prezentujesz, a nie pierdolisz jak potłuczony...cwelu pseudometalowy
Zgadza się, na samą myśl aż mi pejsy urosłyGruby Wiór pisze:Jedyna osoba, która by na tym zyskała to szanowny admin Wędrowycz bo uzyskałby duży ruch na forum, no i może młodzi adepci stali, których zostałbym nauczycielem.
Szczerze to nic do ciebie nie mam, bo zawsze uważałem cię za tylko nieszkodliwego za bardzo wariata, ale nie uważasz że za bardzo się tutaj rozkręcasz? Przecież oni szybko się dowiedzą kim tak naprawdę jesteś.Gruby Wiór pisze:
Jakbym chciał to bym wpuścił na te forum swoich ludzi i zbudowałbym sobie te ugrupowanie na swoje bluźniercze podobieństwo i true metalowy obraz kultu celtyckiej metalurgii, bo niewątpliwie jestem mesjaszem metalu i konsekwentnym autorytetem w pewnych kręgach, tylko po co? Jedyna osoba, która by na tym zyskała to szanowny admin Wędrowycz bo uzyskałby duży ruch na forum, no i może młodzi adepci stali, których zostałbym nauczycielem.
Także waż słowa, muzykę robię nieprzeciętną i nie potrzebuję się nią chwalić na prawo i lewo ku uciesze gawiedzi.
Sprzedawanie internetu w call center to część etosu true metalowego wojownika? Bo może bym spróbował zrozumieć ten prawdziwy metal.Gruby Wiór pisze:(zresztą nie wiem czy ktokolwiek na tym forum oprócz mnie rozumie czym owy "true metal" jest.)
Prowokujesz mnie do pytania czym dla Ciebie jest w takim razie "true metal", bo jestem cholernie ciekawy. Będzie to napewno mocny offtop, więc możesz mi zawsze napisać to w PM'ceGruby Wiór pisze: A co do ciebie Wędrowycz - ja w muzyce Slayer nie odnajduję true metalu w ogóle (zresztą nie wiem czy ktokolwiek na tym forum oprócz mnie rozumie czym owy "true metal" jest.) może troszkę na debiucie dlatego uważam tę płytę za najlepszą, jeśli chodzi o dalsze to lepiej, szybciej, mroczniej i głośniej grał Dark Angel czy Niemieckie hordy rzędu Assassin.
Szanowanie Slayer za to że jest Slayerem jest dla mnie abstrakcją.
No póki co to ty jesteś nudny bo z twoich postów nic nie wynika.Ryszard pisze:Mam tylko nadzieje ze gosciu nie okaze sie monotematyczny bo znudzi sie w tydzien.
kontraGruby Wiór pisze: ja twardo stąpam po globie
Hmm, ja Cię zaczynam lubić, chcę być taki jak TY pierdolić Slayera, oni są niczym, tyś mą potęgą!!!!!!Gruby Wiór pisze: Mam oręż i tarczę z Brązu, jestem niepokonany i słucham swojej zajebistości. Elo.
Hail the Hordes!
Tomcio. Masz gitarkę w domu, co prawda z czterema strunami, ale jednak jakąś tam masz, więc powinieneś mieć też jakieś pojęcie o grze na instrumencie. Proszę nie porównuj precyzyjnych riffów duetu King/ Hanneman, opartych o tłumienia i akcenty z punkową jazdą na okostkowanie kilku dźwięków. Bo to po prostu śmieszne, zachowujesz się jak Pewex i mieszasz systemy walutowe.Gruby Wiór pisze:Bzdura kompletna. Zespoły punkowe blastowały na swoich taśmach 3 lata przed debiutem Slayer więc z czym do ludzi człowieku. Slayer wprowadził na salony coś co Hellhammer i im podobne zespoły serwowały dla podziemia od dawna, z tym, że skoro na salony to i w ugrzecznionej wersji.
Przypisywanie Slayerowi rewolucji w ekstremie metalowej jest tak złudne, naiwne i głupie że nie wiem jak to opisać nawet, wynika to albo z braku wiedzy, albo z miłości do Slayera.
Niemniej nie obchodzą mnie opinie, fakty są takie, że jakby Slayer się nigdy nie pojawił na rynku ewolucja esktremy potoczyłaby się tak samo, jedyne co by się zmieniło to ilość młodych hord sięgających po gitarę, bo Slayer miał dużą siłę przebicia i był jakimś mainstreamowym strzałem w mordę, jednak jego ślimacze tempa i skoczne riffy były w obliczu podziemia niczym.
