
Buszując niegdyś po dawnych internetach - był to rok pewnie 2004-2005 - szukałem różnych doomów, bo tego słuchałem wtedy najwięcej, natomiast w drugiej kolejności awangard, dziwacznych tworów z pogranicza sensu i kuriozum. Tak po nitce do kłębka, może przez kompilacyjne tributy dla Skepticism czy Thergothon, trafiłem na to fińskie dziwadło, zwące się Aarni, sprawiające już na pierwszy rzut oka wrażenie solidnego grzybowego tripa.
Założona w 1998 roku w Oulu kapela to wytwór zwichrowanej psychiki niejakiego Mistrza Warjomaa oraz jego popleczników, wśród których znajdziemy: zainteresowanego w pierwszej kolejności okultyzmem Hrabiego Saint Germain, jego kolegę Doomintrolla oraz panią Palm.
Rola tej ostatniej sprowadza się do wszelkich efektów noisowych, a Comte de Saint Germain odpowiada za orkiestracje, pewno jakieś tajemnicze melodeklamacje i tak dalej. W sumie to koleś jest pewnie wampirem, bo urodził się w 1665 roku. I chyba też spadkobiercą dynastii Merowingów. Doomintroll niestety pochodzi z innego wymiaru, to postać rozdarta - z jednej strony wkurwiony na hrabiego za jego nieetyczne sztuczki, z drugiej strony był on pierwszym człowiekiem, jakiego poznał (nawet jeśli byłym). Dlatego ćpa. Tęsknota za domem pozwala mu jednak z tym większym przekonaniem łomotać w gary. Zważając na jego warunki fizyczne, specjalnie się nie wysila.

Już na demkach, Aarni zaczyna pokazywać, w jakim muzycznym kierunku podąży. Granie opiera się często na jednym, zmieniającym się mniej lub bardziej płynnie riffie ze sporą ilością nierzadko cudacznych ozdobników pokroju: flecik. Demo z 2001 roku, trochę mniej rok późniejsze Duumipeikon Paluu, są niestety dość kwadratowe, zawierają zalążki pomysłów, ciekawych riffów, intrygujących (amatorskich) aranżacji. W międzyczasie pojawił się też split z Umbra Nihil.
Tematyka oscyluje wokół wszelkich mądrości, rozważań na temat kwadratury koła, twórczości H.P. Lovecrafta oraz chuj wie czego. Podano ze szczyptą fińskiego - niekoniecznie zrozumiałego czy zabawnego dla każdego - humoru. To taki humor wariata, który nie chcąc, by zamknięto go w izolacji, próbuje przedstawiać swoje teorie w formie żartu.
Te wcześniejsze, nie całkiem udane jeszcze nagrania, przyczynią się jednak walnie do stworzenia wydanego w 2004 roku Bathos, użyczając choćby niektórych riffów. Albumu z pewnością nie idealnego, ale przeze mnie - uwielbianego. To płynący, niesamowicie melodyjny, psychodeliczny i kuriozalny doom wpadający niekiedy w funeral, innym razem w krautrock. Utopiony w morzu solówek.
Nie ma tu brzmienia za milion dolarów, bo nagrano to pewnie w sypialni. Panuje tu zwiewna i oniryczna atmosfera. Muzyka jest niespieszna, refleksyjna, melancholijna, sentymentalna i niejednokrotnie nostalgiczna. Wspominając coraz to nowe szczegóły motywów, z wolna budując senne reminiscencje, wyraża jednocześnie tęsknotę za pełniejszą, bardziej rozmaitą, otwartą i wolną, ale też bardziej tajemniczą rzeczywistością. Mamy tu takie tytuły, jak alchemiczny V.I.T.R.I.O.L., Kwadraturowanie koła czy inny, nawiązujący do pełnego paradoksalnych stanowisk gnostyckiego poematu Grzmot: Umysł doskonały.
Ten ostatni z wymienionych - Thunder, the Perfect Mindfuck - cenię sobie najwyżej. Kiedyś poszedłem z tym na słuchawkach na szczyt wodospadu w słowackich Tatrach. Cudowny widok znad oczka wodnego. Na dolinę otoczoną graniami. W środku lipca. 40 stopni. Tam - śnieg. Z jakiegoś powodu przeszło mi wtedy przez myśl, że nie zamieniłbym w tamtej chwili tej nuty na nic innego.
U źródła tego wodospadu, pasowała do kontemplacji monumentalizmu matki natury idealnie. Wzbierała podziw.
Thought is the sickness of the human mind and knowledge is the reward of action.
Niestety wkrótce po nagraniu Bathos, internauci z przerażeniem odkrywają, że wszystko zostało ukartowane przez tylko jednego hochsztaplera i szarlatana - Mastera Warjomęę, a reszta uczestników projektu jest jedynie wytworem jego kontaktu z zakazaną wiedzą. Znaczy się - przypuszczalnie, zwielokrotnienia jaźni na skutek powtarzanych przed lustrem inkantacji.

Gra w odkryte karty już się nie udaje. Cztery lata późniejszy Tohcoth to porażka na całej linii, zlepek przeciętnych pomysłów nie trzymający się kupy. Album od debiutu nieskończenie gorszy. Niesłuchalny. W tym samym - 2008 - roku, pojawia się także CD-R-owa EP-ka Omnimantia, zawierająca między innymi covery Skepticism i Thergothon. Jak mnie pamięć nie myli, są to chyba starsze kawałki, a całość jest ciut lepsza niż Tohcoth.
Od jakiegoś czasu, sam Doomintroll wznowił aktywność i zapowiadał, że składanie trzeciego albumu tytułowanego Leviathan zmierza ku końcowi. Kiedy to będzie i czy jeszcze w tym eonie - tego dowiemy się w przyszłości. Bądź nie.
Dyskografia:
2001 - Demo 2001 [demo]
2002 - Duumipeikon paluu [demo]
2002 - Aarni / Umbra Nihil [split]
2003 - Demo 2001 + Promo 2002 [kompilacja]
2004 - Bathos
2007 - Double Demo [kompilacja]
2008 - Tohcoth
2008 - Omnimantia [EP]
2010 - Yogsothery - Gate 1: Chaosmogonic Rituals of Fear [split]
2012 - Aarni / Persistence in Mourning [split]
2012 - Deliria - Odds and Ends and Beginnings 2000-2012 [kompilacja]
Skład:
Master Warjomaa - Everything Umbra Nihil
▼ Byli muzycy
Rhesus Christ - Drums, Keyboards Earthbound Machine, Umbra Nihil
Genius Albert Frankenstein - Vocals
Genius Albert Frankenstein - Vocals
BC: https://aarni.bandcamp.com/music
http://www.aarni.info/