

Nie bardzo się orientuję w kondycji rodzimego doom metalu. Tak wiem, że ktoś coś tam rzeźbi, ale w dużej mierze są to jakieś psychodeliczne stonery, które w większości brzmią tak samo.
Mag to ekipa z miasta największego kapłana, czyli z Torunia i nie gra żadnych stonerów tylko prawie tradycyjny doom metal. No właśnie prawie, bo oprócz klasycznych wzorców pokroju Cathedral, Pentagram, Candlemass pojawiają się te bardziej chore odłamy, jak sludge, czy occult. Tutaj dochodzą odgłosy Neurosis, Diuna itp.
Niedawno wspominałem na SB o innym zespole krajowym Dola, ale przeszło czołgiem. Teraz Mag startuje z debiutanckim albumem bez tytułu i od paru dni ten krążek sobie pogrywa, i jest mi zajebiście.
Pięć songów 40 min muzy, czyli dokładnie tyle, aby swobodnie posłuchać, a gra to elegancko i pomysłowo. Teksty po polsku mocno abstrakcyjne i bardzo dobrze zaśpiewane. Klimat, a to posępny, a to ujarany, ale ciągle mający tę iskrę, aby posłuchać do końca.
Gdy to słuchałem pierwszy raz, odniosłem wrażenie, że kurwa goście z Gruzji mają nowy projekt, który gra poważną muzykę. Nie, nie jest to projekt gości z Gruzji, ale klimat abstrakcji wyszedł bardzo fachowy. Pewnie sobie sprawię ten album na srebrnym krążku, bo na prawdę warto.
Mag nagrał płytę, która zapewne i tak zostanie zlana w kraju, gdzie dzieciaki nadal malują sobie japy i w dobie kwarantanny urządzają w domu teatrzyk cienia, jak to kiedyś było w Norwegii. Mocny start i jedyne, do czego można się uwalić to ostatni kawałek, tytuł intrygujący, ale treść lub raczej jej brak, robi z niego zapychacza. Na szczęście pozostałe cztery opusy to mocna sprawa.
Dyskografia:
2020 - Mag
MA: https://www.metal-archives.com/bands/Mag/3540466154
BC: https://magdoom.bandcamp.com/music