Jeśli już chcemy przyjmować umowną granicę współczesnej ekstremy to przyjmowałbym liczenie od drugiej demówki Discharge, faktyczny przełom, zero pierdolenia.
Tak zadecydowało grono stali, nie miałem na to żadnego wpływu.PanLisek pisze:Są na to jakieś empiryczne dowody?Gruby Wiór pisze: Jestem nim, nie inaczej.
I don't have that much to say about them. The band is okay, IMO, but I don't love them. Their fanbase however... ouch! Loud drunks who seem to barely even know any other metal band but who still believe Slayer to be the heaviest, most brutal and revolutionary band in the world.
http://pl.bab.la/slownik/angielski-polski/fanbase
Nigdy nie negowałem wpływów Slayera, ba jestem im za nie wdzięczny. Tak samo jak jestem wdzięczny np Discharge czy Refused, ale to nie znaczy że muszę odpalać ich płyty regularnie czy uważać za nieomylnych muzyczynch mesjaszy.TaktycznyPingwin pisze: ↑7 lat temu Hehe, nie no spoko, Slayer gówno. Chuj, że to prawdopodobnie najważniejszy zespół od czasów Black Sabbath, który miął wpływ na całą dzisiejszą ekstremę, ale nie, fani są zjebami, więc musi ten Slayer to jakieś gunwo. Tak, też paliłbym w piecu gówniażerią piszczącą "Slayer kurwa!", ale nie zmienia to faktu,że do"Seasons..." włącznie to to jest zespół-absolut. Idzie mi o obiektywną wartość muzyczną, nie o poziom ekstremy (bo wydaje mi się,że na takie dyskusje jesteśmy nieco za starzy, z wyjątkiem może naszego młodego kolegi Kornelka), czy jakieś inne urojone kategorie. Jeżeli waszym argumentem przeciwko Slayer jest a) to że nie lubicie kretynów słuchających tego zespołu, b) to że są kapele, które grają ciężej, to jest to ostateczny dowód na to,że metalowiec słucha tego metalu najwyraźniej dupą.
Oczywiście, że nie. Jak napisałem, gdy dopada mnie chęć posłuchania czegoś ekstremalnego to dopadam się do black/doom/deathu albo jakiś avant-jazzu(inny temat). Muzycznie Slayer też mnie nie zachwyca, nie powiem że złe czy miałkie, ale nie są to kompozycje najwyższej próby. Rozumiem, że status kultu i wpływ na metal robią swoje.Argument "co to za ekstrema skoro jest black/death/doom/grind" to już zupełnie jakaś abstrakcja. Czyli co, im coś bardziej ekstremalne tym bardziej warto tego słuchać? No kurwa nie sądzę.
Kreskówki z Cannibal Corpse to chyba nawet moje określenie Przy przebojach Slayer można się nieźle pobawić, potupać nogą, pomachać banią. Pełna zgoda. Skepticism to ekstremalni nudziarze, to właśnie w nich lubię. Ogólnie funeral doom nie jest specjalnie ekstremalny, po prostu wolny. Slayer bardziej by wstrząsnął nieopierzonym słuchaczem niż takie Mournful Congregation.Inna sprawa, że taki Angel of Death zamiata pod dywan większośc deathów, blacków czy grindów. Gdzie kreskówki z Cannibal Corpse, a gdzie stary Slayer? O grindzie nie wspomnę, bo dla mnie gatunek zalicza się nierzadko do muzyki bardziej humorystycznej niż ekstremalnej. Przynajmniej się przy przebojach Slayerach nie zanudzisz na śmierć jak przy ekstremalnych wypustach od jakichś Skepticismów i innych nudziarzy o statusie kultu (o Evokenach i Esotericach nie mówię, bo oni akurat umią w tę muzę). Chyba, że mierzymy ekstremę przyswajalnością, to rzeczywiście, Slayer jest daleko z tyłu, za dużo przebojowości w riffach - odsłuch nie jest tu okupiony cierpieniem.
Tak jak już pisałem, nawet Converge wymienił Slayera jako jeden z wpływów, więc nigdzie tego nie neguję.O wpływie Slayera nie ma najmniejszego sensu dyskutować, bo wystarczyłoby spytać o to typów z nie wiem, Celtic Frost, Morbid Angel czy w zasadzie dowolnej kapeli zaczynającej w latach 80. i się okazuje, że powody do szybkiego grania są najczęściej dwa: Slayer i Venom (choćby ukochany na forum Peter mówił, że Show No Mercy było powodem, dla którego Vader skończył z Judasowaniem).
