Z tego co ostatnimi czasy słyszałem to zdecydowanie The Mount Fuji Doomjazz Corporation "Succubus", debiut The Kilimanjaro Darkjazz Ensemble i Bohren & der Club of Gore "Gore Motel" zrobiły na mnie największe wrażenie w tych klimatach. Póki co nic, czego pewnie wielbiciele gatunku nie znają, ale u mnie to nadrabianie braków.
U mnie wygląda to tak:
Midnight Radio, Geisterfaust, Dolores, Piano Nights - 8/10
Gore Motel, Patchouli Blue, Beileid, Mitleid Lady - 9/10
Sunset Mission, Black Earth, Bohren for Beginners - 10/10
Jestem chyba mało obiektywny w stosunku do tego zespołu. Tak zasadniczo to ostatnimi czasy najczęściej leci u mnie właśnie składak Bohren for Beginners/Bohren for Advanced, bo tam to jest w sumie elegancko zebrane. Można podelektować się przekrojem ich twórczości.
Zupełnie mnie, delikatnie rzecz ujmując, ten album nie zauroczył..
Natomiast bardzo polecam płytkę Obserwacje projektu o wdzięcznej nazwie Non Violent Communication. Chłopaki z Warszawy bawią się Dark Jazzem, podlanym mocno awangardowym (tfu, nie lubię ostatnio tego słowa, bo co ono w zasadzie oznacza? No ale, raczej od razu większość kojarzy, że coś tam się dzieje innego niż hmm.. normalnie itp., itd., no to używam..) jazzem. Muza to pełna luzu, ale nie lekka, i w czym się ten dark przejawia? Ano w takim industrialnym podkładzie; prosty patent, jakby syrena alarmowa, działa przeokrutnie mocno na nerw, a w połączeniu ze świetnym instrumentarium, nawet rzekłbym że momentami nawet z jakąś melodią, robi mi bardzo dobrze w główce, poprzez boczne głowowe otwory, które większość z nas posiada i lubi używać.
No ale dość tego pierdolenia, oto ten znakomity album (można posłuchać na stronie sklepu, BC nie znalazłem):
Jako, że mnie naszło dziś, to sobie poszperałem co nieco i zasadniczo ten gatunek jest znacznie starszy niż sądziłem. Pierwszym materiałem jaki opatrzony był nazwą "dark jazz" był soundtrack do filmu "Blue Velvet" z 1986 r. (mój rocznik btw). Nota bene właśnie leci on w słuchawkach i nieco odrywa mnie od pracy.
Można zatem uznać, że w miarę upływu lat następuje powolny rozwój, rozkwit i rozrost popularności. Ciężko się dziwić, gdyż te dźwięki niesamowicie relaksują.
Odium Humani Generis
yog3 lata temu
Tormentor
Posty: 18046
Rejestracja:8 lat temu
yog
Ano, dark jazz Angelo wynalazł, potem był Bohren i tak to jest, tak to wygląda.
Destroy their modern metal and bang your fucking head
A potem pełno naśladowców przyszło. W samym bieżącym roku wyszło dobre 16 materiałów, gdzie przewija się łatka dark jazz. Jest więc czego słuchać i w czym szperać dalej.
Jakos tydzien ,moze dwa tygodnie temu,sluchnalem sobie Angelo Badalamenti 'Music From Twin Peaks',pare minut fajnych i milych dzwiekow,reszta to wydmuszka.
Nie mogę się zgodzić, Badalamenti świetnie operuje nostalgią, psychodelią, kabaretem czy po prostu kiczem, wszystkie te elementy mimo że różne są częścią całości. Do tego oniryczna wyobraźnia Lyncha i mamy genialne soundtracki.
Oba powyższe soundtracki Pana Badalamenti towarzyszyły mi na urlopie i chętnie do nich wracałem. Zarówno w Tatrach jak i tej nieco północnej części Małopolski sprawdzały się doskonale, podobnie zresztą jak zawsze, nawet tu w Warszawie
Zresztą ja jestem mocno nieobiektywny gdyż Twin Peaks to mój ulubiony serial w ogóle, a muzyka odgrywa w nim mocno istotną rolę.
