Po wielokrotnym przesłuchaniu trudno się nie zgodzić. Powiedziałbym nawet, że to ich najlepsza płyta, ale i jedna z najlepszych krajowych jakie wyszly w tym stylu. Bardzo różnorodnie, klimatycznie, czego nie zapowiada sam początek płyty. Najpiękniejsze rzeczy zaczynają się dziać w jej drugiej połowie - trzyczęściowy "Doom Bastards" z przyspieszeniem pod sam koniec oraz wykraczający poza styl, mój faworyt "World Beneath Us". Wieńczący album "Headless Dekapitator" spoko, ale na żywo, a tutaj aż się prosi o bardziej nastrojowe zakończenie.
Tak czy siak "Sign of the Devil" zasługuje na 10/10.
Co do najnowszego utworu to jestem spokojny o resztę. Walcowaty główny riff, który buja niczym nowsza wersja candlemassowego "Marche Funebre", a do tego piękne solo i ogólny klimat podkreślony przez wokal w tonacji innej niż do tej pory zapowiada coś pięknego za niecałe 2 miesiące.
Coś wspaniałego.