Zgadza się, nie lubię thrashu. Z małymi wyjątkami.Pierwsze 5 Slayerów cult eternal, reszta by mogła nie istnieć, ale niech już tam sobie będą. W thrashu ciężko o coś lepszego, a jak komuś wadzi zachowanie fanów to jego problem. Jak ktoś nie lubi thrashu - jego strata, dużo dobrej zabawy mu umyka (jak nie najlepszej).
Bardzo lubię takie materiały : )Tysiąc razy chętniej pójdę na koncert kapeli death/thrashowej, black/thrashowej itp. niż jakichś panów muskających struny z pełną precyzją. Metal to wkurwiona pięść przed twoją mordą, a bez thrashu można najwyżej pławić się w klimatach i zatapiać się w egzystencjalnych dylematach.
Ja ogólnie jestem zwolennikiem muzyki doznaniowej, więc możemy się nie do końca zgodzić co do meritum.Na wszystko jest czas, ale lepiej sobie za dużo nie kminić, czasem trzeba zalać pałę, wstać na kacu i ogarnąć co jest do ogarnięcia, a nie patrzeć w gwiazdy.
Ja niedawno spotkałem na koncercie, stał i cały koncert komentował do swojego kumpla, że Slayer mocniej nakurwia. Co ciekawe był to koncert post-rockowy, nieźle mnie chłop ubawił.Jakimś cudem nigdy nie spotkałem tego archetypicznego fana Slayera, więc nie pojmuję w czym problem z mitycznymi miłośnikami tej kapeli, co to sobie na czole żyletką logo wytną, byleby udowodnić, że należą do slaytanic wehrmachtu.
Discharge.TaktycznyPingwin pisze: ↑7 lat temu Hehe, nie no spoko, Slayer gówno. Chuj, że to prawdopodobnie najważniejszy zespół od czasów Black Sabbath, który miął wpływ na całą dzisiejszą ekstremę
A teraz zmiana taktyki, aha - od początku gadaliśmy o ewolucji ekstremy do ciężkiego chuja i o wpływie SLayera na kształtowanie się ekstremy - więc w tym kontekście nie ma zmiłuj, i musiałem zdyskredytować zespół SLayer, bo to co mówił o nim Pioniere i to co pisze teraz Taktyczny to po prostu złudne bajki.
Wpływał i był, ale skąd Ci to wiedzieć, jak Cię na świecie wtedy nie było lub byłeś ino bez świadomości....ale wy zatwardziale mówiliście, że Slayer wpływał na podziemie i był trendsetterem, co jest po prostu brednią.
Napisałem w tym temacie całe dwa posty (z czego jeden nie o Slayerze), więc z tą zmianą taktyki to raczej nie do mnie, nie uczestniczę w jakiejś gremialnej nagonce - odpowiadałem raczej pp3088 w poprzedniej wypowiedzi (spodziewając się z grubsza takiej riposty, jakiej udzielił).Gruby Wiór pisze: ↑7 lat temuA teraz zmiana taktyki, aha - od początku gadaliśmy o ewolucji ekstremy do ciężkiego chuja i o wpływie SLayera na kształtowanie się ekstremy - więc w tym kontekście nie ma zmiłuj, i musiałem zdyskredytować zespół SLayer, bo to co mówił o nim Pioniere i to co pisze teraz Taktyczny to po prostu złudne bajki.
Vader na początku… To była dla nas ekstrema – Judas, Motörhead – to była ekstrema. Do momentu, jak się pojawił „Show No Mercy” to nie było nic mocniejszego. Ewolucja, że tak powiem, u nas była bardzo podobna, jak na zachodzie. Jak potem czytałem wspomnienia zespołów… Nawet Kreator… To wszystko wyglądało podobnie, tylko jakby trochę wcześniej oni…
Wywiad oryginalnie na: http://www.antyradio.pl/Muzyka/Wywiady/ ... ogow-11781No, ja szalałem na Kacie w Jarocinie właśnie „do utraty tchu”, także to… i to dwa razy. Także Kat, chociaż muzycznie może nie był tam absolutnym topem dla mnie, chociaż niewątpliwie „Wyrocznia” to było właśnie coś, czego poszukiwałem. Tam były takie riffy niektóre, że wiesz, nawiązujące właśnie do tych pierwszych kapel thrashowych. Ja już wtedy byłem pod wpływem Slayera mocno, tych pierwszych płyt, kurde, to… „Wyrocznia” to bardzo slayerowski kawałek, bardzo mocny, gęsty. Zupełnie inny, niż reszta tych, co grali wcześniej – typu „Tabory” czy pierwsze ich nagrania.