Nights Of Lust’ dives into the wonderful world of (seedy) B-movies and 80s teenage angst films. Inspired by the soundtracks of John Carpenter and Angelo Badalamenti. This time fusing Darkjazz with Synthwave to create a wonderfully unique mutant musical concoction. Think of the movie ‘The Thing’ located in a Twin Peaks scenery with an 80s setting.
The remarkable artwork and its concept is inspired by the 50’s ‘Nights Of Horror’ comic book series by Joe Shusters. The two new music videos for the album are part of a collaboration with Dutch filmmaker Kevin Kessels, using footage from the superb short film ‘Alma’.
Jason Köhnen najwyraźniej lubi reinterpretacje soundtracków.
Jakoś zawsze odbijałem się od tego dark jazzu, ale w końcu zaskoczyło. Znudzony już wszelkimi dark ambientami odpaliłem playlistę z utworami różnych wykonawców i jestem zachwycony. Na tyle umiliła mi ta muzyka pisanie magisterki, że na pewno zostanę z nią na dłużej. Niesamowicie to odpręża. Póki co zacząłem od pierwszych płyt Bohrenów i Trigg & Gusset. Potem w planach Kilimanjaro i Hidden Orchestra. No i drugie podejście do Misere od The Lovecraft Sextet, bo za pierwszym średnio weszło, mimo że Night of Lust bardzo mi się podobało.
Dla zainteresowanych tematem: ostatnio trafiłem na kanał na YT, gdzie trafiają wydawnictwa obracające się w muzycznych okolicach dark jazzu: https://www.youtube.com/@darkjazzarchives5559
Polecam, sporo dobrych, bardziej i mniej znanych albumów.
@up ekstra rzecz, nie mam nastroju ostatnio na rzeczy mocne i głośne, tu dobry balans między jazzem a dark ambientem, wypada interesująco i nie puszcza.
Anthropomorphic pod tymi sztandarami też zajebista. Choć zazwyczaj słucham takich dźwięków do wyciszenia w uszku, a ta jest mocno świdrująco-niepokojąca, więc - zaleta to albo wada - jako zasypiacz średnio się sprawdza.
Piękny ten plakat do tego zmyślonego filmu, czy jakoś tak.
Czasy kiedy plakaty miały w sobie prostotę i pomysł. I były świetne babki. No i męscy faceci, chociaż ci akurat mniej interesujący.
W temacie, lecę z wczesnym (na razie) The Necks. Takie materiały, jak Piano Bass Drums, Sex, The Boys (Music for the Feature Film) też mają sporo elementów interesującego Dark Jazzu.
Szajtan pisze:
27 października ukazał się nowy album The Lovecraft Sextet zatytułowany "The Horror Cosmic".
Jazz Noir otulony ciepełkiem Cthulhu.
To napewno będzie słuchane bo lubię ten projekt.
U mnie natomiast z takich klimatów leci już trzecia kompilacja z serii Signora Ward Quarantine Doom Jazz. Linki do wszystkich 4 składanek poniżej:
Wczoraj poszły dwie części i przyjemne toto, a momentami bardzo przyjemne.
Acz wspomnienie namordników i tych chujowych czasów nie jest dla mnie zbyt stymulujące, by nie rzec dosadniej - chce mi się rzygać.
Nie no, świetnie się to komponuje z tym czasem absurdu i izolacji, więc tytuł - poza jakąś tam chwytliwością - nie jest z dupy wzięty.
Jak przyjdzie pandemia v.2.0, to już mam świetny soundtrack do straceńczych wypraw do Biedy po piwo i bułki.
Ta muzyka pięknie płynie, uspokaja i relaksuje. Dark ambient i dark jazz to te dwa gatunki muzyki przy których lubię się wyciszyć i spełniają one swoje zadanie jeżeli dobierze się odpowiednie materiały i artystów. Składanki powyższe to rewelacja i kiedyś będę musiał przysiąść i poszperać co nieco w pojawiających się tam artystach, ale to już robota na dużo czasu, którego obecnie nie posiadam, a kolejka rzeczy do przesłuchania jest na dobre parę miesięcy do przodu ustawiona.
Trigg & Gusset, to chyba najświeższe moje odkrycie w tych klimatach. 3 pełniaki już przerobiłem, został jeszcze ostatni, ale mnie siadło mocno.
Dla przykładu: