Believe In Nothing 6.5/10
Nie ciesząca się dobrą opinią. Misz masz wszystkiego, od klubowej elektroniki (Look At Me Now) po mainstream rocka (Divided), co mnie bardzo odpowiada bo lubię takie zróżnicowanie, nawet jeśli wygląda jak posklejana z różnych kawałków. Do tego są tu zwyczajnie dobre numery, charakterem nawiązujące do One Second.I znów zjebana atmosfera gdzie do wszystkiego doszła presja wytwórni. Sami twierdzą że nie przemycają do muzyki problemów osobistych, a wszyscy w około nich że nie prawda i podskórnie wszystko czuć, a wiadomo im Paradise Lost smutniejsze tym lepsze.
Symbol Of Life 7/10
Jeszcze niedawno uważałem że to najsłabsza ich płyta, no cóż biję się w pierś, to jednak dobre utwory, choć brak im spójności. Kontynuowane wątki elektroniczne, tym razem podbite szczyptą ciężaru, taki efekt chciał wyciągnąć Rhys Fulber, a wiadomo że głowę ma nie od parady. No i Isolate i Erased to dyskoteka

Za to Pray Nightfall to jeden z najsmutniejszych utworów w całej ich karierze, z absolutnie genialną robotą Nicka.
Pray nightfall release me
Then i could wander, wander to deep sleep
Paradise Lost 6/10
Nieśmiała próba powrotu do starych czasów, ale jednak zabierająca ze sobą wszystko po drodze. Mamy tu i dynamiczne utwory z metalowym pazurem, gotyckie klawisze i przygnębiające melodie, podkreślone od czasu do czasu pulsującą elektroniką, i lekkość nawiązującą do BiN i OS. Dobre Paradajsowate utwory.
In Requiem 6/10
Gotycki doom metal pełną gębą, nawet sesja zdjęciowa w wiktoriańskiej rezydencji i strojach brytyjskich arystokratów, żeby nie było, wymysł menagementu na który zespół narzekał na każdym kroku

ale sprawdziło się dobrze. Ciężkie brzmienie, metalowe riffy jak na Icon, Greg na każdym kroku twierdzi że przy Over The Madness po raz drugi pokochał gitarę, to nadało mu rozpędu i znów został metalem.
The Anatomy of Melancholy 9/10
Koncertowy best of, daję 9 za świetnie motorycznie odegrane utwory, kapitalną atmosferę i rewelacyjne brzmienie, jest dynamika, jest szczypta brudu i piasku, jest selektywność, czuć prąd i że grają to żywi ludzie, no i Holmes w kondycji jak na dopalaczach. Polecam.
Taka ciekawostka, Nick nauczył się tego gadulstwa na pierwszych koncertach, gdy mieli za mało materiału i trzeba było czymś zapełnić "zakontraktowany" czas
Faith Divides Us - Death Unites Us 6/10
Za samo ciężkie zmasowane brzmienie, death doomowe riffy na zmianę z tymi klasycznie metalowymi, dynamikę przywołującą Draconian Times czy Icon, przecinane gotyckimi motywami, a to ładna solówka, a to klawisze czy inne smyczki, warto jej posłuchać. Aranżacyjnie dzieje się tu najwięcej od czasów Shades of God.
Draconian Times MMXI 5/10
DT genialnymi wokalami stoi, i na Anatomy było już widać że nie da się ich odtworzyć. Można posłuchać, ale dla kogoś kto zna DT na pamięć momentami może być to ciężkie.
Tragic Idol 6/10
Muzycznie to powrót do złotej ery, czysty gothic metal, ten prawdziwy, nie parodiowany przez jakieś Tristanie. Nostalgiczne melodie, gitarowe popisy, żadna nowość, a wręcz przeciwnie, ale nikt kto lubi ich styl raczej zawiedziony nie będzie.
The Plague Within 8/10
Jedna z tych bardziej urozmaiconych płyt, mamy tu i numery mocno zakorzenione w brytyjskiej tradycji heavy metalu i grobowy death doom, chórki czy wiktoriański klimat. No i zdaje się od tego momentu zespół znów w pełni złapał wiatr w żagle.
Symphony For The Lost 6/10
Koncert z Bułgarii, zarejestrowany w ruinach rzymskiego teatru. Pierwsza połowa to kilka utworów z całej kariery odegrane z orkiestrą, wypadają całkiem fajnie, arcydzieło to nie jest, ale słucha się przyjemnie. Cześć druga to orkiestra do domu i zabawa na całego
Medusa 9/10
Najlepsza od niemal dwóch dekad, doomowy i death-doomowy kolos. Całkiem fajnie pod koniec urozmaicony Blood & Chaos o niemal rock n rollowym sznycie. Polecam też sprawdzić kapitalny utwór który nie zmieścił się na płytę Shrines. Co by o nich nie mówić to jednak Greg jest świetnym gitarzystą.
Obsidian 8/10
I znów rozbudowany album w ich charakterystycznym stylu. Pełno gitarowych zawijasów, klimatycznych wyciszeń czy doomowych walców, a nawet bezpośrednie nawiązania do rocka gotyckiego, takie Hope Dies Young brzmi jakby Fields Of The Nephilim zaczęli grać metal.
Pewnie trochę zawyżyłem oceny, jak wspomniałem słucham ich całe życie, nie jest to mój ulubiony zespół, ani nawet w pierwszej 10, ale na pewno jeden z tych do których zawsze przyjemnie mi się wraca.