Dla mnie to ani taki
The Butterfly Effect wybitnie komercyjnym albumem nie jest, jak i wcześniejszy
Sin / Pecado. To, że ktoś nie gra ekstremalnego metalu i tego samego nie katuje przez 10 lat nie oznacza, że od razu wymusiła to na nim wytwórnia. Dobre kapele, niezależnie od stylu muzycznego, ewoluują. Naśladowcy grają sobie wiecznie oldschool death metal albo raw bm, a nie każdy jest Motorhead.
W przypadku kapel takich jak Samael, Moonspell, Tiamat czy Rotting Christ z każdym kolejnym wydawnictwem od ich początków wszystko szło w tym kierunku, w którym poszło, aż się niektórzy faktycznie pogubili. Century Media akurat te kapele sobie ogarnęła, z pewnością zobaczyła jak to działa w przypadku tuzów, że się zapewne sprawdza, radowało ich, że zespoły nie nagrywają 5 razy tej samej płyty to i reszta była zachęcana, by kroczyć tą drogą. Co by o tej wytwórni nie mówić, debilami nie są.
Czy to zasługa wyłącznie Century Media, to wystarczy sobie spojrzeć, co Samael nagrał po odejściu od nich, a nagrał swój najbardziej techniawkowy album
Reign of Light. Grave to po prostu może męczyło bułę i chłopaki z CMR im powiedzieli, że co to kurwa ma być, skoro ostatecznie taką szmirę jak
Hating Life wydali w tym 1996 roku

Już by melodyjny death metal był od tego dziesięć razy lepszy.
Z tego co kojarzę, to jednak nie tylko Century Media podpisywała kontrakty na X płyt, bo zdaje się takie Decoryah miało identyczny problem, a w Century Media nigdy nie byli. Dzieci czy nie dzieci, każdy po kolei dawał się zrobić w bambuko, bo wydawało im się, że możliwość nagrania jakiejkolwiek płyty to niesłychana sprawa, a co dopiero 4 czy 5. Marzenie spełnione. Aż przyjechał po nich tramwaj zwany rzeczywistością.