
Daab powstał w chuj dawno temu. Pioniere czy Hajasz to pewnie już nawet palili papierosy i pili tanie wina, ale w 1982 roku nawet o tym nie myślałem, bo nieistniejąc nie byłem zdolny do takiego procesu. W każdym razie muzykom ten fakt jakby w ogóle nie przeszkadza, nie poczekali na mnie i nagrali w 1985 roku debiut, wydany w roku następnym.
Tutaj możecie go sobie posłuchać. Zanim zaczniecie szukać penisa w tylnej części swojego ciała albo obawiać się, że znowu to Wam zaczną podobać się koledzy, przypomnijcie sobie, że słuchacie na co dzień długowłosych mężczyzn w obcisłych spodniach, których sposób ubierania wygląda często na wprost zaczerpnięty z subkultury gejowskiej sprzed 30 lat. Psze państwa, Daab:
Gra tam sobie Krzywy Andrzej, który jeszcze nie śpiewa piosenek do zarabiania pieniędzy o kapeluszach. Album bardzo bogaty dźwiękowo, przestrzenny, przy czym nie brzmi jak ślepe zapatrzenie w Jamajkę, bo w tym wszystkim jest na wskroś polski, nieco przygnębiony, taka szarość upominająca się o kolory. W muzyce przebija taka melancholijna nadzieja. Bardzo fajne, świetnie pasujące teksty, super partie basu. Jeżeli chodzi o polskie płyty z lat 80 - dla mnie czołówka. Co zabawniejsze, poza tą debiutancką nie słyszałem nic dalej od zespołu.
Na pewno znacie "Falę Ludzkich Serc" czy "Ogrodu serce" (na które większość ludzi powie "w moim ogrodzie").