Owszem, według mnie. Według kogo niby miałoby być? Starszego kolegi? Ja lubię sobie pobuszować na RYM czy Metallum, ale jednak jeśli coś podoba mi się w konkretnej konfiguracji, to nie zmieniam jej tylko dlatego, że lubiany portal twierdzi inaczej. Od October Rust dla mnie jest słabsza, od Dead Again słabsza, od Bloody Kisses słabsza. Zatem biorąc pod uwagę ich duże płyty, to jest jedną ze słabszych
Przecież była mowa o byciu OUTRO do Whatever That Hurts. Nie o drugiej części, nie o kontynuacji a o OUTRO a to, wydaje mi się, nieco zmienia postać rzeczy....
Cóż, nie jest tajemnicą, że dużo ludzi nawiązujących do Pink Floyd bardziej szanuje ten zespół niż faktycznie go słucha. Jeśli coś się w tej materii mieniło, to superpp3088 pisze: ↑2 lata temuAD. 3 No tak bo Pink Floyd to wiedza tajemna, serio? A Type O Negative słuchają laski bo Peter był przystojny. Boże, co za argument. Szkoda, że musiałem taki napisać, dzięki za zniesienie dyskursu na złą drogęA no i zapomniałem, ostatnich płyt Opeth słuchają tylko kuce które nie znają Anekdoten!
Lubicie bardziej Tiamat, rozpływacie się nad ich trafiającą do Waszych serduszek
było odpowiedzią na takie właśnie argumenty mające podkreślić wyższość Tiamat nad TON.Napinka i dorabianie ideologii powstałej przez pryzmat relacji z ukochaną
Tutaj warto dorzucić, że mój powyższy argument na korzyść Typów zawiera w sobie dość meritum. Bezpretensjonalne, czyli proste i nośne oraz pozbawione dodatków o których wspominałeś kilka postów wyżej a których użycie miałoby z automatu ustawić Tiamat wyżej a których brak dla mnie jest plusem, które w mojej opinii rozjechałyby w kroku muzykę Petera i spółki. Mam nadzieję, że teraz jest dostatecznie zrozumiałe.pp3088 pisze: ↑2 lata temuNapisałem co podoba mi się w Tiamatowej muzie - rożnorodność wpływów, poważniejszy charakter i uważam że mieli fajniejsze przeboje.
Jak Ty się natomiast odnosiłeś do Tiamat:Lubicie bardziej Tiamat, rozpływacie się nad ich trafiającą do Waszych serduszekNatomiast o TON napisałeś tylko:Napinka i dorabianie ideologii powstałej przez pryzmat relacji z ukochaną nie ratuje rozjeżdżającej się od drugiej połowy WildhoneyBezpretensjonalne, gotykująco-doomowe, zajebiste kawałki.
Cóż, Rysiu rozebrał to na czynniki pierwsze, ja uściśliłem, podkreślając, że myślimy bardzo podobnie.
Tu trafiłeś w sedno. Tiamat do klimatycznego grania używa wyrafinowanych środków, Type o Negative w swoim sednie pozostaje topornie metalowe. Ani to dobry wpierdol, ani to dobry klimat. Jak w tym przysłowiu ze świnką morską, nie zjesz, nie wyruchasz. Czy jakoś tak. Zespół na juwenalia.DiabelskiDom pisze: ↑2 lata temuLubicie bardziej Tiamat, rozpływacie się nad ich trafiającą do Waszych serduszek muzyką a ja lubię bardziej Type O Negative z ich gotyckim podejściem do doom metalu (które jest też podstawą Wildhoney), będącym, jakby nie patrzeć, ciągle na wskroś metalowym graniem, ale nie inkorporującym artrockowych i progrockowych elementów.
Dykustowaliśmy o gotyku, bo Tiamat doomową ma jedną płytę co do kwadratury której wszyscy się zgadzamyO co mi chodzi? O to że ktoś się tam kłóci który doom lepszy a tiamat w ogóle go nie gra... I lewaki do tego. Nie, jebe me to ale poplotkować lubię...
