DiabelskiDom pisze: ↑3 lata temu
Tutaj chyba serio pracują ludzie, co naprawdę riffów od braku riffów nie odróżniają..
To po pierwsze, a po drugie tym sposobem wracamy do mojego twierdzenia, że ludzie nieznający Ramleh, Sutcliffe Jugend, Throbbing Gristle, bądź Bodychoke (wszyscy wymienieni to projekty silnie gitaro centryczne) powinni powstrzymać się od głoszenia, że jest w Evaporated Sores coś "neo-post-indie-hipsterskiego".
Kozioł pisze: ↑3 lata temu
Słońce też niby doom... A spokojnie wzeszło by w antymuzyce.
Riff w muzyce rockowej (i gatunkach muzycznych wywodzących się z rocka, jak np. w heavy metalu) – krótka melodia, motyw lub pojedyncza fraza, zwykle część dłuższego solo, często otwierająca utwór i potem powracająca wielokrotnie w czasie jego trwania. Riffy są najłatwiej "wpadającymi w ucho" motywami utworów rockowych (por. ostinato)[1].
David Brackett (1999) defines riffs as "short melodic phrases," while Richard Middleton (1999)[4] defines them as "short rhythmic, melodic, or harmonic figures repeated to form a structural framework". Rikky Rooksby states, "A riff is a short, repeated, memorable musical phrase, often pitched low on the guitar, which focuses much of the energy and excitement of a rock song."[1]
Tu riffów nie ma.
Riffy to można sobie wygwizdać.
Destroy their modern metal and bang your fucking head
Nie no, powiedzieć, że wcale tu riffów nie ma, nie da się, bo są, choćby w takim otwieraczu, lecz większość użycia gitary to jednak nie są riffy, a jakieś drony, czy sludgeowy jazgot, co riffami niestety nie jest.
DiabelskiDom pisze: ↑3 lata temu
Tutaj chyba serio pracują ludzie, co naprawdę riffów od braku riffów nie odróżniają..
To po pierwsze, a po drugie tym sposobem wracamy do mojego twierdzenia, że ludzie nieznający Ramleh, Sutcliffe Jugend, Throbbing Gristle, bądź Bodychoke (wszyscy wymienieni to projekty silnie gitaro centryczne) powinni powstrzymać się od głoszenia, że jest w Evaporated Sores coś "neo-post-indie-hipsterskiego".
Kozioł pisze: ↑3 lata temu
Słońce też niby doom... A spokojnie wzeszło by w antymuzyce.
Oczywista sprawa.
To ja o hipsterach. Pokolenie hipsterów dorosło. To już minęło. Ndd jest dla jednych obelgą rzuconą w stronę niezrozumiałego lub nielubianego. Dla drugich z założenia autoironiczną łatką współczesnego sposobu grania metalu np.
Na ten przykład pójdzie takie o to założenie.
Po tym, jak idole i bożki drugiej fali NBM przestali się wstydzić fascynacji untruowymi gatunkami, a trochę później cała scena podjebała ciuszki i przestała wstydzić się dowolnych wpływów, pokochała punk. Hc, elektronikę itp, wszystko jest post i w efekcie hipsterskie.
yog pisze:
Riff w muzyce rockowej (i gatunkach muzycznych wywodzących się z rocka, jak np. w heavy metalu) – krótka melodia, motyw lub pojedyncza fraza, zwykle część dłuższego solo, często otwierająca utwór i potem powracająca wielokrotnie w czasie jego trwania. Riffy są najłatwiej "wpadającymi w ucho" motywami utworów rockowych (por. ostinato)[1].
David Brackett (1999) defines riffs as "short melodic phrases," while Richard Middleton (1999)[4] defines them as "short rhythmic, melodic, or harmonic figures repeated to form a structural framework". Rikky Rooksby states, "A riff is a short, repeated, memorable musical phrase, often pitched low on the guitar, which focuses much of the energy and excitement of a rock song."[1]
Tu riffów nie ma.
Riffy to można sobie wygwizdać.
Jak Trey A wypierdala niektóre rzeczy na gitarce to ni ma chuja, nie wygwizdam...
Pioniere pisze: ↑3 lata temu
Nie no, powiedzieć, że wcale tu riffów nie ma, nie da się, bo są, choćby w takim otwieraczu, lecz większość użycia gitary to jednak nie są riffy, a jakieś drony, czy sludgeowy jazgot, co riffami niestety nie jest.
