Zsamot pisze: ↑7 lata temu
Fenomenem jest, że kapela mimo wielu perturbacji nadal potrafiła wydać takie perełki jak albumy tytułowy czy Death Magic Doom.
Właśnie wjechała mi faza na albumy z panem Lowe, a zwłaszcza
"Death Magic Doom". Buja pięknie i nie chce przestać.
O debiucie napisano już wiele, ale pozwolę od siebie dodać, że to chyba najlepszy z legendarnych debiutów doomowych jakie wyszły, o! Wstrząsające za każdym jednym (jebanym) razem!
Z płyt z Marcolinem
"Nightfall" sztos nad sztosy, a z utworów z tegoż prym wiedzie "At the Gallows End", będący jakby zapowiedzią tego co się stanie muzycznie z ówcześnie taplającym się w deathowej pieczarze Therionem. Kawałek wyprzedzający epokę. Do reszty albumu też nie ma się o co doczepić. Oczywista dyszka.
Z kolejnych dwóch trudno mi wybrać ten lepszy, bo mimo tego, że różnią się ciężarem to przejebanie dobre solówy chcą bym oceniał je na równi.
Zdecydowanie warto też rzucić uchem na
"Chapter VI" z panem, który obecnie śpiewa w niestety już przaśnym Therion. Idealnie się wpasował w klimat Candlemass i sam album zasługuje na bardzo wysoką notę, bo niemało na nim muzycznych smaczków. Wypada przymknąć oko na weselsze krótkie kawałki psujące odrobinę odbiór calości. Do utworu "The End of Pain" jest idealnie.
Album z 2019 stawiam na równi z klasycznymi dokonaniami kapeli, a ostatni wciąż każe do siebie wracać mimo już gorszych wokali. Klimat i potęga riffów w dalszym ciągu na poziomie nieosiągalnym dla epigonów.
Sztos kapela na każdym z etapów dyskografii.
Niech grają aż po grób.