Tiamat najlepszy Wildhoney.
Co do winyli, wklejka z netu:
Czy płyta niszczy się od częstego odtwarzania?
Smutny fakt jest taki, że każde odsłuchanie winylowego krążka przyczynia się do jego zużycia. Nie oznacza to oczywiście, że płyty powinno się tylko trzymać na półce i sięgać po nie od wielkiego święta, bo przecież służą one właśnie do słuchania muzyki. Niemniej trzeba pamiętać o tym, że winyle się starzeją. Utratę początkowej jakości dźwięku odczuwa się średnio po około 500-1000 odsłuchań. Liczba ta zależy zarówno od jakości wykonania samej płyty, jak i klasy używanego do odtwarzania dźwięku sprzętu, poza tym nie jest to od razu taki spadek, że płyta kompletnie do niczego się nie nadaje.
Wychodzi na to, że kolejne 2 czy 40 odtworzeń nie ma ogromnego znaczenia. Czyli w kontekście dalszych przesłuchań NM czy VG różni się nieznacznie. Różnica jest tylko w wartości początkowej, która pozostaje prawie taką samą po danych dwóch lub czterdziestu odsłuchach. Dalej czy VG jest ze względu na powiedzmy słaba jakość części i bardzo dobra reszty, czy cały LP jest równo podniszczony. Poza tym kwestia sprawdzonych sprzedawców, mam niemiecki sklep, sprzedający w 80% japonskie wydania glownie jazz i rock, nie zawiodłem się na nich nigdy, a kupuje praktycznie VG+ bo wiem, że jakość tych wydań z lat 60-ych do 80-ych wyprzedza większość nowek z obecnych reedycji o dwie długości. Nie zależy mi na FP, wystarczy mi winyl z epoki, bo to gwarantuje jakość nagrania.
Co do metalu, podam przykład; na alegroszu kupiłem kill em all za grosze, jakieś dwie dychy, z opisem że płyta jest w fatalnym stanie, brudna, zakurzona, ze strychu, od wujka z wojska lub dziadka marynarza handlującego dżinsami. Gościu jej chyba nie słuchał, bo po porządnym umyciu winyl gra jak satan przykazuje.
Ale, żeby nie było tak pięknie kupiłem od francuza bodajże Mingusa NM. Jakbym smażył porządną polską białą kiełbasę na ukraińskim oleju. Chujnia jednym słowem.
Zatem omijać Francuzów, brać od Niemców, bo blisko i nie kłamią, raczej niedowartościowują. Jeżeli japońskie wydania za drogie, to niemieckie, holenderskie, amerykańskie.
Reasumując wolę VG z epoki od dobrego sprzedawcy niż M z dzisiaj.