Debiucik swojego czasu mocno przehajpowany. Zapowiadany przez hipsterów jako game-changer nie został nawet genre-changerem. Z biegem czasu o projekcie zapomniano i drugi album wielkiego uznania nie uznał.
Debiut wypełniał wszystkie warunki jakie musi mieć album by narósł hajp: ciekawy miks gatunków(post-punk wracał do łask, a shoegaze było wtedy bardzo modne), artystyczna okładka (malarstwo zawsze na propsie, więc Śmierc Marata pasuje jak najbardziej) no i dobry tytuł płyty. Efekt? Best New Music na pitchforkach, wysokie ratingi i wszechogólny hajp.
Jak to wygląda po ponad 10 latach? Album jest po prostu dobry, ale też za długi. Zupełnie niepotrzebnie. Dla mnie z tego albumu bezapelacyjnie króluje "Bloodhail". Cudownie zagrany, przebojowo-depresyjny post-punk (yog zapisz to!).
Dwójka ma idealny czas trwania, ale nie ma już takich utworów jak Bloodhail więc stawiam ją niżej niż debiut.
Nowy album ma wyjść w 2019, nazywać się będzie Sea of Worry i z zapowiedzi oraz jutuba wynika że będzie bardziej skoczny, czyli zwrot stylistyczny w kierunku The Cure.
Tutaj utwór tytułowy live:
Screaming Into The Blackness, Needing No God But Himself
Beneath the Veil of Sanity Beats the Throbbing Process of Decay
"ja pierdolę przeczytałem cały temat Kid Rock i muszę się napić"