Pyogenesis - niespecjalnie im się cokolwiek udało, chociaż na MTV byli kilka razy puszczeni. Wrócili z "powrotem" do starych dźwięków, ale niespecjalnie im wyszło.Np o tym że wszystkie te in flamesy, pyogenesisy, anathemy. A jeżeli tak to jaki mają status na ich nowych scenach...
Powiedzmy że zgadzam się z każdym z Was połowiczniePrzecież była mowa o byciu OUTRO do Whatever That Hurts. Nie o drugiej części, nie o kontynuacji a o OUTRO a to, wydaje mi się, nieco zmienia postać rzeczy....
Zacytuję Pana HajaszaWszystkie chciały kloca
Dobrze, że fakt grania rocka nobilituje zespół z automatu na poziom wyższy niż zespół grający metal. Zwłaszcza po kilku latach słuchania VDGG, Zappy i wyszydzania metalu, bo przecież to takie głupiutkiedeathwhore pisze: ↑2 lata temuNo i nie staraj się wmówić, że sam fakt grania metalu w jakikolwiek sposób nobilituje zespół, co zdaje się wynikać z Twojego ostatniego posta - wierzę, że po prostu źle zrozumiałem co chciałeś napisać.
Nie martw się, ludzie są tu przewrażliwieni na pranki, bo kiedyś się zdarzały. Mnie początki Paradise Lost też nigdy do końca nie zachwycił, chociaż to bardzo dobre płyty.Axiom pisze: ↑2 lata temuPrank, szkoda że tak moja wypowiedź zabrzmiała, no ale cóż zależy od interpretacji. Akurat draconian , anathema mi jakoś nigdy nie podeszły był moment gdzie Gothic Pradise lostu kilka razy przesluchalam. Ale zawsze wracałam do tych dwóch zespołów, nie znam lepszych z tej dziedziny.
Uuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu,koniecznie poiiz 'A Deeper Kind of Slumber'.Koniecznie!!!!!!!
Jak już to debiut Fragile Monuments bo tam jadą pod TLOTS/Aniołka(czyli nie takie totalne początki). Jeżeli chcesz czegoś na kształ debiutu Angoli to początki Novembers Doom Ciebie usatysfakcjonują.
Chyba tego zdania mi zabrakło? Liryczny erotyzm. Dużo emocji związanych z upadłą miłością, wampiryczną ekscytacja czy "my dying bride"pp3088 pisze:Tiamat i MDB przemycają pewną dawką lirycznego erotyzmu, może to ten cudowny składnik?
To nie zaden start.Przed 'Wildhoney' nic interesujacego nie nagrali,po 'A Deeper Kind Of Slumber' bardzo slabo znam.Lub nie znam.Pogan696 pisze: ↑2 lata temuChujowy start. Ogólna zasada jest taka, że nie słucha się albumów z przełomu milenium, bo wszystkim wtedy odpierdalało. A tak poważnie to Skeleton Skeleton dawało radę gitarowo, ale na dłuższą metę to były nudy. Do tego te chujowe klawisze z "Matrixa". Kolejna pluskwa milenijna.
Solo w Forever Failure, Paradise Lost, równie miodne.
Bardzo ładne, ale jednak Paradise Lost u mnie oczko niżej. Queen prześlicznie, wiadomo, od scenki w górach w Nieśmiertelnym uwielbiam kawałek, bo film to mój ukochany.dj zakrystian pisze: ↑10 mies. temuSolo w Forever Failure, Paradise Lost, równie miodne.
A z niemetalowych, solo Briana Maya w Who Wants to Live Forever?
Najlepszy materiał Tiamat. Wcześniejszy pełniak "Clouds" jest całkiem spoko, ale trochę zbyt kwadratowy i piosenkowy, a późniejszy "A Deeper Kind of Slumber" niby jest OK i to całkiem niezła płyta, ale nie ma startu do "Wildhoney". Kompozycyjnie i realizatorsko to materiał na bardzo wysokim poziomie, a do tego klimat jedyny w swoim rodzaju i niepowtarzalny. Nie wiem czy to najlepsza płyta we wszechświecie, ale drugiej takiej nie ma... Dzisiaj w nocy będzie słuchane...
