Death/doomowy zespół założony w Kopenhadze Anno Domini 2015. 4 Dunki postanowiły grać staroszkolny death/doom z naciskiem na death w wolnych tempach i czynią to całkiem nieźle. Echa Asphyx / Bolt Thrower do wychwycenia, ale przede wszystkim jest to death/doom dość przebojowy w dobrym tego słowa znaczeniu - bania sama się rusza. Całość spina bardzo fajny wokal w grobowym klimacie. Demka nie znam, pełniak spoko. W 2017 zmieniła im się perkusistka, może kogoś ucieszy bo wygląda na psychofankę Mgły.
Skład:
Heidi Withington Brink - Bass (2015-present)
Sara Helena Nørregaard - Guitars (2015-present)
Rikke Emilie List - Vocals (2015-present)
Julie Simonsen - Drums (2017-present)
Kurła, myślę nie ma tematu, założę dupeczkom... Jestem nawet pod wrażeniem po pierwszym odsłuchu nowego albumu (demka nie słyszałem). Nie ma tu nic odkrywczego, death/doom z podręcznika, ale babka na wokalu naprawdę daje radę.
Wokal jak Mała z Xantotol. W sieci pojawił się nowy kawałek dla nadchodzącego albumu "Call Down The Sun".
Hajasz3 lata temu
Raubritter
Posty: 5882
Rejestracja:7 lat temu
Lokalizacja: Opole
Hajasz
Napalm Records od kilku dni bombarduje mnie mailami z info jaki to zajebisty album wydali. Wczoraj sobie do snu postanowiłem zapodać Call Down the Sun z nadzieją, że Morfeusz szybko przyjmie mnie na swoją ucztę. No i zaczęło się na tyle ciekawie, że musiałem podziękować Morfeuszowi, że wpadnę innym razem. Nie wiem jak tam foczki grały wcześniej ale tutaj na warsztat poszedł klasyczny Black Sabbath, Pentagram a nawet Sleep okraszony ciekawym growlem jak kolega wyżej wspomniał pod styl Beatki. Oprócz mruczenia pojawiają się mocniejsze wrzaski, które także nie powodują śmiechu pożałowania. Panie Heidi i Sara obsługujące struny pociskają melodie i zagrywki jakby pisały jakieś obszerne wypracowanie o wpływie Black Sabbath na ich muzykę. Natomiast pierdolnąć ze śmiechu to można kiedy przeczyta się na MA jakież to zespoły są podobne w stylu. Death Metalu to ja tu zbytnio nie słyszę bo odpowiednie darcie mordy tego nie czyni ale już doom metal i to ten klasyczny wjeżdża tu na pełnej i tylko takiego fana owego stylu musi niemiłosiernie sponiewierać barwa wokalna bo ładnego śpiewu tu nie ma. Na ten rok Napalm Records zapowiada swoisty atak nowych albumów co de facto nie zmienia nic po całości, że wszystko to straszne jałowe gówno a taki Konvent pewnie przejdzie bez echa znając profil wydawcy. Jestem miło zaskoczony tym albumem.