No cóż. Ci hejterzy to często cymbały powtarzające bzdury, żeby wpasować się w rolę: ja "prawdziwy metal" vs pozerskie kredki.
Z płytami też mi się wydaje, że to nadeszło później. Lata 2000+ to jeszcze czasy kaset w Polsce, piratów CD i bardzo drogich oryginalnych płyt (ale dostępnych), potem nastały czasy torrentów, jeszcze później YouTube i streamingu, które dopiero realnie zaczęły dobijać rynek wydawniczy.
Np. Thornography z 2006 ukazało się w połowie października, a w postaci mp3 na takiej ruskiej stronie wisiała już w lipcu (!).
Ja żadnym wielkim kolekcjonerem nie jestem, ale mam płyt sporo uzbieranych przez dekady słuchania i trochę mi dziwnie, że nowy singiel jest tylko w wersji cyfrowej. Cradle nigdy nie było zespołem, który miał regularne single, ale się zdarzało, np. Honey and Sulphur wyszło na ładnym winylku. A tutaj nic? Czyli mamy czasy, że takiemu Cradle opłaca się wydawać koszulkę na Halloween sprzedawaną wyłącznie online, a nie opłaca się wydawać singla (który przez ponad pół roku byłby jedynym nośnikiem fizycznym dla tego kawałka, nowy album nie jest nawet oficjalnie zapowiedziany)