Grime, dub, acid ragga, illbient, dubstep, dancehall, psychodeliki, podziemne kluby, takimi rzeczami para się Kevin Martin jako Robak. Tak, ten od Justina Broadricka, Ice, God, Techno Animal, The Curse Of The Golden Vampire i wielu innych. Dźwięki wprost z betonowej dżungli. Kto nie ma uprzedzeń, lubi dobrą muzykę znajdzie tutaj coś dla siebie. Uwaga! Zatwardziali kuce (chyba pierwszy raz użyłem tego określenia) trzymać się z daleka, wibracje które tworzy The Bug mogą wejść w reakcję z metalową osłoną mózgu, wywołując drgawki i omdlenia, w skrajnych przypadkach nawet śmierć.
Wybrana dyskografia: 1997 - Tapping The Conversation 2003 - Pressure 2008 - London Zoo 2014 - Angels & Devils 2016 - The Bug Vs Earth - Concrete Desert [kolaboracja z Earth] 2020 - In Blue [kolaboracja z Dis Fig]
Świetna muza, jak i wszystko to, co do tej pory słyszałem z licznej twórczości projektów Kevina. Odnośnie samego the Bug, to jakoś tak się dziwnie złożyło, że do dziś mam tylko tą płytę, którą @pit wkleił. Najwyższy czas zacząć nadrabiać braki w uzbrojeniu.
Przy okazji. Kevin niedawno wypuścił dark ambientową płytę utrzymaną w stylu Eno. Poświęconą prawdziwemu horrorowi - ojcostwu, a poważnie mówiąc to mocny, osobisty stuff.
Nie będę ciągnął poza muzycznego offtopu, ale ojcostwo to coś cudownego. A horror to chyba tylko przy jakiej patologii może się zdarzyć. Czy Kavin pochodzi z patologicznej rodziny, tego nie wiem. Może wspomniana płyta wyjaśni to jakże dziwne określenie, którego użyłeś, czy to on użył?
pit pisze: ↑5 lat temu
London Zoo to zajebisty dancehall.
Ale był jeszcze bliższy twórczości Ice soundtrack do Rozmowy Coppoli.
Na pewno ten post czytałem i sprawdziłem tę płytę dlatego, że film z Genem Packmanem bdb, ale jak tego w końcu słuchałem parę dni temu, to miałem właśnie takie wrażenie, że brzmi jak tamten film.
Destroy their modern metal and bang your fucking head
Absent Riddim ma być pierwszą nie-dancehallową płytą opartą w całości na jednym riddimie, podanym tu w 17 wersjach, w różnym stopniu zbasowania i zadymienia.
Ciekawy pomysł na album i interesujący wybór wykonawców. Są starzy kumple Kevina, czyli Robinson oraz 2/3 oryginalnego Napalm Death, współpracownicy z czasów Techno Animal i młodzi gniewni, od hip-hopu po ciężki metal.
Żal trochę, że nie ma osobnego tematu o God, projekt jest fantastyczny, industrial na bazie saksofonu, ale nie takiego ciepłego, tylko rzężącego, wszystko tam gra jak lubię, wokal jest kolejnym „instrumentem”, bas rzucony na pierwszą linię. Atmosfera, klimat fabryki w jakichś zagubionych zakamarkach Amazonii.
Podsumowując, zajekurwabiste.
Jakoś tak, już przeszło miesiąc minął od wydania Downtown, nowej solowej płyty K. Martina, sygnowanej jego pełnym nazwiskiem.
Świetnie się tego słucha, taki mroczny, chwilami wręcz "brutalny", ambient dub w takiej jakby post-industrialnej odsłonie - nadawałby się na soundtrack do jakiej gry w klimatach sci-fi. Album polecam gorąco, userom @kurz i @pit, jak i innym zainteresowanym tematyką podobnej muzy.
Nie dziwię się że Kurz chciał edytować ranking, In Blue jest rewelacyjny, dla mnie 10/10. Ucieszyłem się też trochę gdy przeczytałem że Bug odchodzi od formatu dancehall/grime bardziej w kierunku dubu i illbientu, bo lubię go w takiej spokojniejszej formie, ale potem poleciało na słuchawkach London Zoo, przez przypadek dość głośno i przy Angry poczułem jak moja głowa ląduje pomiędzy dwoma młotami pneumatycznymi, i zmieniłem zdanie. Moc straszliwa.
Miałem ostatnio renesans słuchania Kevina Martina, wrzuciłem wszystko co się dało na tel i katowałem z miesiąc.
W zeszłym roku Kevin Richard Martin wydał serię czterech solowych albumów. Szczególnie „Nightcrawler” zasługuje na sporą uwagę. Przede wszystkim dlatego, że Martin wyszedł ze swojej strefy komfortu i poeksperymentował z nowym materiałem muzycznym - elektronicznym dark jazzem. Samplowane brzmienia dęciaków, kontrabasu i żywej perkusji doskonale wpisują się w dźwiękowy uniwersum brytyjskiego artysty.
Ja znam właśnie tylko kolaborację z Earth i uważam, że jest świetna. Bity Robaka połączone z pustynią i psychodelicznymi wjazdami wiosła Carlssona wyszły idealnie. Polecam.
Mi od The Machine bardziej siadają jednak rzeczy The Buga z wokalem, jak miałem okazję na żywo go usłyszeć jakoś w czerwcu to też mi ich trochę brakowało, chociaż i tak fajna sprawa szczególnie, że legendarny Skeng został zagrany
Derelict pisze: ↑rok temu
Jakby było spiral tribe 23 to by były propsy, a tak to tylko jest props like the micro chip founder.
Phi! Gdzie jakiejś rejwowej komunie która spóźniła się dziesięć lat z hajpem na Thee Temple ov Psychick Youth do 23 Skiddo? Nawet Psychick Warriors ov Gaia nie dorasta im do pięt, a poza tym to wszystko jest kompletnie inna muzyka.
Prawie wszystkie albumy wymienione przez Kevina to żelazne klasyki swoich gatunków.
4 października ukaże się podwójny album "Machine". Materiał będzie dostępny w dwóch wersjach różniących się prędkością odtwarzania, programem i szatą graficzną. Wariant dwupłytowy będzie zawierał wybór 12 nagrań z całej serii pięciu EP'ek "Machine". Te krążki będą się odtwarzać z prędkością 33 obrotów na minutę; wersja pudełkowa 'box' "Meanwhile, Machines I-V" składać się będzie z 5 winyli na 45 obrotów i zawrze w sobie pełen program - 21 kompozycji z serii "Machine".