Zapewne przed nimi też. Poza tym wielkiej popularności nie zauważyłem, pomijając, że między CF a CoF pewnie z 3 dekady minęły. Zatem ciężko tu mówić o czymkolwiek z pogranicza inspiracji.
O Bathory jest spoko film fabularny sprzed jakichś 15 lat produkcji chyba słowackiej czy jakoś tak, utrzymany w tym tonie. Przypuszczam, że z Żilsem to te powiązania z Joanną były gwoździem do jego trumny.Lis pisze: ↑11 mies. temu Ciekawe czy to faktycznie był zwyrodnialec czy kolejna ofiara intryg, jak Bathory. Zaciekawiło mnie to teraz, postaram się na dniach poszperać w jakichś wiarygodnych źródłach, jak ktoś coś ma to prosiłbym o wysłanie liny. Co do Bathory to dziś już większość historyków składnia się ku temu że padła ofiarą spisku, bo jakże to żeby kobieta, z samej natury przecież grzeszna, miała takie wpływy i dysponowała takim majątkiem, do tego dochodziły kwestie opozycji i inne takie.
Into the Crypt of Rays to zdecydowanie najbardziej znany metalowy, a może i w ogóle, kawałek poświęcony tej postaci, więc sądzę, że jak większość metalowców, tak i panowie z Cradle of Filth się z tą postacią zetknęli dawno temu za jego sprawą. Z innych mu poświęconych kawałków, to - może się mylę, ale pierwszy kawałek z debiutu Cultes des Ghoules - Baptised by Barron chyba też jest mu poświęcony i opowiada o jego mordach z perspektywy pierwszej osoby. Zresztą koleś z wczesnego CdG/Bestial Raids ma pseudonim de Retz, które to Retz jest zdaje się późniejszą nazwą księstwa Rais.
Wszystko jest dokładnie udokumentowane. Wystarczy tylko pojechać do Francji i w odpowiednich archiwach są spisane całe zeznania i proces. Jest taki serial Historia w Postaciach Zapisana i był odcinek o Elżbiecie i chyba też o Gilles'ie. Elżbietka padła ofiarą mitów i klechd domowych a Gilles autentycznie lubił się ostro zabawić. Na Węgrzech też jest jakieś muzeum co ma sporo rzeczy o Elżbiecie i tam jednak te wszystkie archiwa i dowody wskazują, że wcale nie była tym za kogo ją się posądza.
Tak, widziałem, w sumie średni, jeśli mówimy o tym w którym grał Hans Matheson.
A daj spokój, jakiego wczesnego CdG? Nie wierz Metal Archives!
Zacznę od gwiazdy wieczoru - Cradle of Filth - co prawda skład to zawsze się wydaje - Dani i „wspólnicy” (najdłuższy stażem perkusista Marthus jest w zespole od 2006 roku), to na scenie sprawiają wrażenie naprawdę zgranego band’u.
Na dowód - 3 naprawdę dobrze przyjęte albumy i setki koncertów, które od 2015 roku prezentują równy, a nawet coraz lepszy poziom. Minimalne zmiany w składzie (chociażby od ostatniego LP z 2021 to 2 osoby!) są bez większej wagi, gdy sekcja rytmiczna jest zgrana, wzbogacana riffami świetnego M. od bodajże 2015 roku. Te 9 lat zgrania tu czuć.
Dani jest w życiowej formie. W 2012 roku, gdy ostatni raz widziałem Kredki na żywo - było dobrze, ale teraz było fenomenalnie.
Wiek - 51 lat, dojrzałość, stabilne życie prywatne - to wszystko wpływa na to, że czuje się od niego totalny profesjonalizm i fun z jego strony - tak jakby naprawdę chciał by najmniejszy koncert był dla uczestnika najważniejszy. Może wykonać wokale różnie, pobełkotać teksty (większość nie zauważy;)), a tutaj każda zwrotka tego pokręconego liryczne świata wybrzmiała. (Większość tekstów znam, gdyż „na nich” uczyłem się dla fun’u angielskiego w gimnazjum). De facto Dani tylko opuścił 2 linijki tekstu na cały wieczór.
W Progresji był ogień . Zespół, otoczka, dźwięk (byłem w drugim rzędzie), publika (gość w koszulce J*** is a Cunt był) - wszystko tu działa i pracuje. Riffy latały po sali, bębny brzmiały, blasty waliły po mordach.
Dziwna obserwacja.TheAbhorrent pisze: ↑10 mies. temu A propos ostatniego słowa, widzę, że nie tylko ja mam zdziwienie co do tego, co miało miejsce w Progresji. Ludzie nie mieścili się w sali, a koncert nie był wyprzedany, Winiary pisało o 80% biletów.
