Dla mnie ten zespół to pierwsze cztery płyty.
"...Of Darkness" - kawał porządnego mrocznego death metalu z młodzieńczą werwą. Solidny wpierdol i pierwsze CD jakie sobie od nich sprawiłem.
"Beyond Sanctorum" - zapowiedź ambitniejszych, bardziej połamanych i symfonicznych form. Wszystko to jednak bardzo fajnie wcielone w death metalową stylistykę. Cholernie lubię też te orientalne melodyjki w "The Way".
"Symphony Masses: Ho Drakon Ho Megas" - mój faworyt. Do death metalowego Therion doszło masę (hehe) progresji, symfonicznych wstawek, klimatowania czy nawet jakieś awangardy na kształt Carbonized czy innego Pan.Thy.Monium (oczywiście to luźne skojarzenie). Dość wymagająca rzecz, ale pełna kapitalnych melodii i baśniowego klimatu, a warto dodać, że wciąż zamknięta w deathowych ramach. Ścisła czołówka Therion.
"Lepaca Kliffoth" - wyraźne odejście od death metalu i pierwszy poważny zgrzyt w dyskografii. Tym razem doszło jeszcze więcej symfonicznych brzmień,
ładniejszych melodii oraz podniosłych klimatów. O dziwo nieźle wypadają tutaj też te skoczne rytmy, ale jako całość jest stanowczo za lekko i zbyt pretensjonalnie.
Późniejszych już nie dawałem rady wysłuchać, a tego powyżej to chyba nie ma co odpalać