Właśnie podstawą Wildhoney jest moim zdaniem jednak bardziej progresywne doomowactwo i tego gotyku się jakoś bardzo wiele tam nie ostało, najbardziej gotycki tam kawałek to Do You Dream of Me? reszta bardziej kwasowe tripy gdzieś pomiędzy kosmosem a Mezopotamią, niż czarna szminka.DiabelskiDom pisze: ↑2 lata temu(...) a ja lubię bardziej Type O Negative z ich gotyckim podejściem do doom metalu (które jest też podstawą Wildhoney), będącym, jakby nie patrzeć, ciągle na wskroś metalowym graniem, ale nie inkorporującym artrockowych i progrockowych elementów.
DiabelskiDom pisze: ↑2 lata temuTiamat to zespół, gdzie metalowcy jarają się Pink Floyd, gdzie, podejrzewam, ten Pink Floyd znają z najbardziej znanych kawałków (...), bo pewnie Ustaw Kurs na Serce Słońca to już każdy z piszących zna tylko z nazwy.
xD Ja pierdolę, kolega ma jakiś problem z flojdami? Tiamat tego cover nawet nagrał.DiabelskiDom pisze: ↑2 lata temuCóż, nie jest tajemnicą, że dużo ludzi nawiązujących do Pink Floyd bardziej szanuje ten zespół niż faktycznie go słucha.
Pięknie, szczerze napisane! W odkrywaniu emocji tkwi właśnie SIŁA TIAMAT!!!Axiom pisze: ↑2 lata temuMija już równo 8 lat kiedy zaczęłam słuchać tiamatu. Zaczęłam od clouds, całość stała się czymś dla mnie zupełnie innym niż tylko taki zwykły album. Po jakimś czasie zaczęłam brnąć w astral sleep. Po pierwszym przesłuchaniu nogi mialam gietkie byłam w szoku, moutain of doom zniszczyło mi moje pojęcie o ogólnie rzecz biorąc uczuciach. Tak bardzo pokochałam ten album że nie potrafiłam bez niego żyć, towarzysz idealny do każdej pory dnia. A Dead boys choir, czy lady temptress, to tylko dowód o geniuszu skomponowany jakim jest Tiamat.
Czytając to musicie ogarnąć że był to trudny czas w moim życiu gdy odkryłam Wildhoney, zawsze ten album był mi znany,ale nie tak bardzo tamtego wieczoru. Na dyskmanie przesluchalam kilka krotnie całość, powstała zaś taka obsesja , Wildhoney pierwszy wstęp był tak idealny że nie potrafiłam uwierzyć że to rzeczywiście istnieje, w szczególności że sluchalam Tiamatu z płyty. Do you dreams of me , planets, gaia, whatever that hurts, ar, kalejdoskop, a pocket size sun. Jeszcze nie przesluchalam tak idealnych płyt jak trylogia wraz z sumerian cry tiamatu. Treblinka też jest ikoniczna ale Tiamat złamał mnie i tak już pozostało. Bogowie dooomu, wraz z My dying bride. W tym roku wrzesień Summer dying loud mam nadzieję że tego nie spoerdolą, a nawet jeśli to i tak chce usłyszeć zjebaną sleeping Beauty w ich wykonaniu.
A tam od razu największy hit zespołu bo teledysk był? Na The Astral Sleep leci hit za hitem do chóralnego śpiewania niczym Manowar. Zapytaj byle jaką metalową foczkę o największy hit od nich to zawsze to będzie The Sleeping Beauty.
Czego przykładem jest Elizium Fields of the Nephilim.DiabelskiDom pisze: ↑9 mies. temuinspiracje Pink Floyd i ogólnie rock progresywny nie wyklucza gotyckiego metalowania).
