Warto czasem zerknąć na forumowy shout box, bo czasem zdarza się, że ktoś (w tym wypadku @Pioniere) wrzuci coś ciekawego. Dagger Moon to bardzo ciekawy amerykański (Washington, D.C.) zespół łączący Doom z innymi klimatami, które na pierwszy rzut ucha niekoniecznie muszą do tego gatunku pasować - na MA są opisani jako Doom Metal/Crust Punk. Jest to side-project dwóch muzyków udzielających się głównie w zespole Ilsa. Na koncie mają demo i jednego pełniaka "Citadel" z 2016 roku.
Charakterystyczną cechą "Citadel" jest łączenie doomowego klimatu budowanego przez wysunięty do przodu bas, oszczędną pracę perkusji i nieco schowaną gitarę z wrzaskliwym opętanym wokalem i delikatnymi partiami klawiszy. Partie syntezatorów brzmią dość dziwnie w kontekście całości - niemal jak Dungeon Synth. Jeden z ciekawszych materiałów jakie ostatnio słyszałem. "Citadel" i demo można pobrać za free z BC zespołu.
Skład:
Brendan - Bass Ilsa
Mikey - Drums
Joshy - Guitars Ilsa, ex-Time of the Wolf, ex-Integrity, ex-Midnight Eye (live), ex-Exosus
Jane - Keyboards
Chris - Vocals
...bo nikt inny dotąd nie sprawdził, a takiemu @pitowi, @Nucleatorowi, czy @CzłowiekMłotwi i kilku innym fanom dość nieszablonowego połączenia Punka i Doom Metalu oraz syntezatorów wyrwanych z przełomu lat 80/90-tych, mogło by podejść.
Dorzućcie mi do doby jeszcze z 4 godziny, a obiecuje że będę słuchał wszystkiego. Opis brzmi bardzo zachęcająco. Motory na okładkach trochę mniej. Sprawdzę.
Fajna mieszanka. Nie powinna działać, a działa. Najbardziej podoba mi się brzmienie perkusji i styl perkusisty. Syntezatory kojarzą mi się z horrorami Hammer (plus) i dramatami sensacyjnymi z lat 80 (lekki minus). Chciałbym żeby uderzyli bardziej w kierunku klawiszy z np. Night Time. Będę obserwował co jeszcze wysmaży ten zespół.
O kurde, dla takich rzeczy warto było się tu zadomowić. Normalnie nigdy czegoś takiego bym nie sprawdził, bo na papierze to wygląda jak mieszanka kefiru z wodą po ogórkach kiszonych - tu sabbathowe podchody, tu jakieś syntezatory jak z jakiegoś taniego dreszczowca, a tu jeszcze crustowe łojenie. Ale mimo wszystko wypada to fantastycznie, a poza tym ten klimat... no jest ponuro jak w jakimś nawiedzonym dworze. Świetnie się tego słucha, dzięki wielkie i polecam każdemu, bo warto.
Sprawdziłem dzisiaj jak mi to wchodzi po długiej przerwie, bo całe miesiące nie słuchałem i dalej słucha mi się tego doskonale. Wielka szkoda, że nic się nowego nie pokazuje w dalszym ciągu pod tym szyldem, ale to niestety tylko taki mały projekt na boku.
Ten ich jeden jedyny pełniak to dla taka trochę zagadka, bo ich muzyka to taki miks trochę nieprzystających do siebie elementów, ale razem brzmi to wszystko świetnie. Genialna i jedyna w swoim rodzaju płyta! No i jeszcze ta okładka.