Raczej jest nienaturalny. Jako fan brytyjskiej sceny ekstremalnej znałem ich demówki i kiedy mój kumpel Witalis z DCC zadzwonił do mnie z tekstem wbijaj mam debiut COF zapierdalałem ile wlezie. I co zastałem. Ekipa siedzi i ogląda ten znany krążek z dziwną okładką i jeszcze dziwniejszą sesją zdjęciową. Wspólny pierwszy odsłuch i jak zaczarowani wszyscy mówią ale pozerstwo i nie było to tylko czcze określenie na taką zmianę stylu ale generalnie na ich blek metal. Pięknie wykalkulowany i zaprojektowany album dla dzieciaków. No udało im się ale właśnie kogo przyciągnęli. Dzieci co to lubią kiedy Buka przychodzi nocą.
Ktoś kto nagrywa tak masakrujący split z Malediction a potem wydaje taki cudaczny album nigdy nie jest wiarygodny. Po prostu wyczuli koniunkturę na blek metal bo widzieli, że death metal i grindcore popularność spada. Debiut to jedna z najlepiej wykalkulowanych stylistycznie płyt. Tam jest wszystko co było wtedy modne. Problemem jest tylko to, że zostało to upchnięte na jednym albumie. Dzieciaki takie rzeczy kupują. A teraz dla porównania największy cios stylistyczny od COF czyli V Empire, or Dark Faerytales in Phallustein. No i tu już słychać te fragmenty kiedy pojawia się growl a jest tego sporo i "hity" z debiutu brzmią przy wersjach z tego mini jak piosenki z filmów o panu Kleksie. Niestety ale tego nikt nie zmieni, że od debiutu COF był uznawany za pozerską grupę skupiającą się tylko na tym aby być w modzie. Ale życie nie lubi marazmu i to ich parcie do fleszy tak ich zaślepiło, że nie wiedzieli jaki podpisali kontrakt a potem to już każdy wie jaki był cyrk.TheAbhorrent pisze: ↑10 mies. temu Skoro dla dzieciaków, to już wtedy byłeś takim dziadersem, że Ci się nie podobało?
Widocznie mamy różne wersje tej płyty skoro nie słyszysz żadnej różnicy pomiędzy nimi bo nie dość, że czasy utworów są inne to właściwa wersja ma jeden kawałek więcej. Same utwory też mają inne brzmienie są bardziej brutalniejsze, pojawia się sporo deathowych riffów a Dani nie drze tak piskliwe japy jak na wygłaskanej wersji Dusk. Stąd też taka różnica nawet pomiędzy V Empire, or Dark Faerytales in Phallustein a następną Dusk. Gdyby po EP'ce wyszła ta pierwotna Dusk wszystko by się ładnie scalało a tak mamy brud na EP'ce i drugi album, który brzmi jak kryształ.TheAbhorrent pisze: ↑10 mies. temu O jakich death metalowych zagrywkach mówisz? Na pierwotnej wersji "Dusk...", wydanej ostatecznie po latach z podtytułem "The Original Sin", są praktycznie nuta w nutę te same kawałki, które trafiły na "Dusk..." z 1996
Dziękuję za tę metaforę, bo ona oddaje sedno tych pytań. I Tworzenia sztucznych problemów.deathwhore pisze: ↑10 mies. temu To mniej więcej taka rozkmina jak to, czy da się po smaku poznać, czy ciasto było wyrabiane ręcznie, czy maszyną.
Po gigu w Progresji już nie mam motywacji, ale chętnie się dowiem czy forma i setlista (głównie stare szlagiery) podobne na innych występach, także liczę na sprawozdania.TheAbhorrent pisze: ↑8 mies. temu Jak dobrze pójdzie to zaliczę w tym roku 8 lub 9 koncertów Cradle w ramach 3 różnych tras. Ja, który za koncertami (ogólnie) nie przepadam. Dawno takiego roku nie miałem.
W Midian nastąpiło wyraźne tąpnięcie, tzn 50% rzeczy na nim jest do kosza, ale te pozostałe 50% robi dobrze: Safron`s Curse, Lord abortion, Tortured Soul, Creatures that Kissed in Cold Mirrors(!). Z kolei w Bitter Suites pomimo sporej dawki plastiku znalazły się też fajnie nagrane te kawałki, które były najbardziej zjebane produkcyjnie na Principle... Więc bywa różnie - tj również nieźle, ale nie ma co marzyć o tak kompletnych wydawnictwach jak Dusk.void pisze: Midian już średnio mi podeszło, na tyle średnio, że nie śledziłam dalszych poczynań Daniego.