1. Nie no, jest tam gotyku posmaczek, ale jednak nie opiera się ta płyta na gotyku, tyle go tam co deathu, więcej tam progów, psychów, doomów, niż gotyków. Jak na Tiamat, to jedna z chyba 3 ich najmniej gotykujących płyt obok debiutu i A Deeper Kind of Slumber. Tutaj brzmi jakby już inspiracje pinkflojd weszły, nie bawili się już w te swoje gotyki z falbankami, ale jeszcze nie chcieli kopiować The Sisters of Mercy (co robili wspaniale).DiabelskiDom pisze: ↑9 mies. temuNie wiem czy na wczesnych, ale mowa była o Wildhoney, co zresztą podtrzymuję. Bo jednak nachalna próba obalenia tego twierdzenia w postaci pisania o "progresywnym doomowactwie" nie trafia do mnie, bo po pierwsze, jedno nie wyklucza drugiego, a po drugie, to jednak ja tam słyszę mieszankę gotyckiego metalu i progresywnego rocka i to ona jest dla mnie bazą tego materiału.
Co do reszty, to cóż, nie bardzo rozumiem argumentację pod tytułem "to był żart z tym outro, bo to nie jest outro, ale one są zespolone ze sobą, więc to takie niby-outro przed prawdziwm outro" czyli przykład jak naginać rzeczywistość i manipulować, żeby tylko wyszło na moje, a nie na czyjeś![]()
PS. Nie wiem o co chodzi z "problemem z flojdami", bo to, co zostało zacytowane, to raczej fakt nie opinia a i też nie wynika z tego jakaś niechęć do nich samych.
Klawiszowe smęcenie i przedawkowanie wah-wah, ta płytka to już nawet trochę bardziej emo, niż gotyki. Sprawdza się wyśmienicie, klasyczna pozycja.DiabelskiDom pisze: ↑9 mies. temuCzyli rozumiem, że np Draconian Times to klawiszowe smęcenie i kwadratowe aranżacje? Okeeeej...
W czasie Wildhoney na trasach grali wywołany przez Dudusia Set Controls for the Heart of the Sun i na pewno takie granie ich inspirowało mocno, bo słychać to na albumie. Poza tym, pewnie wszystkiego po trochu, bo i te najbardziej mainstreamowe albumy słychać, tylko w trochę bardziej psychodelicznym sosie.kurz pisze: Wildhoney - ja to nie wiem, co wy wszyscy o tych flojdach. Poza tym jakich, przecie każdy album Pink Floyd to osobna historia.
yog pisze: ↑9 mies. temuDiabelskiDom pisze: ↑2 lata temuTiamat to zespół, gdzie metalowcy jarają się Pink Floyd, gdzie, podejrzewam, ten Pink Floyd znają z najbardziej znanych kawałków (...), bo pewnie Ustaw Kurs na Serce Słońca to już każdy z piszących zna tylko z nazwy.xD Ja pierdolę, kolega ma jakiś problem z flojdami? Tiamat tego cover nawet nagrał.DiabelskiDom pisze: ↑2 lata temuCóż, nie jest tajemnicą, że dużo ludzi nawiązujących do Pink Floyd bardziej szanuje ten zespół niż faktycznie go słucha.
No tak, w ogóle nie potwierdziłeś tego, co napisałem wyżej xDyog pisze: ↑9 mies. temu
Z każdą kapelą tak jest, że większość ją znających kojarzy mniej tytułów, niż więcej, a tymczasem sobie odpalę bootlega Tiamatu o tytule Set the Control for the Heart of the Sun, tam jak grają jeszcze jakieś dziwaczne efekty w tle lecą. Oczywiście już wtedy WTH/The Ar były grane razem.
No, właśnie chyba muzyka, skoro ewentualnych przebieranek nie słychać i przemawia sama muzyka? A jak przemawia? Nie po gotyckiemu przemawia, a po progresywno-psychodelicznie-etherealwavowemu.DiabelskiDom pisze: ↑9 mies. temuCoś tam o czarnych szminkach i paznokciach, bo, jak mniemam, to wizerunek jest istotny, nie muzyka. OK.