Riffy to się nawet i w Linkin Parku i Scooterze trafią. Tutaj też są, ale nie są punktem głównym, szkieletem kompozycji, a raczej jakimś kakofonicznym jej dopełnieniem. Dla mnie doom to jednak pewna powtarzalność/tripowość jakiegoś riffu i tak się to całe granie tworzy począwszy od Black Sabbath, przez funerale, drony, sludge czy nawet jakieś Burning Witch czy Khanate.
@Rysiek - sam jesteś brudas, ja myję dupę i ręcę.
Screaming Into The Blackness, Needing No God But Himself
Beneath the Veil of Sanity Beats the Throbbing Process of Decay
"ja pierdolę przeczytałem cały temat Kid Rock i muszę się napić"
yog3 lata temu
Tormentor
Posty: 18166
Rejestracja:8 lat temu
yog
Scooter się w przeciwieństwie do Evaporated Sores opiera na riffach.
Destroy their modern metal and bang your fucking head
Skazanym na wygnanie to i tak już zostałeś, a męczennikiem to sam się możesz zrobić.
Kozioł pisze:
Jesteś za inteligentny na nie lubienie dron i sludge.
Drony mi niestraszne i nawet czasem lubię posłuchać, lecz niestety to nie aż bardzo mi podeszło, w każdym razie, nie w takim stopniu jak @DD (och ach ... och ach, jakie cudne), choć swego czasu próbowałem się z tym wielokrotnie (album zaliczył z 20 przesłuchań).
Pioniere pisze: ↑3 lata temu
Drony mi niestraszne i nawet czasem lubię posłuchać, lecz niestety to nie aż bardzo mi podeszło, w każdym razie, nie w takim stopniu jak @DD (och ach ... och ach, jakie cudne), choć swego czasu próbowałem się z tym wielokrotnie (album zaliczył z 20 przesłuchań).
Tutaj chyba o gust, nie rzekoma znikomość riffów chodzi. Anegdotycznie, rozmawialiśmy przy szklankach z Efilem, było o Lustmord. Szczerze znam tylko Stalkera (bo Stalker) i split z Melvins. Reszta nie wchodzi. Z tego co pamiętam i o ile to był on, ja potrzebuje o cos ucho zahaczyć, czyli nawet odrobine rytmu czy melodii czy niby rytmu/melodii a tam, podobnie jak inne harsze, noizy, industriale, krajobrazy i plamy, za mało. W ES wchodzę jak w masło, tak łatwo cos znaleźć i wskoczyć do wagonika.
Nie wiem, może jak się człowiek nasłuchał Godflesh w opór, to się potem nie chce tracić zbyt wiele czasu na jakieś "w miarę niezłe" eksperymentalne wynurzenia ES?
Pioniere pisze: ↑3 lata temu
Nie wiem, może jak się człowiek nasłuchał Godflesh w opór, to się potem nie chce tracić zbyt wiele czasu na jakieś "w miarę niezłe" eksperymentalne wynurzenia ES?
Hahaha, Cała ta wojna rozbija się o lenistwo @kurza i powstrzymywanie się od klikacie w link BC, czekając na jakiś wzniosły ku temu aplauz forumowej gawiedzi?
Przecież wyszczególniłem go specjalnie, że jest. Nawet zalatuje on nieco Godflesh. Niemniej konstrukcje utworów nie są tu szczególnie budowane z oparciu i riffy, jak to przystałoby na rasowy death/doom.
yog3 lata temu
Tormentor
Posty: 18166
Rejestracja:8 lat temu
yog
Obawiam się, że jednak riffów tu nieco mniej, niż na Time Does Not Heal
Destroy their modern metal and bang your fucking head
Na gorąco po pierwszym odsłuchu; z całą pewnością nie jest to muzyka nudna, rozumiem podejście że gówniana, ale rozumiem też obrony DD, bo jeżeli ją poczuł, no to trzyma mocno - taki rodzaj oddziaływania oferuje kapela, że tutaj raczej grą instrumentów się nie będzie zachwycać, ale bezpośrednim oddziaływaniem na ciało, w szczególności ciało migdałowate. Próby opisania jaki to gatunek mijają się, według mnie, z celem, co by się nie powiedziało, będzie się mijać z prawdą.
Interesująca, cielesna antymuzyka, z elementami doom, death i fabrycznego noise - to według mnie dobre określenie.